piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 5


Następnego dnia pod wieczór, postanowiłyśmy z dziewczynami wybrać się do kina.
Niestety moje plany miłego spędzenia wieczoru legły w gruzach kiedy tylko dowiedziałam się, że idziemy z chłopakami.
Nic nie miałam do skoczków, wręcz przeciwnie bardzo ich polubiłam, ale Andreas w dalszym ciągu działał mi na nerwy. Aurelia tak zakumplowała się z Thomasem i Gregorem, że kiedy tylko zaproponowałam wspólny wypad od razu do nich zadzwoniła.
Oczywiście nie przyszli sami, wzięli ze sobą Kamila i Andreasa. Michael wolał zostać sam i cieszyć się spokojem przez cały wieczór. Właściwie w tamtej chwili chętnie bym się do niego przyłączyła. Wybraliśmy jakiś horror, który niedawno wszedł do kin. Uwielbiałam oglądać horrory, ale nie sama. Pamiętam, że kiedy ostatni raz oglądnęłam jakiś straszny film będąc sama w domu, przez cały tydzień nie mogłam odgonić się od dręczących mnie koszmarów.
Pojechaliśmy dwoma samochodami. Do jednego wpakowali się dwaj Austriacy wraz z Andreasem i Aurelią, natomiast ja z Kamilem i Blanką pojechaliśmy osobno, nie chcąc cisnąć się w jednym aucie.
Niemiec proponował mi jazdę w swoim kabriolecie, ale delikatnie odmówiłam, od razu pchając się na miejsce obok Kamila.
Cała droga minęła nam w przyjaznej atmosferze. Opowiadał nam trochę o skokach i początkach swojej kariery, a ja przyrzekłam mu, że oglądnę chociaż jeden konkurs tego sezonu. Może akurat mi się to spodoba, nigdy nie patrzyłam na ten sport z takiej perspektywy z jakiej zobrazował mi to młody skoczek.
Wiedziałam jedno, czy dotrwam do końca konkursu czy nie, na pewno będę mu gorąco kibicować i wierzę w to, że odniesie kiedyś spore sukcesy.
- Znam jeden kawał o skokach. – pochwaliłam mu się, przeglądając się w lusterku na przednim siedzeniu.
- Jaki? – zainteresował się wyraźnie zadowolony.
- Konkurs skończony, teraz przejdziemy do dekoracji medalami. – zmodulowałam swój głos, udając komentatora, którego często słyszę w telewizji -  Na trzecim miejscu Thomas Morgenstern, na drugim Miejscu Gregor Schlierenzauer, a na pierwszym miejscu… - zawiesiłam głos, starając się brzmieć jak pierwszorzędny komentator – Och, spokojnie proszę Państwa, Kamil Stoch zaraz wyląduje! 
Chłopak parsknął śmiechem posyłając mi roześmiane spojrzenie.
- Skąd to wzięłaś?
Wzruszyłam ramionami. Słyszałam kiedyś podobny żart, który opowiadał mi mój tata. Co prawda chodziło tam o Adama Małysza, ale to w tej chwili nie miało znaczenia.
- Powinnaś pomyśleć o karierze komentatora sportowego. – zasugerował, cały czas uważnie patrząc na jezdnie.
- Myślisz, że się nadaję? – roześmiałam się, obracając się w stronę milczącej Blanki.
Zdawała się w ogóle nie słyszeć naszej rozmowy. Jak zwykle zamyślona, w swoim świecie.
W sumie trochę jej tego zazdroszczę, ja nie potrafiłabym się tak wyłączyć, a często by mi się to przydało.
Kamil właśnie parkował auto na dużym parkingu, znajdującym się przed kinem.
Pozostali byli już na miejscu i czekali na nas, oparci o samochód, cały czas ze sobą rozmawiając.
Aurelia stała między Austriakami i wyraźnie z nimi flirtowała. Z obojgiem. Oni natomiast nie sprawiali wrażenia jakby im to przeszkadzało. Może byli tak oczarowani jej wyglądem, że wszystkie inne aspekty odstawiali na bok.
Andreas stał trochę z boku i wpatrywał się w nasz samochód. Zawahałam się.
- Nie wysiadasz? – przyjrzał mi się Kamil
Westchnęłam i utkwiłam wzrok w Andreasie, który nie spuszczał z nas wzroku. Chłopak podążył za moim spojrzeniem, po czym dodał:
- Słuchaj Lena… On naprawdę nie jest taki zły… - starał się brzmieć przekonująco.
Niepewnie pokiwałam głową i otwarłam drzwi by wysiąść.
Polak zdążył mi jeszcze posłać krzepiący uśmiech ponad dachem ciemnego samochodu i ruszyliśmy w kierunku oczekujących nas osób.
- Proszę, usiądź koło mnie. – szepnęłam do idącej obok mnie Blanki, a ona tylko uśmiechnęła się łobuzersko i pokiwała głową.
Thomas postanowił, że zafunduje wszystkim dziewczynom bilety, więc nie musiałyśmy się o to martwić. Co prawda było mi trochę głupio, ale zapewniał, że to żaden problem i chętnie za nas zapłaci w podzięce za towarzystwo.
W tym czasie kiedy chłopcy kupowali bilety, podeszłyśmy z dziewczynami do baru i zamówiłyśmy dla siebie podwójne nachosy z sosem serowym, mały popcorn i trzy małe coca-colę.
Gdy wszyscy byliśmy już gotowi, podaliśmy jakiejś młodej pani w śmiesznym czarnym mundurku nasze bilety i weszliśmy do sali kinowej numer 4.
- Spójrz, nasze miejsca znajdują się obok siebie. – Andreas wskazał na numerki, wypisane na biletach i uniósł do góry brwi. – Też lubię sos serowy. – dodał i zamoczył nachosa w żółtym sosie nawet nie pytając o pozwolenie.
Ciężko westchnęłam i usiadałam na wyznaczonym mi fotelu. Ku mojemu szczęściu Blanka siedziała bo mojej lewej, więc miałam koło siebie także jedną osobę, której towarzystwo lubiłam.
Wygodnie usadowiłam się na siedzeniu, torebkę wcisnęłam pod nogi i zwróciłam całą swoją uwagę na duży ekran, malujący się przed naszymi oczami.
O dziwo film zaczął się szybko i nie męczyli nas długimi reklamami, które w polskich kinach opóźniają seans o co najmniej 20 minut.
Muszę przyznać, że ten horror był naprawdę straszny.
Mimo otaczających mnie znajomych w pewnych momentach byłam przerażona. Ponadto bardzo nas wciągnął. Nikt nie odrywał wzroku od filmu. Wszyscy jak w transie wpatrywali się w ekran, co chwila przeżuwając popcorn i popijając go colą.
Najgorsze było to, że wszystko działo się tak nagle. Myślałeś już, że wszystko jest w porządku kiedy nagle zaskakiwali nas czymś zupełnie nieprzewidywalnym.
Nie dziwcie się więc, że w pewnym momencie straciłam kontrolę i złapałam Andreasa za rękę.
To był też nieprzewidziany ruch i kiedy tylko zorientowałam się co zrobiłam, szybko wyswobodziłam jego rękę z uścisku.
- Spoko, możesz trzymać mnie za rękę, jeżeli się boisz. – nachylił się w moją stronę tak, że mogłam poczuć jego orzeźwiające perfumy, a świeży oddech połaskotał mnie po szyi.
- Nie dzięki, poradzę sobie. – prychnęłam i odsunęłam się nieznacznie na drugą część fotelu.
Do końca filmu czułam na sobie jego pełen triumfu wzrok i musiałam nieźle się powstrzymywać, żeby nie wylać coca-coli na jego nowe buty, albo lepiej na twarz.
Poczułam ogromną ulgę, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, a obsługa włączyła światła na sali. Szybko narzuciłam na ramię torbę, pozbierałam śmieci i skierowałam się do wyjścia, zahaczając przy tym o kosz by wyrzucić pudełko po nachosach.
Gdy wszyscy zebraliśmy się już przed kinem, Gregor wyskoczył z propozycją, żeby przejść się do jakiegoś baru.
Ja, zmęczona towarzystwem Andreasa szybko odmówiłam, tłumacząc się silnym bólem głowy. Wszyscy inni chętnie na to przystali… poza jedną osobą.
- Pojadę z Leną. – zaoferował się Wellinger – Skoro źle się czuje, nie ma sensu brać jej z nami, a sama do hotelu nie trafi. Odwiozę ją do domu i potem do was wrócę. – uśmiechnął się w moją stronę oczekując wylewnych podziękowań.
Ja jednak stałam pośrodku, uciążliwie wpatrując się w końcówki moich butów i kipiąc w środku ze złości.
Takiego obrotu spraw nie przewidziałam, a teraz nie mogłam się już z tego wyplątać.
Pomachałam pozostałym i niechętnie, powłócząc nogami podążyłam za Andreasem, który już trzymał otwarte drzwi pasażera i na mnie czekał.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i z głośnym westchnieniem wsiadłam do auta.
On natomiast zamknął za mną drzwi, przeszedł na drugą stronę i usiadł obok mnie, na siedzeniu kierowcy.
- Już któryś raz ratuję Cię z opresji, kiedyś musisz mi się odwdzięczyć. – stwierdził, wciskając wsteczny i obracając głowę do tyłu, by zobaczyć ile metrów może wycofać samochód.
Nie odpowiedziałam, tylko pogłośniłam radio. Miałam nadzieję, że zrozumie moją aluzję i przestanie gadać.
 Podziałało, przestał się odzywać, jednak pogłośnione radio nie zniechęciło go do spoglądania na mnie w przednim lusterku. Lekko speszona pochyliłam głowę i zaczęłam bawić się bransoletkami założonymi na lewej ręce, udając, że nie widzę jak bacznie mi się przygląda.
Jechaliśmy spokojnie, kiedy nagle auto gwałtownie się zatrzymało, a mnie wyrzuciło lekko do przodu. Na szczęście miałam zapięte pasy, więc tylko mną szarpnęło.
- Co się stało? – zapytałam, wyglądając zza okno.
Andreas zaklął i wysiadł z samochodu. Otworzył maskę, a po chwili grzebania w niej zamknął ją z wielkim hukiem i znalazł się powrotem na siedzeniu kierowcy.
- Coś się zepsuło. – stwierdził beznamiętnym głosem – Nie znam się na tym, zadzwonię po kogoś. – oznajmił i wyciągnął telefon z kieszeni. Przez moment przeglądał listę kontaktów i stwierdził – Nie mam numeru do żadnego specjalisty stąd.
Nerwowo rozglądnęłam się dookoła. Nasze auto zatrzymało się w miejscu totalnego pustkowia. Widać było tylko ciemną szosę, a do naszych uszu dobiegał cichy szum oceanu.
- Zadzwoń po chłopaków. – zaproponowałam, a on pokiwał głową i wysiadł z auta.
Już po minucie rozmawiał z kimś przez telefon, nadmiernie gestykulując. Mój niemiecki nie był na tyle dobry by z ruchu jego warg wyczytać co mówił.
- Co robimy? – wysiadłam z auta kiedy skończył rozmowę.
Mimo tego, że było już późno, temperatura nadal była wysoka, a gorące powietrze unosiło się nad nami, przypominając, że jesteśmy w mieście wiecznego słońca.
- Czekamy. – wzruszył ramionami i włożył komórkę do kieszeni spodni.
Ciężko westchnęłam. Dlaczego zawsze mi musiały przytrafiać się takie rzeczy?
Uwięziona pośrodku niczego, z egoistycznym kolesiem, z którym nawet nie lubię spędzać czasu. Chyba teraz, na ten wieczór będę musiała zapomnieć o wszelkich uprzedzeniach i spróbować wytrzymać jego towarzystwo.
- Całkiem romantycznie. – stwierdził Andreas, którzy przysunął się do mnie i wskazał na ciemne słońce znikające za horyzontem.
- Tak. – potwierdziłam ironicznie, odsuwając się od niego i wskazując na stertę śmieci leżącą po drugiej stronie szosy. – Nie zważając na wielkie kontenery, które wręcz krzyczą byśmy je zauważyli, jest całkiem okej.
- Każdą chwilę potrafisz zepsuć. – stwierdził i usiadł na masce samochodu, opierając się o przednią szybę.
- Wskakuj. – poklepał wolną przestrzeń obok siebie i odsunął się na brzeg by zrobić dla mnie miejsce.
Wdrapałam się na auto i zwróciłam swój wzrok na słońce.
To był naprawdę piękny widok. W Polsce jeszcze nigdy nie miałam okazji zobaczyć tak okazałego zachodu słońca. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wpatrywałam się przed siebie, chcąc jak najgłębiej zachować ten krajobraz, by już nigdy nie zniknął mi sprzed oczu.
- Też lubię to oglądać. – poinformował mnie Andreas – Pięknie.
Pokiwałam głową, ale szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego komentarza z jego ust.
Czyżby pan ,,najlepszy” był też wrażliwy? Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
- Do twarzy Ci z uśmiechem. – ściągnął okulary, a jego błękitne oczy spojrzały na mnie uważnie. – Powinnaś robić to częściej. – przeczesał ręką, lśniące w słońcu włosy.
- Robię to często. – zaprzeczyłam, siląc się na jeszcze jeden uśmiech w jego stronę.
- Nie przy mnie. – stwierdził i wydał z siebie ciche, smutne westchnienie, a następnie przeniósł wzrok na stertę śmieci, o której wcześniej wspomniałam.
Siedzieliśmy przez kilka minut w kompletnej ciszy, przerywanej szumem fal, uderzających o brzeg. Byłam pewna, że cały wieczór spędzimy obok siebie, nic nie mówiąc. Już zaczęłam się cieszyć, kiedy Andreas jednym pytaniem zburzył cały mój plan.
- Znasz grę prawda czy wyzwanie? – zapytał – W Niemczech, często w to gramy, kiedy nie ma co robić. – poinformował mnie, przenosząc wzrok na swoje nowe sportowe buty.
- Znam. – pokiwałam głową, mając nadzieję, że była to zwykła ciekawość, a nie propozycja spędzenia tego czasu.
- To ja zaczynam. – zaczął pewnym głosem Niemiec i zamilkł na chwilę by zastanowić się nad pytaniem. – Dlaczego… dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz?
Przyznam szczerzę, że w tamtej chwili zupełnie mnie zatkało. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. To oczywiste, że nie wzbudzał we mnie sympatii, ale nigdy nie myślałam jak mogłabym mu to wytłumaczyć. Wkurzał mnie i tyle, swoją pewnością siebie i tym, że myślał iż może mieć każdą.
Wciągnęłam głęboko powietrze, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Masz czasami takie coś… że kiedy widzisz pewną osobę… to po prostu… wiesz, że na pewno się nie dogadacie? – zapytałam, bojąc się na niego spojrzeć.
- Nie. Nigdy nie wyrabiam sobie opinii o osobie, której nie znam. – zaprzeczył, a ja czułam na swojej skórze, jego wzrok pełen wyrzutów. Zrobiło mi się głupio. Nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego on zawsze znajdzie jakiś temat, na który nie mogę znaleźć odpowiedzi.
- Ale ja to poczułam. – odparłam krótko, cały czas spoglądając w stronę słońca, które praktycznie całkowicie już zaszło. – Teraz ja. – postanowiłam szybko zmienić temat. – Najbardziej kompromitujące wydarzenie w twoim życiu?
Zamilkł, a kiedy myślałam, że już nie odpowie mi na to pytanie, odezwał się cichym głosem.
- Tak ich dużo, że nie wiem od którego zacząć…  Może to kiedy trener ośmieszył mnie przed całą drużyną, zarzucając to, że przeze mnie nie zdobyli medalu drużynowego. – zawiesił głos, wystukując palcem w maskę dobrze znaną mi melodię, pewnej ślicznej piosenki. - Dzień po tym rzuciła mnie dziewczyna, oznajmiając mi, że znalazła sobie lepszego skoczka. Jej rodzice nie pozwolili jej się umawiać z kimś, kto zaprzepaścił szansę na zdobycie złota… ale ja nie dałem rady skakać w tym dniu… nie po tym co się wcześniej stało. – umilkł, a jego dłoń zastygła w powietrzu, po to by zaraz znaleźć się na jego udzie.
- Co się wtedy stało? – zapytałam delikatnie. Nie chciałam wkraczać na drażliwy teren, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Teraz moja kolej. – sprzeciwił się i ponownie odważył się podnieść na mnie wzrok. – Pierwszy pocałunek?
- Och nie. – zaśmiałam się cicho, wywołując tym uśmiech na jego twarzy – Równie dobrze mógłbyś mnie zapytać o to, o co przed chwilą ja zapytałam Ciebie. – wróciłam myślami do tamtego zdarzenia – W zasadzie to nic ciekawego… - nie byłam pewna, czy chcę mu to opowiadać, ale skoro on był tak uczciwy ze mną, ja nie powinnam go okłamać. – Miałam dług wobec swojej przyjaciółki, Blanki… - zaczęłam – Umówiła się na randkę z pewnym chłopakiem, ale bardzo nie chciała się z nim spotykać, więc musiałam to zrobić ja.
Była wtedy zima, ubrałam się w ciuchy Blanki, założyłam czapkę, opatuliłam się szalikiem, widać mi było tylko oczy… No i spotkałam się z nim. Udawałam moją przyjaciółkę, świetnie zmodulowałam swój głos, więc nawet się nie zorientował. Pod koniec spotkania, ściągnął mi szalik i nawet na mnie nie patrząc zaczął mnie całować. Nie wiedziałam co robić, bo jeszcze żaden chłopak nigdy mnie nie całował, więc ze strachu zaczęłam krzyczeć, żeby mnie zostawił bo zadzwonię na policję… - naprawdę nie chciałam kończyć tej historii – Wtedy zorientował się, że coś jest nie tak, ale zanim coś powiedział, jakiś facet zaczął go tłuc swoją czarną teczką, a ja wtedy uciekłam…
Andreas wybuchnął głośnym śmiechem. Muszę przyznać, że nawet śmiać umiał się ładnie, tak wdzięcznie. Jego śmiech w żadnym wypadku nie przypominał odgłosu rżniętej świni, jak bywało w niektórych przypadkach. Zawstydzona nic więcej nie dodałam, tylko udałam, że szukam czegoś w torebce, leżącej na samochodzie obok mnie.
- Czego najbardziej w sobie nie lubisz? – zapytałam kiedy przestał się śmiać, a ja przypomniałam sobie, że teraz moja kolej.
- Mam dużo wad. – przyznał – Ale w ostatnim czasie przeszkadza mi to, że jakiegoś powodu, moja osobowość działa odpychająco dla innych osób. – odpowiedział, akcentując ostatnie dwa wyrazy i oczekując jakiejś reakcji.
Po przyznaniu się, że ma dużo wad trochę zyskał w moich oczach.
Jednak nawet on wiedział, że nie jest idealny i trzeba trochę nad sobą popracować.
- Twoja kolej. – przypomniałam mu szybko, gdy nie zadał mi pytania.
W tej chwili usłyszałam warkot silnika i zobaczyłam białe światła samochodu, który jechał w naszą stronę. Było to czarne BMW, które od razu poznałam. To auto Kamila. Swoją drogą, dziwne, że zjawili się dopiero teraz, podczas gdy my tkwimy tu już od dobrych dwóch godzin.
Auto zatrzymało się i wysiadł z niego Gregor.
- Co wy tutaj robicie? – zdziwił się – Myśleliśmy, że jesteście już dawno w hotelu, a ty Andi – skierował się w stronę Niemca – miałeś się do nas dołączyć.
Andreas zaklął pod nosem i zszedł z maski auta.
- Jak to? – zmarszczyłam brwi – Zepsuło nam się auto, a Andreas po was dzwonił. Mieliście po nas przyjechać. SZYBKO. – dodałam oskarżycielskim tonem.
- Przecież my nic o tym nie wiemy! – krzyknął Thomas, uchylając okno czarnego BMW.
Popatrzyłam na Andreasa, oczekując wyjaśnień. Chłopak skrzywił się lekko i zaczął się tłumaczyć.
- Bo… wiedziałem, że i tak w końcu wrócą… a chciałem spędzić z Tobą trochę czasu. – oznajmił ze skruchą, na co Gregor wesoło zagwizdał.
Mi jednak wcale nie było do śmiechu. Byłam wkurzona, że tak sobie ze mnie zażartował.
- Okłamałeś mnie. – rzuciłam w jego stronę, a z moich słów wręcz spływała wściekłość. – Powiedziałeś, że wiedzą i zaraz po nas przyjadą. – nie mieściło mi się w głowie to, że mnie oszukał. Jeszcze kilka minut temu byłam skłonna powiedzieć, że może zbyt surowo go oceniłam. Teraz nie miałam już najmniejszej wątpliwości, że jest człowiekiem bez żadnych zahamowań. Wykorzystał tą całą sytuację na swoją korzyść.
- Zajmuję twoje miejsce Gregor. – zwróciłam się do Austriaka – Z nim na pewno nie wrócę. – poinformowałam go, wskazując na zdezorientowanego Niemca. Wsiadłam do dużego BMW, a Andreasa pożegnałam mocnym trzaśnięciem drzwiami. 



Tym razem się rozpisałam :D
Mam prośbę do was, jeżeli czytacie tego bloga to komentujcie bo chciałabym znać waszą opinię :)

6 komentarzy:

  1. Doczekałam się wreszcie , za co niezmiernie dziękuje!
    Moja opinia nie zmieniła się w ogóle , no może troszeczkę , ale jak tak dalej pójdzie braknie mi skali oceny Twojej twórczości.
    Uwielbiam sposób w jaki piszesz , ładnie stylistycznie , dobrze gramatycznie , a co najważniejsze ciekawie.
    Czekam na kolejne.
    http://difficult-love-austria.blogspot.com/
    Pozdrawiam , Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak się cieszę, że komuś się to podoba, jeden komentarz a taka wielka radość na mojej twarzy, mogę ci powiedzieć że dużo tu się jeszcze wydarzy więc mam nadzieje, że nudno nie będzie :)

      Usuń
  2. Koooooocham !
    I czekam na następny ; 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :*
    Prześledziłam bloga "na szybko" i mogę śmiało stwierdzić, że masz bardzo dobry styl pisania, a także dbasz o wygodę czytelników, bo nie popełniasz błędów. Pod względem stylistycznym i gramatycznym wszystko gra, a to jest najważniejsze. Czyta się przyjemnie. Nie mam dziś czasu, by zaczytać się głębiej i nadrobić zaległości w rozdziałach, ale wiedz, że cieszę się bardzo na poznanie tego opowiadania. Jeszcze taka mała rada: reklamuj się, dziewczyno! :D Dlaczego jest tu tak cicho w komentarzach? Masz tt albo tumblr? To opowiadanie warto rozsławić, a wtedy będziesz cieszyć się z dziesiątek opinii. Trzymam kciuki i dodaję do listy na moim blogu, mam nadzieję, że przysporzy Ci to czytelniczek ;) Wrócę tu niebawem, jak tylko przeczytam od początku. Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje, za komentarz i za to, że w ogóle chciało Ci się tu wejść :)
      Reklamuje się, ale to nic nie daje niestety :/
      mam jeszcze jednego bloga - fanfiction igrzysk śmierci www.naekranachwpanem.blogspot.com więc jak będziesz miała czas i lubisz taką tematykę to zapraszam :)

      Usuń
  4. Aaaaaaaa...... wybacz, ale ja tej dziewczyny za żadne skarby świata nie pojmuję!
    Ona miała Welliego przez tyle czasu dla siebie i co!? I NIC?! wścieka się na niego, bo on ją okłamał?
    Sorry, ale ona nie jest do końca normalna.
    Kocham to opowiadanie, jestem nim zafascynowana i zaraz spadnę z krzesła, bo net mi się zawiesza w najlelpszych momentach.
    Buziak ;**

    OdpowiedzUsuń