sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 4



Nazajutrz zapomniałam już o wczorajszej sytuacji, aż do momentu kiedy zobaczyłam go na śniadaniu w hotelowej restauracji.
Aurelia gadała o nim wczoraj cały wieczór. Pytała o to jak się poznaliśmy i dlaczego nic im nie powiedziałam, ale nad ranem też wydawała się niczego nie pamiętać. Miała to do siebie, że tak samo jak szybko zakochiwała się w chłopakach, tak samo szybko wylatywali jej z głowy, a ich miejsce zastępował inny. Było to trochę denerwujące, ale dało się przyzwyczaić.
Blanka w ogóle nie wypowiedziała się w tym temacie, wolała wyjść wieczorem na balkon i całkowicie oddać się tworzeniu nowych dzieł. Wyglądała przy tym niesamowicie poważnie.
Jej długie włosy lekko rozwiewał wieczorny wiatr, a jej wzrok był uważnie wlepiony w niebo lub skupiony na kartce papieru. Jej ręka szybko sunęła po zeszycie, zapisując co nowe słowa.
W tamtej chwili była we własnym świecie, do którego tylko ona miała dostęp i wydawała być się szczęśliwa.
Wracając jednak do śniadania.
Razem z dziewczynami o 9 zeszłyśmy na dół, do ogromnej hotelowej restauracji.
Po prawej stronie znajdował się szwedzki stół, uginający się pod ciężarem jedzenia. Znajdowało się na nim dosłownie wszystko. Wszystkie rodzaje pieczywa, wędliny, serów, najrozmaitszych warzyw i owoców. Na ostatniej części leżały przeróżne napoje i ciasta.
Reszta część restauracji zastawiona była okrągłymi stolikami, a przy nich rozstawione były drewniane krzesła. Całe pomieszczenie miało przyjazny wygląd, a ciemno żółte ściany nadawały mu niepowtarzalny urok.
Ustawiłyśmy się w kolejce po jedzenie.
Dzisiaj postanowiłam wziąć ciemne pieczywo, kilka plasterków wędliny, a do tego czerwone pomidory i ciepłą herbatę z cytryną.
Poczekałam na dziewczyny na końcu kolejki, a kiedy były już gotowe rozglądnęłyśmy się po sali w poszukiwaniu wolnych miejsc. Niestety o tej godzinie restauracja była wypchana po brzegi, a przy każdym stoliku ktoś siedział. Wtedy usłyszałam swoje imię.
Wymawiane z lekkim niemieckim akcentem. Łatwo było się domyślić kto mnie wołał.
Niechętnie obróciłam się w stronę dobiegającego mnie głosu i stanęłam twarzą w twarz z Andreasem.
Jak zwykle wyglądał nienagannie.
Miał na sobie krótkie czarne spodnie, a do tego luźną niebieską koszulkę, która idealnie podkreślała kolor jego oczu. Jasne włosy w lekkim nieładzie no i ten łobuzerski uśmiech…
- Nie ma wolnego miejsca? – udawał rozczarowanego – Chyba po raz kolejny mogę wybawić Cię z opresji. Siądź z nami. – wskazał na stolik, na końcu pomieszczenia, przy którym siedziało teraz czterech chłopaków i obserwowało naszą rozmowę.
- Bez przesady. Stoliki nie są aż tak duże. – machnęłam ręka i odwróciłam wzrok, udając wielkie zainteresowanie czekoladowymi ciastkami, które jakaś dziewczyna właśnie kładła na swój talerz.
- Chętnie się przysiądziemy. – zaszczebiotała Aurelia i posłała Andreasowi jeden ze swoich czarujących uśmiechów.
Nim zdążyłam ją powstrzymać, była już w połowie drogi do stołu, wskazanego chwilę temu przez chłopaka.
Starałam się przybrać spokojny wyraz twarzy i niechętnie podążyłam za koleżanką, myśląc w duchu, że zamorduje ją kiedy tylko znajdziemy się razem w pokoju.
Czułam, że będzie to najdłuższe śniadanie jakie kiedykolwiek przeżyłam.
Podeszłam do stolika i niepewnie stanęłam obok. Nie wiedziałam jak się zachować, ani co robić. Na szczęście Aurelia nie miała tego problemu, stała obok mnie i zachwycała się, że będzie jadła śniadanie z najlepszymi skoczkami narciarskimi.
Wymieniała różne imiona i wskazywała na chłopaków, ale czułam się jakby przemawiała do mnie po hebrajsku. Żadne z tych nazwisk nic mi nie mówiło, a twarzy zupełnie nie kojarzyłam. Poza jedną. Jednym z tych chłopaków był Kamil Stoch, o którym wczoraj rozmawiałam z Andreasem. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i wyciągnął dłoń w przyjacielskim geście. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam obok niego, gdyż to miejsce znajdowało się daleko od miejsca Andreasa.
- To jest Gregor Schlierenzauer. – wskazał na wysokiego chłopaka, z lekko podłużną twarzą i brązowymi włosami. Wydawał się być bardzo pogodny bo cały czas się uśmiechał, tak jak jego czekoladowe oczy. Następnie przedstawił mi Thomasa Morgensterna, wesołego blondyna z ładnie ułożonymi włosami i niebieskimi oczami. Prawie tak imponującymi jak Andreasa.
Na koniec wskazał na wysokiego chłopaka. Był z urody bardzo podobny do Thomasa.
Także miał niebieskie oczy i jasne włosy, ale nie były one już tak zadbane jak u drugiego skoczka. Nazywał się Michael Hayboeck.
Po przywitaniu się, zaczęłam przeżuwać swoją kanapkę i przysłuchiwałam się rozmowie prowadzonej po niemiecku. Wolałam jednak się nie odzywać, nie chcąc zwracać na siebie uwagi.
Michael także nic nie mówił. Cały czas wpatrywał się w swój talerz, nie zaszczycając nikogo ani jednym spojrzeniem. Nie robił na mnie szczególnie dobrego wrażenia, chociaż być może takie samo robiłam w tej chwili ja. Ale przynajmniej rozglądałam się wokoło i posyłałam nowo poznanym skoczkom miłe uśmiechy. On zachowywał się jakby nas tutaj nie było.
Thomas i Gregor byli zupełnie inni. Cały czas się śmiali i dogadywali sobie nawzajem.
Traktowali się jak bracia i wprowadzali bardzo przyjazną atmosferę.
Od czasu do czasu przerywali jednak żarty by zawiesić oko na Aureli, a konkretnie po to by pożreć ją wzrokiem. Ewidentnie im się spodobała. Nic dziwnego, wyglądała jak zwykle ładnie, a ponadto cały czas uczestniczyła w rozmowie, śmiejąc się razem z nimi.
Tak samo Blanka. Ja i Michael byliśmy jedynymi milczącymi osobami w tym towarzystwie.
- Jednego nie rozumiem. – zaczęła powoli Blanka, popijając sok z czarnej porzeczki – Skoro miał być to wyjazd zorganizowany dla skoczków austriackich, to gdzie reszta? I dlaczego trzymacie przy sobie Andreasa i Kamila?
- Pozostali mieli już inne plany, a mieliśmy dla siebie pięć darmowych biletów na wakacje w Miami, ufundowane przez trenera. – wyjaśnił Gregor, poprawiając włosy, opadające mu na czoło.
- Postanowiliśmy wziąć Wellingera i Stocha, bo mamy z nimi bardzo dobre kontakty, a poza tym nikomu nigdy nie zaszkodziła integracja między skoczkowa. – dodał Thomas, wygładzając lewą ręką obrus, który zwinął mu się pod łokciem.
- Lepiej mieć dobre kontakty z przyszłymi mistrzami. – potwierdził Andreas, zgodnie kiwając głową, a ja parsknęłam z pogardą, nie podnosząc wzroku znad talerza.
- Nasz Andi. – Kamil poklepał go po plecach – Nie martw się, z czasem można przywyknąć do tego charakterku. – zwrócił się do mnie i lekko się uśmiechnął.
Tak samo jak inni, był bardzo przystojny. Brązowe włosy opadały mu na czoło, a w zielonych oczach widać było wesołe iskierki. Samo jego spojrzenie dodawało otuchy.
- Interesujecie się skokami? – zapytał Thomas, przerywając niezręczną ciszę.
- Lena na pewno nie. – wtrącił się Andreas, nawet nie dając głosu dziewczynom – Poza Adamem Małyszem, zna tylko Kamila.
Stoch słysząc ten komentarz lekko się uśmiechnął. Nie był to jednak taki uśmiech jaki często wiedziałam u Andreasa. Był on radosny, a nie pełen wyższości i pewności siebie.
Gregor i Thomas przez chwilę udawali oburzonych, że można nie znać tak słynnych skoczków, ale po chwili im przeszło i wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Reszta śniadania minęła podobnie. Michael nie odezwał się ani słowem, a reszta wesoło sobie gawędziła.
- Kamil pójdziesz dzisiaj ze mną do centrum? – zapytał nagle Andreas, przełykając kawałek piernika, oblanego białą czekoladą – Muszę kupić sobie buty do biegania. – wskazał na dziurawe trampki, które miał teraz na nogach.
Przy wypowiadaniu tego pytania cały czas się na mnie patrzył, jakby mając nadzieję, że też na nie odpowiem. Ja jednak przeniosłam wzrok na sufit udając, że nic nie słyszę i nie widzę spojrzenia jakim obdarzyła mnie Aurelia. Ona także to dostrzegła.
- Jasne. – chłopak pokiwał energicznie głową.
- Uważaj, to nie będą szybkie zakupy, Andi ma stopy jak kajaki. – poinformował nas Gregor po czym razem z Thomasem przybili sobie piątkę pod stołem.
Nawet mnie nie udało powstrzymać się uśmiechu, Andreas skomentował to stwierdzenie obrażoną miną i zabrał się do dokończenia herbaty.
- To ty jesteś tym, który zabawia się z recepcjonistą? – zapytałam nagle, zupełnie nie zastanawiając się jak to zabrzmi. Ich nastrój udzielił się także mi. Musiałam znać odpowiedź na to pytanie.
Gregor wymienił znaczące spojrzenie z Thomasem po czym pokręcił głową i wskazał palcem na kolegę.
- To on. Zaliczył już połowę obsługi hotelowej. Nie wiem co będzie potem, chyba gościu od leżaków. – roześmiał się, a wszyscy mu zawtórowali.
Tylko Thomas nic nie odpowiedział, rumieniąc się lekko na twarzy.
Na pewno skrępowała go ta sytuacja.
Po skończeniu posiłku wyszliśmy z restauracji i skierowaliśmy się na zewnątrz.
Kamil z Andreasem wsiedli do srebrnego kabrioleta i pojechali do centrum handlowego.
Specjalnie trzymałam się od nich w dalekiej odległości, żeby nie zaproponowali mi towarzyszenia im. Kamila chętnie poznałabym lepiej, ale nie miałam ochoty spędzać najbliższych kilku godzin w towarzystwie Wellingera.
Gregor z Thomasem wybrali się na spacer z Aurelią. Szła pośrodku i widać było jak ubiegają się o jej względy. Ona na pewno też to zauważyła i możliwe, że cieszyła się z tego powodu.
Dobrze zdawała sobie sprawę jak reagują na nią chłopcy i nigdy jej to nie przeszkadzało.
Blanka poinformowała mnie, że wraca do pokoju, bo po dzisiejszym śniadaniu dostała nagłego przypływu weny na pełen humoru wiersz. Popędziła do windy i szybko wcisnęła guzik. Przestępowała z nowi na nogę, co robiła zawsze kiedy była zniecierpliwiona.
Czułam, że powstanie dzisiaj bardzo dobry utwór.
Wszyscy się rozeszli, zostałam sama… sama z Michaelem.
- Co teraz będziesz robił? – zapytałam pogodnym tonem, chcąc wkręcić go do rozmowy. Może nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia, ale pewnie po prostu miał zły dzień. Raczej nie zachowywał się tak dziwnie zawsze.
- Nie wiem. – wzruszył ramionami – Coś, do czego nie jest potrzebne towarzystwo . – dodał i zniknął za drzwiami wejściowymi hotelu, a ja nie wiedząc co ze sobą zrobić wybrałam się na spacer po plaży.
Świeże, morskie powietrze. To na pewno dobrze mi zrobi. Będę mogła przemyśleć sprawy dotyczące wszystkich rzeczy, które zostawiłam na te dwa miesiące w Polsce. Dotyczące osób, które tam zostały, a zwłaszcza tej jednej…



Teraz z dedykacją dla Niny, która zawsze ma racje i daje świetne rady.
Muszę Ci się odwdzięczyć tańcem podziękowania przed naszym filmem haha <3

i dla Kasi, która ma cudowne plany na przyszłość i razem z nią będę je spełniać,
bo siedzenie pod drzewem Andreasa Wellingera to moje marzenie haha <3

4 komentarze:

  1. Swieeeetny rozdział ; 33
    Czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Link znalazłam na Fb , więc postanowiłam natychmiast ogarnąć tworzące się opowiadanie.
    Pięknie ! Zapowiada się bardzo ciekawie.
    Twórcze , ładnie zobrazowane stylistycznie.
    Czekam na kolejne !:D
    http://difficult-love-austria.blogspot.com/ Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje bardzo :) + już patrzę na twojego bloga :)

      Usuń
  3. Michi, Michi, Michi. Greg, Greg, Greg. Andi, Andi, Andi. Ja tak mogę w nieskończoność. Plus Kraus, ale tu niestety go nie ma ;/
    Rozdział świetny, tyle się dzieje, a niby nic się nie dzieje, bo to zwykłe śniadanie!
    Michael to taki małomówny gostek, ale jak widać Lena sie nim zainteresowała (chyba). Aurelia... leci chyba na każdego i każdy na nią.
    Thomas zaliczył połowę obsługi hotelowej? To mi pasuje do koncepcji jego paskudnego charakterku^^

    OdpowiedzUsuń