niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 15

Kiedy następnego dnia obudziłam się i zeszłam na śniadanie Andreas już był w hotelu i wesoło gawędził z moimi przyjaciółmi. Nie sądziłam, że przyjedzie tak wcześnie, miałam nadzieję, że będę miała trochę więcej czasu na przemyślenie jego wczorajszych słów, które bardzo mnie zaskoczyły. Mimo wszystko, czułam się dziwnie zadowolona i nawet podobało mi się to co usłyszałam. Jedyną przeszkodą, która wyraźnie blokowała mi wszystkie możliwości rozegrania w ciekawy sposób naszej znajomości, był Daniel, ale postanowiłam o nim nie myśleć.
- Już jesteś. – uśmiechnęłam się ciepło do Niemca, na co on odpowiedział tym samym.
Czułam, jak mój żołądek zaczyna tańczyć jakiś taniec, a serce osiąga rozmiar arbuza.
O co chodzi? – pytałam samą siebie, ale nie chciałam odpowiadać sobie na to pytanie, za bardzo bałam się odpowiedzi, którą bym sobie udzieliła.
Podczas wspólnego śniadania, który stał się naszą tradycją niewiele mówiłam, byłam pogrążona w swoim własnym świecie, zamieniłam się miejscami z Blanką, która dzisiaj była wyjątkowo rozgadana. Wymieniłam tylko kilka uwag z Kamilem i Michim, którzy siedzieli obok mnie i z rozbawianiem słuchałam żartów Gregora i Thomasa.
Kiedy odkładałam talerz, na stos innych brudnych naczyń, poczułam, że ktoś kładzie dłonie na moich ramionach. Obróciłam się, był to Andreas. Jego oczy błyszczały z podekscytowania, a siniak który kiedyś widniał pod lewym okiem był już prawie niewidoczny.
- Mam propozycję na dzisiejszy wieczór i nie ma opcji żebyś jej nie przyjęła. – ściągnął ręce z moich ramion i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Akurat dzisiaj, wyjątkowo, nie mam nic do roboty i jestem wolna. – odparłam z przekąsem.
- Świetnie, więc dzisiaj o 20, przed głównym wejściem w hotelu. – poinformował mnie, a następnie obrócił się i zniknął za drzwiami jadalni.
Zmarszczyłam czoło w zamyśleniu. Dlaczego tak szybko zniknął? Nie mógł powiedzieć mi czegoś więcej? Jeżeli liczy na to, że będę wyczekiwać cały dzień godziny 20 i nie będę o niczym innym myślała, to jest w błędzie. Aż tak bardzo nie zależy mi na tym spotkaniu.

Jednak już po 2 godzinach przekonałam się, że jeżeli tak myślał, to miał rację. Od śniadania, myślałam tylko o tym co szykuje Andreas i dlaczego robi z tego taką tajemnice.
Inni skoczkowie, na pytanie, czy wiedzą co knuje Andi odpowiadali mi lekkim uśmieszkiem, bądź też zbywali mnie wzruszeniem ramion.
- Nie mów, że nie możesz się doczekać. – zaśmiał się Kamil, mrużąc śmiesznie oczy.
- Wcale tak nie jest. – siliłam się na obojętny ton – Czyta ciekawość i tyle…
- I tyle…- powtórzył po mnie, cały czas bacznie mi się przypatrując.
- No co? – zniecierpliwiłam się i włożyłam dłonie do przednich kieszeni krótkich spodenek.
- Wpadłaś! – krzyknął, po czym z szerokim uśmiechem opuścił pokój i zostawił mnie samą.
Z westchnieniem rzuciłam się na swoje miękkie łóżko. Mylił się. Wcale nie wpadłam. Nie zakochałam się w Andreasie, prawda? Przecież jest Daniel… był… w zasadzie to już sama nie wiem.

Około godziny 19 rozpoczęłam przygotowania. Po długim zastanowieniu, w końcu wyciągnęłam z szafy, krótką sukienkę w kwiatowe wzory, z odsłoniętymi plecami. Była to jedna z najładniejszych sukienek jakie miałam. Przeglądnęłam się w lustrze i wykonałam kilka obrotów. Prezentowałam się całkiem nieźle. Potem przeszłam do dalszej części zadania.
Pomalowałam rzęsy czarnym tuszem, a na powieki nałożyłam jasnobrązowy cień. Następnie pociągnęłam usta jasnym błyszczykiem. Postanowiłam, że włosy pozostaną rozpuszczone i pozwolę moim falom swobodnie spływać na gołe plecy.
Wystarczy. – pomyślałam – Nie chcę, żeby pomyślał, że stroję się tak dla niego. Żeby zachować równowagę, włożyłam na bose stopy japonki i już pół godziny przed czasem byłam gotowa do wyjścia.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – zawołałam, chowając do kosmetyczki tusz, którym się przed chwilą malowałam.
Drzwi otworzyły się i wyglądnął zza nich Michael, który gwizdnął na mój widok.
- Cudownie wyglądasz. – powiedział, wywołując tym stwierdzeniem wypieki na moich policzkach. – To dla niego?
- Dla kogo? – zapytałam, udając dziewczynę mającą niespełna rozumu.
- Czyli tak. – stwierdził i usiadł na łóżku obok mnie.
Nie odpowiedziałam na to, tylko uśmiechnęłam się lekko, gładząc kwiatową sukienkę.
- Jeżeli to cię pocieszy, to Andi stoi już pół godziny przed lustrem i przymierza wszystkie koszule, które wziął ze sobą. Jest gorszy niż baba. – dodał – W końcu ty już się z tym uporałaś.
Dałam mu kuksańca w żebro i roześmiałam się. Uwielbiałam Michiego, tak samo jak Kamil zawsze świetnie się z nim gadało i potrafił mnie rozbawić.
- Szczęściarz z tego Andreasa… - powiedział zamyślonym tonem, wpatrując się w ścianę przed nami, pokrytą jasnozieloną farbą.
- A ty nie masz nikogo? – spojrzałam na niego zaskoczona. Byłam pewna, że ma kogoś w Austrii. Był naprawdę przystojny, a dodatkowo świetnie skakał.
- Miałem. – odpowiedział cicho – Zerwała ze mną zaraz przed naszym przyjazdem tutaj. Dlatego na początku byłem taki dziwny. Przepraszam.
- Nie ma problemu. – odparłam spokojnie i położyłam mu głowę na ramieniu.
To dlatego wtedy zachowywał się jak gbur i nie chciał z nikim rozmawiać. Zawsze mnie to zastanawiało. Niesprawiedliwie go wtedy oceniłam, zresztą robię to z połową ludzi na tym świecie. Wyrabiam sobie o nich opinię, jeszcze zanim zdążę ich dobrze poznać.
- Nie zatrzymuje Cię. – Michi spojrzał na zegarek, który miał założony na lewej ręce. Jest już za pięć 20, lepiej żebyś się nie spóźniła. Życzę udanego wieczoru. – pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł z pokoju.
Ja jeszcze narzuciłam na plecy czarną chustkę, a chwilę później zrobiłam to samo, cicho zamykając za sobą drzwi do hotelowego pokoju.

Kiedy zeszłam do holu, Andreas już tam był i siedział w kremowym, skórzanym fotelu.
Był ubrany w czarne, krótkie spodnie sięgające mu do kolan i błękitną koszulę, która podkreślała kolor jego cudownych oczu, a jego włosy prezentowały artystyczny nieład. Wyglądał nieziemsko. Powinno się zabronić posiadania takich oczu, albo wprowadzić ustawę, która mówiłaby, że chłopcy z takimi cudownymi oczami muszą chodzić codziennie w ciemnych okularach. Chyba, że dla równowagi mieliby wielki nos, lub ogromne uszy. Wtedy można by im było na to zezwolić.
Kiedy tylko mnie zauważył, wstał i zlustrował mnie spojrzeniem od stóp do głowy.
- Wow. – wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Wyglądasz…. Wyglądasz prze…pięknie. – wydukał i wyjął zza pleców czerwoną różę, której wcześniej nie zauważyłam.
- Dziękuję. – odparłam, trochę zawstydzona – I za komplement i za różę. – wskazałam na kwiat, który teraz ja trzymałam w ręce. – No i ty też wyglądasz całkiem nieźle.
Andreas zaśmiał się cicho, a następnie chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy? – zapytałam zdezorientowana.
- Niespodzianka! – wykrzyknął i przyspieszył kroku.
- Nie mów, że zaraz zawiążesz mi oczy i będziesz prowadził jak niewidomą. – westchnęłam, dziękując w duchu za to, że ubrałam japonki, a nie eksperymentowałam z butami na obcasie.
Niemiec zatrzymał się i spojrzał na mnie rozbawiony.
- W zasadzie nie pomyślałem o tym… ale skoro nalegasz.
Ściągnął mi z pleców czarną chustę, którą nałożyłam przed wyjściem i zawiązał mi ją na oczach.
- To już jakieś przegięcie. – jęknęłam, próbując rozwiązać sobie supeł z tyłu głowy, jednak nic z tego, był za mocny.
- Nie marudź. – poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi, a następnie położył mi dłonie na talii i kazał iść prosto.
Wstrzymałam oddech i starałam się nie zwracać uwagi na to, że moje ciało zalała fala gorąca i miałam wrażenie, że zaraz runę jak długa na piasek. Mam nadzieję, że w razie potrzeby Andi orientuje się w pierwszej pomocy.
- Rozluźnij się. – szepnął mi prosto do ucha, a ja poczułam gęsią skórkę, rozchodzącą się na moich rękach.
- Przestań! – zatrzymałam się i krzyknęłam, niezbyt głośno, gdyż moje ściśnięte gardło na to nie pozwlało.
- Co mam przestać? – zapytał i chociaż go nie widziałam, byłam pewna, że teraz na jego twarzy gościł łobuzerski uśmieszek, wyrażający satysfakcje.
- Po prostu nie rób… tego. – odetchnęłam głęboko, każąc w myślach mojemu ciału się uspokoić.
- Zapytałbym czego, ale nie chcę Cię złościć. – stwierdził, a w tonie jego głosu było słychać, że powstrzymuje się od śmiechu. – Idziemy dalej. – zarządził i ponownie położył mi dłonie w talii.
- Nie. – zaprotestowałam. Po prostu mów w którą stronę mam iść, dam sobie radę. – wyrwałam się z jego uścisku i czekałam na instrukcje.
- Cały czas prosto. – poinformował mnie i usłyszałam jak cicho parska śmiechem.
Chciałam dać mu kuksańca między żebra, ale nie wycelowałam i mój łokieć trafił w powietrze.
Z westchnieniem obróciłam się w przeciwną stronę i zaczęłam iść.
- Nie tutaj. – Niemiec delikatnie złapał mnie za łokieć i wskazał dobry kierunek.
Po kilku minutach wolnego marszu, powiedział, że mogę się zatrzymać, co przyjęłam z wielką ulgą.
- Możesz mi już to zdjąć? – wskazałam na czarną chustę, obwiązaną dookoła mojej głowy.
Po chwili odwiązał mi chustkę, która przysłaniała mi widok na cały świat, a moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków jakie widziałam.
W oddali, w świetle gwiazd, znajdujących się nad nami, połyskiwał spokojny ocean. Na pisaku, tuż przed nami był rozłożony duży, brązowy koc, na którym leżała gitara, otoczona małymi świeczkami. Paliły się one jasnoniebieskim płomieniem.
Otwarłam usta ze zdziwienia i zakryłam sobie usta ręką.
- Podoba Ci się? – zapytał Andreas.
Nie mogłam wydobyć z siebie słowa, jedyne co byłam w stanie zrobić to pokiwać głową i stać tam dalej, wpatrując się w to co zorganizował dla mnie Andi. Dla mnie i tylko dla mnie. To było niesamowite.
- Jednak jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś. – poinformował mnie i podniósł, leżącą na kocu gitarę. – Pewnie już nie pamiętasz… - zaczął, przeczesując sobie dłonią burzę jasnych włosów - …jak spacerowaliśmy promenadą i zobaczyłaś młodego muzyka, grającego na gitarze. Bardzo Ci się to spodobało… a ja nie chciałem być gorszy, więc nauczyłem się jednej piosenki… dla Ciebie. Nie będę ukrywał, że jest to jedna z najprostszych jaką znalazłem, ale naprawdę przy trochę trudniejszych wymiękałem i łamały mi się palce na gryfie. – zaśmiał się cicho, a ja nadal wpatrywałam się w niego ze zdumieniem.
- Usiądziesz? – spytał prawie szeptem i poklepał puste miejsce na kocu, obok niego.
Bez słowa zrobiłam to o co mnie poprosił, a Niemiec zaczął grać na gitarze.
A właściwie to brzdękolić, ale to było bez znaczenia. Nie robiło mi też różnicy to, że zagrał ,,Wlazł kotek na płotek”. To w dalszym ciągu była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek chłopak dla mnie zrobił. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, jak marszczy nos kiedy siedzi skupiony i stara się nie popełnić żadnego błędu.
Kiedy skończył grać wybuchnę łam głośnym śmiechem.
- Świetnie to zagrałeś, naprawdę. – mówiłam to między przerwami mojego śmiechu, ale byłam pod wielkim wrażeniem. Nauczył się grać na gitarze, tylko po to by sprawić mi przyjemność.
Andreas nie wytrzymał długo i także zaczął się śmiać, tak że już po chwili leżeliśmy na kocu i śmialiśmy się w niebogłosy. Gdyby ktoś teraz nas zauważył, pomyślałby, że uciekliśmy z zakładu psychiatrycznego.
Kiedy już się trochę uspokoiliśmy, odłożył gitarę na bok i usiadł, a ja podążyłam w jego ślady.
Milczeliśmy. Ja nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, dalej oczarowana jego postawą, a Andiego chyba bardzo zmęczyła gra na gitarze.
W pewnym momencie odwrócił się w moją stronę i położył mi dłoń na ramieniu. Myślałam, że ma mi coś do powiedzenia, jednak nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego przyciągnął mnie do siebie, ujął kosmyk moich włosów i owinął go sobie wokół palca. Drugą dłonią zaczął gładzić mnie po policzku i pochylił się w moją stronę. Nie minęło kilka sekund jak nasze wargi się złączyły. Intensywność tego uczucia całkowicie mnie sparaliżowała.
Na początku całował mnie bardzo delikatnie, ledwie muskał moje wargi swoimi, jakby bał się, że może mnie wystraszyć. Na moment odsunął swoją twarz od mojej i wyszeptał:
- Wciąż tutaj jesteś.
Nasze przyspieszone oddechy się zmieszały a ja uśmiechnęłam się, wspominając nasz ostatni niedoszły pocałunek, kiedy uciekłam zanim zdążył cokolwiek zrobić.
Po chwili delikatnie uniósł wskazującym palcem moją brodę i ponownie odnalazł moje usta.
Tym razem pocałował mnie już mocniej, a mój mózg nie był w stanie wydedukować niczego innego poza parę: „mmmm” które odbijały się echem w mojej głowie. Czułam się cudownie, a zarazem miałam wrażenie, że właśnie kopnął mnie prąd i nie miałam żadnego poczucia świadomości. Oparłam dłonie na jego piersi, a on włożył mi rękę we włosy i przeczesał je palcami. Potem przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. Nawet nie zauważyłam kiedy ten nieśmiały pocałunek, przemienił się w dużo bardziej odważny. Andreas był coraz bliżej i w pewnym momencie delikatnie mnie popchnął i przewrócił na plecy. Nasze usta chwilowo się od siebie oderwały, co doprowadziło do cichego jęku, który wyrwał się z moich ust. Byłam kompletnie pozbawiona tchu.
Andreas widząc to, uśmiechnął się szeroko i odparł rozbawiony:
- Lena, spokojnie. Oddychaj, wdech i wydech, wdech i wydech…
- To nie do wiary, że jesteś taki zarozumiały. – westchnęłam, przewracając oczami.
- Przepraszam. – szepnął z twarzą przy mojej szyi, a jego miętowy oddech połaskotał mnie po policzku. – To jest takie cudowne uczucie, że z mojego powodu, zapominasz jak się oddycha. – położył swoje dłonie na mojej tali, co spowodowało kolejny znik powietrza w moich ustach.
- Chłopcy to najbardziej męczące stworzenia na świecie. – wysapałam, patrząc jak napawa się moim bezbronnym widokiem – Zaraz po emerytowanych urzędnikach, sprzedawcach w sklepie z bielizną i starszymi paniami w autobusie.
Andi zaśmiał się cicho, patrząc mi głęboko w oczy, czym doprowadził mnie do szaleństwa. Miałam wrażenie, że pływam w oceanie radości. Jasne iskierki wręcz pryskały z jego oczu.
Jeszcze raz pogłaskał mnie kciukiem po zarumienionym policzku i podarował mi krótki, lecz intensywny pocałunek, a następnie wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- Nadal jesteś mi winna taniec. – przypomniał, a ja zwlekłam się z koca i podałam mu dłoń.
Andreas wyciągnął z kieszeni telefon, wybrał jakąś piosenkę, po czym odgarnął mi włosy z czoła i zaczesał je za ucho, do którego wsadził mi słuchawkę.
W moim uchu rozbrzmiała dobrze znana mi piosenka, którą bardzo lubiłam.
https://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00 <------- oto ona
Wsadził telefon do kieszeni spodni, po czym objął mnie mocno w pasie, a ja przytuliłam się do niego i oparłam głowę na jego silnym ramieniu. Czułam się bezpiecznie jak nigdy i miałam wrażenie, że już nic nie jest w stanie zburzyć tego cudownego momentu.
Kołysaliśmy się tak w swoich objęciach, do muzyki i fal oceanu uderzającego o brzeg, a ja modliłam się aby ta chwila trwała wiecznie, ponieważ nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz. 



Przepraszam, że tak długo kazałam czekać na ten rozdział. Na ten rozdział, który myślę, że wam się bardzo spodoba. :)
Jak widzicie jestem niepoprawną romantyczką, najpierw zachód słońca, potem spadająca gwiazda, teraz romantyczny taniec na plaży, Andreas grający na gitarze, świece na kocu, w tle spokojny ocean... zwariować można haha, mam nadzieję, że wam się to podoba :D
+ Mam do was prośbę, niech każdy kto to przeczyta zostawi po sobie komentarz, jakaś wypowiedź, minka, obojętnie co, żebym wiedziała ilu was jest :)


Z dedykacją dla Kasi, wszystko będzie dobrze <3

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 14

Rano, kiedy przyjechaliśmy do szpitala okazało się, że Andreas musi poleżeć jeszcze tutaj kilka dni, gdyż podczas prześwietlenia wykryto jakiś uraz w okolicach kręgosłupa i Niemiec powinien zostać przez pewien czas pod opieką lekarzy. Nie muszę chyba dodawać, że nie był tym faktem zachwycony. Musieliśmy przez kilkanaście minut słuchać jego marudzenia, że przyjechał tutaj na wakacje a nie do szpitala.
- Trzeba było się nie popisywać… Chociaż może się okazać, że pobyt tutaj wyjdzie Ci na dobre. – stwierdził Thomas, rzucając mi badawcze spojrzenie.
- No co? – rzuciłam lekko poirytowana.
- Nic. – uniósł dłonie w geście kapitulacji, po czym włożył je do kieszeni spodni.
- Dobra, dajcie spokój. Przecież widzę, że nie chcecie tu siedzieć. Możecie jechać do hotelu. Kilka dni posiedzę sam, nic mi się nie stanie. – odezwał się Andi, wykonując rękoma gest, wyganiania nas z sali.
- Możemy się zamieniać. – wpadł na pomysł Michael – Nie ma sensu siedzieć tu całą grupą.
Ja posiedzę z Tobą do obiadu, a potem ktoś mnie wymieni. – obrzucił nas pytającym spojrzeniem, a kiedy się zgodziliśmy, zostawiliśmy go samego i ruszyliśmy do hotelu.

Spędziliśmy cały dzień na plaży, grając w siatkówkę, pływając w morzu i opalając się. Było okropnie gorąco, ale chwilę ulgi znaleźliśmy w zimnych koktajlach, które kupiliśmy w pobliskim barze. Po obiedzie do szpitala pojechał Kamil, natomiast na wieczór rola towarzysza Andreasa została przydzielona mi. Dziewczyny bardzo cieszyły się, że spędzę z nim trochę czasu sam na sam… i ja właściwie też.
O godzinie 18 pojawiłam się w drzwiach Sali 206, gdzie aktualnie przebywał.
- Niespodzianka! – zawołałam od progu, podając mu zimną Coca- colę, którą kupiłam w automacie na parterze.
- Bardzo miła niespodzianka. – uśmiechnął się promiennie i usiadł na łóżku, robiąc mi przy tym trochę miejsca. Mimo wszystko wolałam jednak usiąść na wygodnym krześle.
Wyjęłam z torebki jakiś niemiecki kryminał, który wcisnął mi Michi i położyłam na stoliku, znajdującym się obok łóżka. Sama natomiast wzięłam do ręki książkę, którą przywiozłam z Polski i otworzyłam na stronie gdzie ostatnio skończyłam.
- Będziemy czytać? – zrobił zawiedzioną minę, niechętnie obracając w rękach swój kryminał.
- A co innego proponujesz? – oderwałam wzrok od książki i zamknęłam ją zapamiętując na jakiej stronie skończyłam.
- Możemy iść na spacer. – odezwał się po chwili namysłu – Tylko mam się nie przemęczać.
- Tak jest. – zasalutowałam mu, na co wybuchł śmiechem.
Po chwili szliśmy już obok siebie, przemierzając kolejne długości szpitalnego deptaku.
Na początku żadne z nas nic nie mówiło, lecz po kilku minutach rozmowa sama się rozkręciła.
Andreas był inny niż wszyscy chłopcy, których dotąd poznałam. Miał bardzo ciekawe zdanie o świecie i specyficzne poczucie humoru, które bardzo polubiłam. Nie należał do takich, którzy gadają tylko o meczach piłki nożnej i najnowszych grach komputerowych. Był o wiele dojrzalszy od moich rówieśników, a starszy ode mnie zaledwie o rok.
Obeszliśmy dookoła cały szpital kilka razy, aż w końcu uznał, że jest już zmęczony i możemy wracać do środka. Kiedy weszliśmy do budynku zalała nas fala przyjemnego chłodu, upał w Stanach, był czasami naprawdę nie do zniesienia.

- Chodźmy jeszcze na dół, do magazynu. – poprosił mnie Andi, kiedy chciałam wejść na schody – Michi zostawił mi tam dwa litry zimnej wody.
- W porządku. – pokiwałam głową i ruszyłam za nim.
Zeszliśmy po stromych schodach i przeszliśmy długi korytarz, żeby w końcu dostać się do magazynu.
- Nie mógł ci zostawić tego w sali? – zapytałam.
- Tutaj jest lodówka. – odparł i przyłożył do jakiegoś czujnika bloczek, który dostał wczoraj od lekarzy. Coś piknęło, Andi otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia, a ja za nim.
Podszedł do dużej lodówki, otworzył ją i wyciągnął stamtąd dużą butelkę wody. Kiedy się obrócił, spojrzał przerażony ponad moje ramię i krzyknął:
- Lena, trzymaj drzwi!
Zanim dotarło do mnie, czego on ode mnie chce, drzwi zamknęły się z trzaskiem. Podeszłam do nich i gwałtownie pociągnęłam je w moją stronę. Nic. Zaczęłam napierać na nie całym ciałem i je popychać. Też bez efektu.
- To na nic się nie zda. – poinformował mnie Andreas – Można je otworzyć tylko od zewnątrz, tym bloczkiem. – otworzył dłoń, w której trzymał małą kostkę.
- To idiotyczne. – westchnęłam – Kto tak strzeże, miejsca z jedzeniem, że nie da się go otworzyć od zewnątrz. – jeszcze raz pociągnęłam za klamkę, jednak tak jak mówił Niemiec, cały czas były zamknięte i nie chciały dać się otworzyć.
- Mogłeś mi powiedzieć. – zauważyłam – Teraz będziemy tu czekać, aż ktoś zgłodnieje lub zechce się napić. – zrezygnowana usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę.
Chłopak podążył w moje ślady i już po chwili siedzieliśmy obok siebie, nic nie mówiąc.
- Zawsze lądujemy gdzieś razem, w sytuacji bez wyjścia, na zepsutym samochodzie, w pokoju bez klamek… - stwierdziłam nieco rozbawiona.
- Jesteś pewien, że nie da się stąd inaczej wyjść? Czy będzie tak jak z tym autem? – przypomniałam mu, patrząc na niego z powątpieniem.
- Nie, tym razem na serio utknęliśmy. – powiedział poważnie, lecz miałam wrażenie, że przez jego buzię przebiegł blask uśmiechu na wspomnienie tego wydarzenia.
Schowałam twarz w dłoniach, nie miałam ochoty spędzać tutaj całego wieczoru, zamknięta w czterech ścianach, czekając aż ktoś w końcu nas wypuści. Dodatkowo nie wiem jak długo będziemy zmuszeni tu siedzieć, a spędzanie dużej ilości czasu w małych pomieszczeniach mnie przeraża.
- Mam klaustrofobię. – wyznałam po cichu.
- To nic, jestem tutaj z tobą. – uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, ale nie poprawiło to mojego samopoczucia. – Może porozmawiajmy o czymś, żebyś zapomniała o swoim lęku? – zaproponował.
Zrezygnowana wzruszyłam ramionami, czekając aż sam podejmie jakiś temat. Przez chwilę milczał, lecz w końcu przejechał swoją dłonią po jasnych włosach, co robił zawsze kiedy się denerwował i zapytał:
- Kim jest Daniel?
Zaskoczona podniosłam na niego wzrok, otwierając ze zdumienia buzię.
- Co… co ty… skąd… ty… - wydukałam, nie wierząc w to jakie pytanie mi zadał.
- Aurelia coś o nim wspomniała. – przyznał – Jednak nie chciała mi zdradzać niczego więcej, twierdząc, że jak będziesz chciała to sama mi o tym powiesz… a więc, chcesz mi powiedzieć? – utkwił we mnie uważne spojrzenie, swoich błękitnych oczu, a ja cieszyłam się, że siedzę, bo w innym wypadku prawdopodobnie przewróciłabym się z wrażenia, jakie wywarł na mnie jego wzrok.
- Ja myślę… ja nie jestem jeszcze na to gotowa. – odparłam, przenosząc wzrok na lodówkę, stojącą po drugiej stronie pokoju. – Zresztą nie ma tutaj nic ciekawego do opowiadania. – starałam się, żeby mój głos brzmiał beztrosko, jednak po jego minie zorientowałam się, że mi to nie wyszło.
- Dobrze. – rzekł spokojnie, zataczając kciukiem małe kółka na swoim kolanie.
- Może to ty powiesz mi o swoich miłosnych przygodach? – zaproponowałam, nerwowo rozglądając się wokoło, miałam wrażenie, że to pomieszczenie robi się coraz mniejsze. Zamknęłam oczy i uspokoiłam oddech. Dam radę, w końcu ktoś musi tutaj przyjść.
- Też nie ma co opowiadać… wykorzystałem wiele dziewczyn. – przyznał, tym razem unikając mojego wzorku.
 - Chciałeś zrobić to samo ze mną, prawda? – postawiłam wszystko na jedną kartę. Chciałabym móc się dowiedzieć, w co ten chłopak naprawdę gra. Może to był dobry moment.
- Tak chciałem… - zawiesił na moment głos – Tylko, że w twoim przypadku, wydarzyło się coś niespodziewanego, co nie miało miejsca z żadną inną.
- Tak? Co to takiego? – wstrzymałam oddech, wyczekując na odpowiedź, która za chwilę miała paść z jego ust.
- W Tobie się zakochałem.
Tym razem powstrzymałam swój odruch otwarcia buzi na całą szerokość. Nie sadzę, żeby ktokolwiek mógł wyglądać korzystnie z taką miną. Siedziałam tylko w ciszy i wpatrywałam się w białą ścianę. Co miałam odpowiedzieć? Podziękować? Nie to byłoby głupie.
Co w ogóle powinnam o tym myśleć? Cieszyć się? W gruncie rzeczy naprawdę go polubiłam, ale mimo to, że zaczęliśmy od nowa, nie zapomniałam o naszym wcześniejszym konflikcie.
Czekać czy jeszcze coś powie? Aurelia na pewno wiedziałaby co robić na moim miejscu.
- Nie musisz nic mówić. – dodał szybko, jakby zauważając moje zmieszanie.
Rozglądnęłam się wkoło. Starałam się nie myśleć, o tym co mi powiedział, teraz miałam jeszcze jeden problem, pokój skurczył się do minimalnych rozmiarów, a ja zaczynałam mieć trudności ze złapaniem powietrza. Skuliłam się w sobie i objęłam rękami kolana.
- Spokojnie, zaraz ktoś po nas przyjdzie. – próbował uspokoić mnie Andreas, ale ja czułam się jeszcze gorzej, miałam wrażenie, że zostanę tutaj na zawsze, ściśnięta przez ciemne ściany i już nigdy nie będę wstanie ujrzeć świata.
Wydałam z siebie dziwny, piskliwy jęk. Andreas delikatnie mnie objął, a ja położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
Niech to się skończy. – błagałam w myślach – Wyjdźmy już stąd.
Przez kolejne dwadzieścia minut siedziałam skulona w jego ramionach, czując jego ciepły oddech na swoim policzku. Cały czas miałam zamknięte oczy i wyobrażałam sobie, że jestem na dużej plaży. Mam do dyspozycji wielką przestrzeń i razem z przyjaciółkami kąpiemy się w morzu.
Nagle usłyszałam charakterystyczne piknięcie przy drzwiach. Gwałtownie otworzyłam oczy i szybko rzuciłam się ku nim. Kiedy wypadłam na korytarz, odetchnęłam z ulgą i oparłam się o ścianę, biorąc głębokie wdechy.
Andreas uśmiechnął się do mnie ciepło, chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy po schodach, kierując się do sali, w której leżał.
- Nigdy więcej. – odparłam, ciężko siadając na krześle, obok jego łóżka.
Spojrzałam na zegar, wiszący nad drzwiami. Wskazówki ustawione były na godzinie 20.
Spędziłam tutaj sporo czasu, powinnam już wracać do hotelu, chociażby po to, aby uniknąć złośliwych komentarzy ze strony Thomasa i Gregora.
- Będę się zbierać. – wstałam i zarzuciłam na ramię torebkę, leżącą na podłodze. – Zobaczymy się jutro.
- Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski… Słowik to, a nie skowronek się zrywa! – Andreas zmodulował swój głos na bardzo wysoki i przyłożył sobie prawą dłoń do piersi.
- Och, cicho bądź Julio. – zaśmiałam się głośno. Nigdy nie podejrzewałabym go o znajomość cytatów z Romea i Julii. Pozytywnie mnie tym zaskoczył.
- Nie spodziewałaś się. – zgadł, a na jego twarzy pojawił się triumfujący uśmieszek.
Zgodnie pokiwałam głową, po czym pochyliłam się nad nim i dałam mu szybkiego całusa w policzek, a następnie szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć, że go zaskoczyłam. Nie spodziewał się czegoś takiego. Szczerze mówiąc ja też nie. Mimo to, wychodząc ze szpitala, czułam, że na buzię wpełza mi uśmiech podobny do tego, który widziałam przed chwilą na jego twarzy.


Dobra, to jednak jeszcze nie ten rozdział, który miał się tak wam spodobać, został on odłożony na nieco później, ale obiecuję, że to już niedługo. :D
Przepraszam za to opóźnienie, ale najpierw egzaminy, potem remont w domu i nie miałam kiedy pisać. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, bo jadę z klasą na zieloną szkołę, ale postaram się go zamieścić jak najszybciej.
Jak wam się podoba fragment z Romeem i Julią? :P
Od razu mówię, że nie mam klaustrofobii, więc nie mam pojęcia jak takie coś się objawia, czy się krzyczy czy nie może złapać oddechu, ale mam nadzieję, że jakoś poradziłam sobie z tym opisem. :)
+ oglądacie Eurowizję? Jak wam się podobał wysęp Polski? Za kim jesteście? (oczywiście nie licząc naszego kraju) :)
Do następnego! :*