piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 2

Do Miami doleciałyśmy w południe.
Z lotniska od razu zostałyśmy przetransportowane do hotelu, w którym miałyśmy spędzić najbliższe dwa miesiące.
Widok, który towarzyszył mi przez całą drogę (odkąd minęłyśmy wielką tablicę z napisem: „Welcome to Miami Beach”) był nieziemski.
Setki wieżowców unoszących się aż do samego nieba i tysiące wysokich palm, które przypomniały mi wielką fasolę z bajki o Jasiu, zasadzonych wzdłuż drogi. Mnóstwo mniejszych, równie imponujących budynków, domów czy luksusowych hoteli. Nie mogłam oderwać wzroku zza szyby, tak samo jak moje przyjaciółki.
Ponadto cały czas towarzyszył nam widok pięknego oceanu, którego woda lśniła w dużym radosnym słońcu jak płynne złoto. W niektórych miejscach ocean był dość spokojnych, a w niektórych targały nim szaleńcze falę, na których śmigali liczni surferzy.
- Dotarliśmy na miejsce. – oznajmił nam w pewnej chwili taksówkarz i otworzył przed nami drzwi.
Wysiadłam z samochodu, a moim oczom ukazał się ogromny pięciogwiazdkowy hotel.
Składał się z wielu pięter, miał jasnobeżową elewację i wiele dużych okien, z pięknym widokiem na czysty ocean. Na samej górze widniał duży szyld z jego nazwą. Cały budynek prezentował się okazale. Jestem prawie pewna, że tata Aureli nie zapoznał się z ofertą wakacji w tym miejscu, bo ja dla tego hotelu porzuciłabym wszystkie inne plany.
Znajdował się zaraz przy plaży, na której znajdowała się teraz ogromna ilość ludzi. Jedni kąpali się w wodzie, drudzy grali w siatkówkę nad brzegiem oceanu, a jeszcze inni leżeli na białych leżakach i się opalali.
Ja nie wytrzymałabym siedzenia w jednym miejscu przy takiej temperaturze i tak palącym słońcu, zresztą od zawsze nie przepadałam za bezczynnym siedzeniu na leżakach. Wolałam w tym czasie popływać czy chociażby przejść się po pyszne lody, które chociaż na chwilę zdołałyby ochłodzić mój organizm.
Kiedy tylko wypakowałyśmy nasze walizki, zaraz podeszła do nas obsługa, aby przenieść je do naszych pokoi.
Mieli bardzo śmieszne, granatowe mundurki i dziwne kwadratowe czapki na głowach, które ograniczały im widzenie.
Powitali nas radośnie, wręczyli klucz do pokoju i zaprowadzili nas do niego.
Znajdował się na 8 piętrze, więc musieliśmy wyjechać na górę windą.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze bałam się jeździć windą, zwłaszcza gdy byłam sama. Czasami już wolałam wybiec po schodach nawet na 12 piętro, byle by tylko nie musieć tkwić tam sama.
Otworzyli przed nami białe, drewniane drzwi prowadzące do pokoju numer 64.
- Miłego pobytu. – życzył nam jeden z nich, a następnie razem oddalili się w głąb korytarza.
Zawsze zastanawiało mnie to czy takiej obsłudze hotelowej płacą za uśmiechanie się, czy po prostu to już ich nawyk, szczerzenie się od ucha do ucha. Mi w takiej pracy już by dawno odpadła szczęka.
Pierwsza przekroczyłam próg pomieszczenia.
Było ogromne. Znajdowały się w nim trzy, duże, idealnie posłane łóżka. Dwie wielkie szafy, które zdawały się pomieścić wszystko, stolik z trzema wysokimi krzesłami oraz duży, puszysty dywan, leżący na samym środku pokoju.
- Ale tu gorąco! – westchnęła Blanka, stając obok mnie i ściągając duże okulary przeciwsłoneczne z twarzy.
- Otworzyć okno? – zapytała Aurelia, podchodząc do drzwi balkonowych.
- Nie. – zaprotestowałam i wskazałam na białe urządzenie, wiszące na jeden ze ścian. – To klimatyzacja, musimy ją włączyć, na zewnątrz jest jeszcze cieplej niż tutaj. – chwyciłam do ręki mały pilot i nacisnęłam czerwony przycisk z napisem „start”.
Urządzenie nie zareagowało.
- No dalej. – szepnęłam, ocierając pot z czoła.
Niestety nic się nie stało.
- Rozpakujmy się. – zarządziła Aurelia – Potem jeżeli klimatyzacja się nie włączy, pójdziemy po obsługę. – dodała i otworzyła swoją ogromną fioletową walizkę.
- Pozwolicie że zajmę jedną szafę? – zwróciła się do nas, patrząc na górę ciuchów znajdującą się w walizce. – Wy zmieścicie się do jednej. – wskazała na duże, lecz nieco mniejsze bagaże, moje Blanki.
- Jasne. – odparła Blanka i podążyła za jej śladem.
Ja podeszłam do okna i wyglądnęłam na zewnątrz. Miałyśmy cudowny widok na plaże i niebieski ocean. Spojrzałam w górę. Niebo było czyste, bez ani jednej chmurki, a piękne słońce łaskotało twarze ludzi radosnymi promykami.
Odeszłam od balkonu i tak jak koleżanki otworzyłam swoją walizkę.
Wszystkie ubrania były równo poskładane i posegregowane, na jednej stercie koszulki, na drugiej spodenki. Po raz pierwszy w życiu spakowałam się tak starannie, zazwyczaj wrzucałam do walizki pierwsze lepsze ciuchy i zamykałam ją szybciej niż zdążyłam pomyśleć czy cokolwiek ze spakowanych rzeczy mi się przyda.
Na samym dnie leżały buty, wzięłam kilka par: klapki, baleriny i dwie pary moich ukochanych trampek. Położyłam je pod łóżkiem, ponieważ w szafie nie było już miejsca i odłożyłam walizkę do kąta, żeby nikomu nie przeszkadzała.
Resztę rzeczy postanowiłam rozpakować potem.
- Nie wytrzymam już dłużej w tym upale. – jęknęłam i zaczęłam wachlować się ręką, ale to niewiele pomogło.
- Masz rację, zaczyna robić się jeszcze bardziej gorąco. – zgodziła się Aurelia – Mogłabyś iść do recepcji i powiadomić ich o problemie? – zapytała – Ty już prawie rozpakowana, a ja nawet do połowy nie doszłam. – wskazała na kilogramy ubrań, walających się po podłodze.
Pokiwałam głową i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Na korytarzu było zdecydowanie zimniej. Podeszłam do windy i wcisnęłam guzik, jednak po dłuższym namyśle, wycofałam się i zeszłam na parter schodami.
Stanęłam w dużym holu. Naprzeciwko mnie zauważyłam obrotowe drzwi – główne wejście do hotelu, a po prawej stronie znajdowała się recepcja.  



Zniecierpliwiona położyłam dłonie na ladzie. Dlaczego nie ma tutaj żadnej obsługi?
Westchnęłam i nacisnęłam mały dzwonek znajdujący się koło dużego koszyka z cukierkami. Nikt się nie pojawił. Cudownie, będę tutaj ślęczeć do rana.
Pokój bez klimatyzacji w Miami to naprawdę koszmar, muszą nam to naprawić bo do rana zdążymy się w nim ugotować.
- Cześć. – usłyszałam nieznany głos za swoimi plecami, co ciekawsze osoba nie zwracała się do mnie ani po polsku ani po angielsku tylko w języku niemieckim. Na szczęście miałam go opanowany do perfekcji, nie bez przyczyny wygrywało się wszystkie konkursy językowe w liceum.
Odwróciłam się w stronę dobiegającego mnie głosu. Ujrzałam przed sobą wysokiego chłopaka. Jego blond włosy lśniły w słońcu, dobiegającym z zewnątrz, a oczy miały intensywnie błękitny kolor nieba rozciągającego się ponad dachem budynku. Miałam wrażenie, że jego pewne spojrzenie mogłoby przeciąć nawet stal.
- Cześć. – odpowiedziałam po niemiecku.
- Czekasz na recepcjonistkę? – zapytał, szeroko się uśmiechając, a na jego policzkach pojawiły się delikatne dołeczki w pobliżu kącików ust.
- Tak. – przyznałam niepewnie.
- Nie przyjdzie, zabawia się z moim kolegą. – oznajmił, cały czas uważnie mi się przypatrując.
- Mhm… - odparłam zmieszana, nie bardzo wiedząc co mam ze sobą zrobić. Nerwowo wygładziłam palcami materiał mojej starannie wyprasowanej spódnicy.
- Mam na imię Andreas. – podał mi prawą rękę. Na drugiej miał założony czarny stabilizator.  – Skąd jesteś?
- Ja jestem Lena i pochodzę z Polski. – odparłam beznamiętnie, gdyż chciałam jak najszybciej wrócić do pokoju. Troszkę niepokoił mnie ten chłopak.
- Z Polski? Więc na pewno mnie znasz! – ucieszył się – Andreas Wellinger. – dodał, pewnym siebie głosem.
- Lena Karlos. – przedstawiłam się ponownie nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
Dlaczego facet z niemieckim nazwiskiem, twierdzi, że skoro mieszkam w Polsce, powinnam go znać.
Spojrzał na mnie lekko zbity z tropu, lecz nie stracił swojej pewności.
- Dobra, skoro ta pani i tak się tu nie pofatyguje to wracam do pokoju. – poinformowałam go zniecierpliwiona i ruszyłam w stronę windy.
Wyglądał jakby chciał mi jeszcze coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnował i nieznacznie się. Jednak kiedy wsiadałam do windy, zupełnie zapominając o swoim lęku, nadal czułam na sobie jego przenikający wzrok nieskazitelnie błękitnych oczu. 

3 komentarze:

  1. Welli!!!!! Ja jestem z Polski, znam go i kocham!
    "nieskazitelny błękit oczu" to idealne określenie na kolor oczu Wellingera.
    Kocham je. Jak zresztą wszystko.
    A z kim zabawia się recepcjonistka? Mam nadzieję, że nie z moim Michim!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam rozdział pierwszy , ale muszę go skomentować :D
    Jestem straaasznie ciekawa kto zabawia się z recepcjonistką .. tylko nie Kamiś ! <3 :D
    Idę daaalej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. LOL CO TO MA BYĆ? ANDREAS JEST MUJ I JUSZ

    OdpowiedzUsuń