sobota, 1 marca 2014

Rozdział 6




Moje koleżanki już od dwóch godzin opalały się na plaży. To jednak nie było dla mnie.
Podczas gdy one paliły się na słońcu ja postanowiłam pobiegać. Teraz, ciężko oddychając stałam w wodzie po kostki i odpoczywałam po męczącym biegu.
Spięte wcześniej włosy rozpuściłam i teraz swobodnymi falami opadały mi na plecy.
Zamknęłam oczy wsłuchując się w szum oceanu. To zawsze mnie uspokajało.
Słoneczne promyki radośnie tańczyły mi po twarzy, a ja tylko uśmiechnęłam się do siebie.
Cudowne uczucie. Mogłabym tak trwać wiecznie.
Sama, ogarnięta wiecznym spokojem, posiadająca własną przestrzeń do której nikt poza słońcem i oceanem nie ma wstępu.
Rozmyślałam sobie przez dobre parę minut, stojąc w miejscu i rozkoszując się tą chwilą.
Nagle wszystko się zburzyło. Moja strefa została przerwana. Poczułam czyjąś obecność.
Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na prawą stronę. Stał tam nikt inny jak Andreas Wellinger, który także oczarowany wpatrywał się przed siebie.
Zgrabnie go wyminęłam i zaczęłam iść wzdłuż plaży, moje stopy cały czas zanurzone były w wodzie. Modliłam się o to, by nie musieć go dzisiaj widzieć, ale w głębi serca wiedziałam, że to nie możliwe.
- Przepraszam. – usłyszałam, że chłopak podąża za mną.
Wściekła nic nie odpowiedziałam, tylko przyspieszyłam tempo.
- Przepraszam, jasne?! – wykrzyczał, nie zatrzymując się nawet na moment.
- To nic nie zmieni, okłamałeś mnie. – wycedziłam przez zęby, nawet się nie odwracając.
- Dobrze wiesz, że w innym wypadku nie chciałabyś ze mną spędzić sam na sam ani minuty! A ja potrzebowałem twojego towarzystwa, chciałem, żebyś mnie w końcu polubiła! – jego głos przybrał błagalny ton. Mimo to, że go nie widziałam, byłam pewna, że jego oczy o kolorze błękitnego nieba, przykryła teraz szara mgła smutku.
- Nie wszyscy muszą Cię lubić Wellinger! – odkrzyknęłam.
- Nie, nie wszyscy, ale chciałbym żebyś ty to zrobiła. – zawołał nieco ciszej i zaczął biec, o czym poinformowały mnie pluski wody, które usłyszałam za sobą.
- Dlaczego Ci tak na tym zależy? – zatrzymałam się, ale mimo tego nie obdarzyłam go ani jednym spojrzeniem. Niech nie myśli, że wszystko mu wolno i że tak łatwo mu wybaczę.
Nie należę do tego typu osób i on musi sobie to w końcu uświadomić.
- Sam nie wiem. – przyznał – Wtedy kiedy zobaczyłem Cię w recepcji… ty powiedziałaś, że poczułaś nagły przypływ odrzucenia i wiedziałaś, że mnie nie polubisz. Ja poczułem zupełnie co innego… - zatrzymał się, a kiedy zobaczył, że się nie odezwałam postanowił kontynuować – A wczoraj, jak siedzieliśmy razem… Czułem się jakbym znał Cię całe życie! To takie dziwne… - stwierdził.
- Masz rację, dziwne. – przytaknęłam i zaczęłam iść, ale tym razem już nieco wolniej.
Podbiegł do mnie i znalazł się tuż przy moim lewym ramieniu. Przez kilka minut szliśmy zupełnie nic nie mówiąc, wsłuchując się w odgłosy dochodzące z plaży.
Małe dzieci, krzyczały, że chcą do wody, koleś z wózkiem z lodami, drący się na całą plaże, piski dziewczyn, które właśnie przed momentem zostały zaciągnięte do wody…
- Ścigamy się? – zaproponował Andreas, przerywając ciszę panującą między nami.
- Nie masz szans. – zapewniłam go pewnym siebie głosem.
- Czyżby? – uniósł w górę brwi i spojrzał na mnie z przekąsem.
- Tak. – spięłam swoje niesforne włosy w wysokiego kucyka i poprawiłam okulary na nosie.
- Zawrzyjmy układ. – przeczesał mokrą od wody dłonią swoje złociste włosy – Jak ja wygram, zatańczysz ze mną na jutrzejszej imprezie w hotelu, a jeżeli ty… to obiecuje postarać się dać Ci spokój.
Szczerze mówiąc to wątpiłam w to jego staranie się, ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.
- Zgoda. – powiedziałam – Do tego baru z lodami. – wskazałam na małą kawiarnię, majaczącą w oddali na końcu plaży.
Andreas pokiwał głową, dając mi znak, że się zgadza i już po kilku chwilach, biegliśmy wzdłuż oceanu, ochlapując się przez przypadek wodą, która chlupała nam pod nogami.
Oddychałam równo, prosto stawiając stopy i starając marnować się jak najmniej energii.
Od dziecka lubiłam biegać i wiedziałam już wiele o prawidłowej technice.
Niestety Niemiec też wiedział o tym dużo, biegł oddychając miarowo i zdawało się, że w ogóle się nie męczy. Na razie biegliśmy równo, nikt nie chciał tracić zbyt wiele siły. Najlepiej jest postarać się na końcu.
Po pewnym czasie zrobiło mi się strasznie gorąco, zaczęłam ciężko oddychać, a słońce cały czas prażyło mnie w plecy. Spojrzałam kątem oka na Andreasa. Też zaczął się męczyć, a małe kropelki potu, pobłyskiwały na jego czole od promieni słonecznych.
Bar był już coraz bliżej, ale i tak musieliśmy pokonać jeszcze sporą odległość.
Pod koniec Andreas zaczął mnie wyprzedzać. Widziałam, że kosztuje go to sporo wysiłku i już jest na krańcu wyczerpania więc chciałam go dogonić, ale po chwili odpuściłam sobie. Okropnie paliło mnie w płucach, a nogi miałam jak z waty. Zrezygnowana upadłam do wody i z westchnieniem ulgi powitałam zimną wodę, w której się znalazłam. Andreas z satysfakcją dobiegł do końca, a po osiągnięciu celu, wrócił i położył się obok mnie w morzu.
Musiałam wyglądać żałośnie. Byłam cała oblepiona piaskiem, bo woda nie zdążyła jeszcze wszystkiego zmyć.
- Wygrałem. – oznajmił triumfalnie, ciężko oddychając.
Wzruszyłam ramionami, chcąc sprawić wrażenie, że mnie to nie obeszło, ale tak naprawdę już obmyślałam plan jak wymigać się z tej imprezy. Może zachoruje? Udam, że zaszkodził mi obiad lub po prostu zwalę wszystko na silny ból głowy od mocnego słońca.
- Nie wymigasz się. – dodał, ochlapując mnie wodą, jakby czytając w moim umyśle.
Ponownie wzruszyłam ramionami, podniosłam się i ruszyłam w stronę baru, do którego miałam dobiec.
- Gdzie idziesz? – zainteresował się i podążył za mną.
- Pić mi się chcę. – oznajmiłam, marząc tylko o tym, by zanurzyć swoje usta w jakimś zimnym koktajlu.
Kiedy już dotarliśmy do małej plażowej kawiarenki, złożyłam zamówienie na owocowe smoothies, a Andreas zażyczył sobie puchar lodowy z czekoladową polewą.
- Ja zapłacę. – oświadczył, gdy wyjmowałam portfel z kieszeni spodni. Nie muszę chyba wspominać, że wszystkie banknoty w nim były mokre.
Nim zdążyłam zaprotestować, wręczał już barmanowi dziesięciodolarowy banknot, na dodatek suchy. Po czym schował portfel do specjalnej wodoodpornej folii i uśmiechnął się lekko.
Zajęliśmy najbliższy, a kelner postawił przed nami dwa szklane naczynia. Jedno z lodami, a drugie z zimnym napojem.
To miejsce było całkiem przyjemne. Mały bar, który chronił od słońca słomiany dach oraz długa, drewniana lada, za którą znajdowała się kolorowa ściana, pokryta rysunkami surferów. U góry powieszone było duże menu, a dookoła baru porozkładane były okrągłe stoliki.
Całym interesem zarządzali dwaj przystojni studenci, którzy sądząc po ich sylwetkach byli surf erami. Dobrze zbudowani, opaleni, szukający rozrywki i adrenaliny. Właśnie tak można ich było określić.
- Myślałam, że jako skoczek obowiązuje cię jakaś dieta. - z zazdrością spojrzałam na pyszny deser Andreasa i już zaczęłam żałować, że postanowiłam wziąć tylko smoothies.
- Tylko jak trener patrzy. – uśmiechnął się zdawkowo i zabrał się za jedzenie waniliowych lodów.
Chciałam dowiedzieć się więcej o jego pracy, lecz nie bardzo wiedziałam jak go o to zapytać.
Jeszcze pomyślałby że zaczęłam się interesować jego życiem co być może wprowadziło by go w błędne odczucia. Ja nie należałam do dziewczyn pokroju Aurelii, które lubiły wdawać się w różne gierki z chłopakami. Zawsze stawiałam wszystko na jedną kartę i od razu pokazywałam ją drugiemu graczowi.
- O czym tak rozmyślasz? – rzucił mi uważne spojrzenie swoich nieskazitelnie niebieskich oczu.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. – odpowiedziałam, lekko poirytowana, pociągając łyka napoju z wysokiej szklanki.
- Tak bardzo chciałem usłyszeć ,,o Tobie”… bo ja od naszego spotkania na recepcji, nie robię nic innego. – powiedział, zeskrobując końcówkę lodów ze ścianki pucharka.
- Od naszego spotkania myślisz tylko o sobie? – zapytałam z sarkazmem, próbując ukryć zawstydzenie, jakie ogarnęło mnie w tamtej chwili.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. – odparł zrezygnowany, po czym odsunął krzesło od stolika
i oddalił się bez słowa pożegnania, a ja przez kilka minut wpatrywałam się w jego wysoką sylwetkę, która stawała się coraz mniejsza i mniej wyraźna, aż w końcu całkiem zniknęła. 





  


Pamiętajcie, czytasz = komentujesz :)

10 komentarzy:

  1. Cudownie ubrałaś to wszystko w słowa;D
    Tak romantycznie i słonecznie zrobiło się w relacji tej dwójki !:D
    Szkoda , że dziewczyna nie pobiegła za Andreas'em , ale zgrywanie niedostępnej też jest całkiem na miejscu !:D
    Zauroczona ♥
    http://difficult-love-austria.blogspot.com/
    Pozdrawiam , Ann!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń
  2. Dotarłam tu wczoraj i od razu przeczytałam wszystko. Jedno jest pewne, zostaję z Tobą do końca, bo szalenie mnie wciągnęła ta historia ;)
    Też mi się marzą takie wakacje, dlatego im zazdroszczę takiego wypoczynku! Plaża, opalanie, przepiękny hotel i towarzystwo skoczków...Czego można chcieć więcej? ;)
    Czyżby Aurelia miała plan rozkochania w sobie dwójki Austriaków? Będzie ciekawie, tego jestem pewna :D
    Podoba mi się relacja Leny i Andiego...Niby go nie lubi, a jednocześnie coś ich do siebie przyciąga. No i teraz się nie wymiga od wspólnego tańca :D
    Blanka ma swój własny świat, widać, że kocha pisać wiersze. Może kiedyś podzieli się z przyjaciółkami swoją twórczością ;)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie: www.wellingerandreas.blogspot.com ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to też moje wymarzone wakacje a na dodatek z Andreasem Wellingerem <3 spełnienie marzeń prawda? :)
      hmm w relacji Leny i Andiego wieeele się pokomplikuje, ale mam nadzieję, że będzie przez to ciekawiej :)
      dziękuje za długi, ciekawy komentarz i za to, że chciało Ci się to przeczytać
      ja na pewno odwiedzę twojego bloga :*

      Usuń
    2. No takimi wakacjami z Andim to ja bym nie pogardziła :D
      Na pewno będzie jeszcze ciekawej, przecież nie może być za fajnie ;)
      Komentowanie to czysta przyjemność! ;*

      Usuń
    3. mam jeszcze jednego bloga - fanfiction igrzysk śmierci www.naekranachwpanem.blogspot.com więc jak będziesz miała czas i lubisz taką tematykę to zapraszam :)

      Usuń
  3. No nie. Ja nie wierzę. Nie ogarniam tej dziewczyny, na serio nie.
    Nic już nie rozumiem. Czemu ona tak odpycha Andiego?
    Nie zgadzam się. Chyba że... gdzieś tu nagle wyskoczy Michi! Tak?
    Jak tak, to wtedy jestem w stanie wszystko wybaczyć i zapomnieć.
    I będą tańczyć? :D:D
    taniec-przytulaniec xD
    Buziak ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. właśnie tu dotarłam. opowiadanie fajne :) ale jest jeden problem. nie obraź sie, ale ja nie za bardzo lubie wellingera wole schlierego !! fajnie by było jak by Gregor zakochał sie w aurelii tylko tak na serio, a nie jak teraz! ooo <3 to by było cudowne :D ok nie nudze ci już o moich zapendach do schlierego :* a i pomimo tego że normalnie to raczej za wellingerem nie szaleje to w twoim opowiadaniu go nawet polubiłam :D weeeny!! lece czytać następny rozdział :* pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog!!! ♥Jest ktoś z 2015?:)

    OdpowiedzUsuń