Następnego dnia
właściwie nie działo się nic ciekawego. Odbyłem kilka krótkich pogawędek z
Leną, a poza tym cały czas spędzaliśmy czas większą grupą, więc nie było się
jak do niej zbliżyć. Nad ranem urządziliśmy sobie orzeźwiającą kąpiel w
pobliskim jeziorze, a potem przeszliśmy się na spacer po okolicy, śpiewając
głupie piosenki i opowiadając żarty.
Naprawdę świetnie się razem bawiliśmy. Było to w głównej mierze zasługą Thomasa i Gregora, którzy częstowali nas wieloma kawałami i robili z siebie idiotów, co doprowadzało wszystkich do śmiechu. Ciekawiej zaczęło się robić dopiero pod wieczór.
Siedzieliśmy przed ogniskiem i piekliśmy smaczne, grube kiełbaski.
Dawno nie jadłem biwakowego jedzenia i jak dla mnie smakowało nieziemsko. Podczas jedzenia prawie nikt się nie odzywał, gdyż każdy był zajęty tylko tymi pysznościami.
Kiedy byliśmy już najedzeni, Kamil wpadł na pewien pomysł.
- Znacie taką grę „Ja jeszcze nigdy…”?
- Skonkretyzujesz? – zapytała Blanka, bawiąc się kosmykiem swoich czarnych włosów.
- Chodzi głównie o to, że jedna osoba mówi przykładowo: Ja jeszcze nigdy nie byłem w Anglii. Każda osoba, spośród grających która już była w Anglii, pije ze swojego kubka.
- Co będziemy pić?
- Poczekajcie chwilę. – odpowiedział Kamil i wstał otrzepując przy tym spodnie. Po chwili wynurzył się z czarnego namiotu z ośmiopakiem piwa w ręce. – Wchodzicie w to?
Widziałem, że dziewczyny trochę się wahały, ale zanim któraś zdążyła zaprotestować, najodważniejsza z nich, Aurelia wykrzyknęła:
- Jasne!
Polak rozdał każdemu z nas po puszce i zajął swoje miejsce. Ognisko, w dalszym ciągu mocno się paliło, więc żadne z nas nie musiało wyciągać latarki. Wszystko było doskonale widoczne. Otworzyłem puszkę z piwem, czemu towarzyszyło ciche syczenie i postawiłem ją obok siebie.
- Zacznij. – wskazałem na Kamila, inicjatora tej gry. Pokiwał głową.
- Ja jeszcze nigdy nie… złamałem serca żadnej dziewczynie.
Popatrzyłem się po zebranych.
- Jak złamałam serce chłopakowi, to też się liczy? – zapytała Aurelia.
- Oczywiście.
Dziewczyna napiła się piwa. Ja zrobiłem to samo, chciałem być uczciwy. Przyłożyłem puszkę do ust i pociągnąłem z niej spory łyk. Jak się spodziewałem, nie uszło to uwadze Leny, jednak nie skomentowała tego, tylko uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Ja jeszcze nigdy nie wybiegłem w majtkach na ulicę. – oznajmił Gregor, gdyż była jego kolej i zaśmiał się głupkowato. Czego innego można było się po nim spodziewać.
Nikt z nas się nie napił. To oczywiste, w przeciwnym razie nie siedzielibyśmy teraz tutaj, tylko w zakratkowanym pokoju w psychiatryku, opatuleni w biały kaftanik.
- Ja jeszcze nigdy nie całowałam się z żadnym skoczkiem narciarskim. – przyznała Blanka, po chwili zastanowienia.
Lena uniosła puszkę i wlała sobie jej zawartość do buzi. Nie popatrzyła się na mnie nawet przez ułamek sekundy. Spojrzałem na Michaela, który uśmiechnął się pod nosem, jakby wspominając tamtą chwilę i mocno zacisnąłem pięści, żeby nie wybuchnąć.
Wszystko sobie wyjaśniliśmy, wychodzimy na prostą. Mój wybuch zdecydowanie pogorszyłby sprawę. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na Aurelię, bo teraz przyszła kolej na nią.
- Ja jeszcze nigdy nie okłamałam bliskiej mi osoby. – wyznała, a wszyscy oprócz jej i Blanki upili łyka, ze swojej puszki. Niewiele jest osób, które nigdy nie okłamały, nawet bliskiej im osoby. Niektóre kłamstwa są po prostu konieczne i nie da się ich uniknąć, dla dobra sprawy. Ja osobiście kłamałem już tak wiele razy, że nie robi to na mnie wielkiej różnicy.
- Ja jeszcze nigdy… nie tańczyłem publicznie. – poinformował nas Thomas.
- Oj, tańczyłeś. – pokręciłem głową – Wtedy kiedy byłeś tak pijany, że musiałem prawie wnosić Cię do pokoju, bo sam nie byłeś w stanie przejść nawet metra, za to nogi same rwały Ci się do tańca. Ironia losu. – przypomniałem mu sytuacje, która miała miejsce nie tak dawno.
- Nic nie pamiętam. Nie liczy się. – sprzeciwił się i zaczął dłubać, długim patykiem w ogniu.
- Zdziwiłbym się gdybyś to pamiętał. – stwierdziłem, po czym zanurzyłem usta w napoju.
Ran w życiu zdarzyło mi się zatańczyć w miejscu publicznym i przysięgam, że była to najbardziej ośmieszająca chwila w moim życiu.
- Ja jeszcze nigdy nie zakochałem się bez wzajemności. – powiedział Michael, gdy przyszła jego kolej.
Rzuciliśmy mu zdziwione spojrzenia. To było wręcz niemożliwe, jak widać nasz Michi był cholernym szczęściarzem. Wszyscy poza nim po raz kolejny sięgnęli po piwo.
Ja jestem zakochany bez wzajemności nawet teraz. Rzuciłem Lenie ukradkowe spojrzenie, lecz ona uparcie unikała mojego wzroku. Mimo wszystko chyba wyczuła to, że się na nią patrzę, bo lekko się zarumieniła.
- Lena! – zawołałem ją.
- Tak? – podniosła na mnie wzrok. W jej oczach wyczułem niepewność. Być może bała się moich słów i tego co w tej chwili mogłem powiedzieć. Ja jednak tylko wskazałem na nią i powiedziałem:
- Twoja kolej.
- Ja jeszcze nigdy nie widziałam spadającej gwiazdy. – oznajmiła szybko dziewczyna, oplatając kolana rękami i kładąc na nich brodę.
- Ja widziałem! – ucieszył się Gregor i wykonał zadanie, polegające na napiciu się napoju.
- Zostałeś jeszcze tylko ty Andi. – zauważył Thomas, a ja westchnąłem.
Nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć. Nie przychodziły mi do głowy, żadne ciekawe pomysły. Zastanawiałem się przez chwilę, lecz moją głowę wypełniła pustka.
- Jeszcze nigdy nie zjadłem niczego słodkiego na oczach Schustera. – powiedziałem obojętnie.
Wlepili we mnie oczy, w których dostrzegłem zawiedzenie. Wiedziałem, że mieli nadzieję na coś ciekawszego, jednak nie mogłem się skupić na myśleniu. Cały czas ukradkiem wpatrywałem się w Lenę, modląc się w duchu by tego nie dostrzegła. Teraz tylko ona siedziała mi w głowie.
- Widzę, że nie macie pomysłów. – powiedział Kamil – Proponuje przerwanie gry, bo przez was ona mi zbrzydnie, spróbujemy innym razem. – wypił końcówkę swojego piwa, po czym zgniótł metalową puszkę i wrzucił ją do reklamówki z różnymi śmieciami.
- Kto ma ochotę na nocną wyprawę po lesie? – zaproponował Thomas, zacierając ręce.
- Żebyś znowu wcielił się niedźwiedzia? Nie ma mowy! – Lena kategorycznie odrzuciła jego pomysł.
- Ja się chętnie przejdę. – powiedzieli w tym samym czasie Gregor i Aurelia, po czym wybuchnęli głośnym śmiechem, przybijając sobie piątki.
- W zasadzie czemu nie? – zastanowił się Kamil i postanowił do nich dołączyć.
- Ja idę spać. – oznajmiła Blanka – Dobranoc wszystkim. Dzisiejsza wędrówka mnie wykończyła. – powiedziała i ruszyła w kierunku dziewczyńskiego namiotu.
Zaraz w jej ślady poszedł Michael i już po chwili zniknął we wnętrzu, drugiego, należącego do nas.
- Jak chcecie. – wzruszył ramionami Morgi i rzucił w moją stronę pytające spojrzenie.
- Nie, ja też już nie mam siły. – pokręciłem głową i wstałem by całkowicie zgasić ognisko, po którym właściwie nie było już śladu.
Czteroosobowa ekipa zniknęła w głębi lasu, a ja zostałem sam z Leną, która z zamyśleniem wpatrywała się w niebo. Znów mogłem z nią być sam, nareszcie.
Powoli podszedłem w jej stronę i usiadłem obok niej, zachowując niewielką przestrzeń.
- Co robisz? – zapytałem głupio.
- Obserwuję gwiazdy. Lubię to robić. Mam wrażenie, że one wszystkie należą do mnie i mogę z nimi zrobić wszystko co mi się podoba. Jak byłam mała nadawałam im imiona, ale już po jednym wieczorze się zgubiłam, więc zaprzestałam. – uśmiechnęła się lekko i przeniosła na mnie wzrok.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Być tak blisko niej, samemu. Niesamowite uczucie. Wiedziałem jednak, że muszę trzymać swoje wyobrażenia na wodzy, więc minimalnie się odsunąłem i podniosłem wzrok do góry.
- Faktycznie, są piękne. – zauważyłem. Chciałem dodać coś w stylu: tak jak ty, lecz przypomniało mi się, że stosuję taktykę: tylko przyjaciele, więc sądzę, że Lena byłaby zaskoczona takim porównaniem. Stwierdziłem, że najlepiej będzie już nic nie mówić, więc tylko położyłem się na plecach, bo od uniesionej głowy, zaczęła mnie boleć szyja.
Dziewczyna poszła w moje ślady i już po chwili leżeliśmy tak obok siebie, nic nie mówiąc, ale to wystarczyło bym poczuł się szczęśliwy. Trwaliśmy tak w bezruchu przez kilkanaście minut, kiedy nagle Lena uniosła rękę i wskazała na gwieździste niebo.
- Patrz… spadająca gwiazda. – wydała ciche westchnienie zachwytu. Po czym zamknęła oczy i bezgłośnie poruszyła wargami.
Podążyłem wzrokiem za jej palcem, faktycznie, przez niebo, wprost nad nami przepływała piękna, duża gwiazda, zachwycając nas swoim blaskiem. Jakby chciała nam przekazać, że należy tylko do nas i jest do naszej dyspozycji.
- Chyba przynoszę Ci szczęście. – zaśmiałem się – Jeszcze 20 minut temu przyznałaś, że nigdy nie widziałaś spadającej gwiazdy.
Dziewczyna lekko uśmiechnęła się, ale nie potwierdziła moich słów, tylko zgrabnie zmieniając temat, zapytała:
- Czego sobie zażyczyłeś?
- To tajemnica. – zaczerwieniłem się. Nie mogłem powiedzieć jej o tym, że w tamtej chwili pomyślałem o tym, żeby mnie pocałowała. Dopiero co poprawiliśmy swoje relacje, nie zamierzałem tego psuć jednym, bezmyślnym zdaniem. Poza tym i tak by tego nie zrobiła, jestem pewien. – A ty? – spytałem, cały czas patrząc ku górze.
- Sam nie powiesz, a oczekujesz, żebym ja to zrobiła? – zdziwiła się, unosząc do góry brwi – Ale i tak bym Ci nie powiedziała, bo się nie spełni.
W tej chwili jeszcze bardziej ucieszyłem się, że trzymałem język za zębami, a równocześnie bardzo chciałem się dowiedzieć o czym pomyślała ona. Czy ma jakieś szczególne marzenie, czy raczej było to zwykłe życzenie, pomyślane w tamtej chwili? Tak mało o niej wiem… nie wiem czego pragnie, do czego dąży, a przecież na tym opiera się życie człowieka, prawda?
Na osiąganiu postawionych sobie celów, na spełnianiu marzeń. Bez tego nasze istnienie nie ma sensu.
- Wyglądasz tak śmiesznie, kiedy nad czymś tak głęboko rozmyślasz. – obróciła głowę w moją stronę, uważnie mi się przypatrując.
- Śmiesznie? – nie za bardzo spodobało mi się to określenie.
- Uroczo. – stwierdziła, co doprowadziło do kolejnych rumieńców na moich policzkach.
Wellinger, co cholery co się z Tobą dzieje? – pomyślałem - Jeszcze żadna dziewczyna nigdy tak na Ciebie nie działała. To zazwyczaj ja byłem łowcą, który doprowadzał dziewczyny do szaleństwa, a potem je zostawiał, nie zważając na ich uczucia. Teraz los się odmienił i spotkało to mnie, to ja byłem zakochany bez pamięci, a jeden mały gest z jej strony, potrafił doprowadzić mnie do szaleństwa. Najgorsze jest to, że działa to tylko w jedną stronę… Jakby nikt we wszechświecie nie chciał naszego szczęścia.
- Ech, idę spać. Jestem wykończona. – podniosła się z ziemi i rękami otrzepała krótkie spodenki, sięgające do połowy ud.
Poszedłem w jej ślady i już chwilę później staliśmy naprzeciwko siebie nie wiedząc co robić.
- No… to pa. – powiedziała i pomachała mi ręką na pożegnanie, równocześnie kierując się w stronę swojego namiotu.
Patrzyłem jak odchodzi, a kiedy już miała wejść do środka, zawołałem za nią. Obróciła się w moją stronę, a ja podszedłem do niej i zapytałem nieśmiało:
- Mogę Cię chociaż niezdarnie przytulić?
Dziewczyna roześmiała się serdecznie, podeszła do mnie i objęła mocno w pasie.
Zanurzyłem nos w jej brązowych włosach, o zapachu truskawek i chwyciłem w swoje ramiona.
Była przy mnie taka drobna. Nie chciałem jej wypuszczać z objęć w obawie, że gdy ją puszczę może zniknąć i już nigdy jej nie zobaczę. Nie ukrywam, takie obawy nie towarzyszyły mi jeszcze nigdy. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie obchodziła mnie tak jak ona.
- Dość tego dobrego panie Wellinger. – uśmiechnęła się szeroko i wyswobodziła się z mojego uścisku. – Dobranoc. – powiedziała jeszcze, kiedy znikała we wnętrzu namiotu.
- Dobranoc. – szepnąłem, ale tak cicho, że nie była w stanie tego usłyszeć.
Naprawdę świetnie się razem bawiliśmy. Było to w głównej mierze zasługą Thomasa i Gregora, którzy częstowali nas wieloma kawałami i robili z siebie idiotów, co doprowadzało wszystkich do śmiechu. Ciekawiej zaczęło się robić dopiero pod wieczór.
Siedzieliśmy przed ogniskiem i piekliśmy smaczne, grube kiełbaski.
Dawno nie jadłem biwakowego jedzenia i jak dla mnie smakowało nieziemsko. Podczas jedzenia prawie nikt się nie odzywał, gdyż każdy był zajęty tylko tymi pysznościami.
Kiedy byliśmy już najedzeni, Kamil wpadł na pewien pomysł.
- Znacie taką grę „Ja jeszcze nigdy…”?
- Skonkretyzujesz? – zapytała Blanka, bawiąc się kosmykiem swoich czarnych włosów.
- Chodzi głównie o to, że jedna osoba mówi przykładowo: Ja jeszcze nigdy nie byłem w Anglii. Każda osoba, spośród grających która już była w Anglii, pije ze swojego kubka.
- Co będziemy pić?
- Poczekajcie chwilę. – odpowiedział Kamil i wstał otrzepując przy tym spodnie. Po chwili wynurzył się z czarnego namiotu z ośmiopakiem piwa w ręce. – Wchodzicie w to?
Widziałem, że dziewczyny trochę się wahały, ale zanim któraś zdążyła zaprotestować, najodważniejsza z nich, Aurelia wykrzyknęła:
- Jasne!
Polak rozdał każdemu z nas po puszce i zajął swoje miejsce. Ognisko, w dalszym ciągu mocno się paliło, więc żadne z nas nie musiało wyciągać latarki. Wszystko było doskonale widoczne. Otworzyłem puszkę z piwem, czemu towarzyszyło ciche syczenie i postawiłem ją obok siebie.
- Zacznij. – wskazałem na Kamila, inicjatora tej gry. Pokiwał głową.
- Ja jeszcze nigdy nie… złamałem serca żadnej dziewczynie.
Popatrzyłem się po zebranych.
- Jak złamałam serce chłopakowi, to też się liczy? – zapytała Aurelia.
- Oczywiście.
Dziewczyna napiła się piwa. Ja zrobiłem to samo, chciałem być uczciwy. Przyłożyłem puszkę do ust i pociągnąłem z niej spory łyk. Jak się spodziewałem, nie uszło to uwadze Leny, jednak nie skomentowała tego, tylko uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Ja jeszcze nigdy nie wybiegłem w majtkach na ulicę. – oznajmił Gregor, gdyż była jego kolej i zaśmiał się głupkowato. Czego innego można było się po nim spodziewać.
Nikt z nas się nie napił. To oczywiste, w przeciwnym razie nie siedzielibyśmy teraz tutaj, tylko w zakratkowanym pokoju w psychiatryku, opatuleni w biały kaftanik.
- Ja jeszcze nigdy nie całowałam się z żadnym skoczkiem narciarskim. – przyznała Blanka, po chwili zastanowienia.
Lena uniosła puszkę i wlała sobie jej zawartość do buzi. Nie popatrzyła się na mnie nawet przez ułamek sekundy. Spojrzałem na Michaela, który uśmiechnął się pod nosem, jakby wspominając tamtą chwilę i mocno zacisnąłem pięści, żeby nie wybuchnąć.
Wszystko sobie wyjaśniliśmy, wychodzimy na prostą. Mój wybuch zdecydowanie pogorszyłby sprawę. Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na Aurelię, bo teraz przyszła kolej na nią.
- Ja jeszcze nigdy nie okłamałam bliskiej mi osoby. – wyznała, a wszyscy oprócz jej i Blanki upili łyka, ze swojej puszki. Niewiele jest osób, które nigdy nie okłamały, nawet bliskiej im osoby. Niektóre kłamstwa są po prostu konieczne i nie da się ich uniknąć, dla dobra sprawy. Ja osobiście kłamałem już tak wiele razy, że nie robi to na mnie wielkiej różnicy.
- Ja jeszcze nigdy… nie tańczyłem publicznie. – poinformował nas Thomas.
- Oj, tańczyłeś. – pokręciłem głową – Wtedy kiedy byłeś tak pijany, że musiałem prawie wnosić Cię do pokoju, bo sam nie byłeś w stanie przejść nawet metra, za to nogi same rwały Ci się do tańca. Ironia losu. – przypomniałem mu sytuacje, która miała miejsce nie tak dawno.
- Nic nie pamiętam. Nie liczy się. – sprzeciwił się i zaczął dłubać, długim patykiem w ogniu.
- Zdziwiłbym się gdybyś to pamiętał. – stwierdziłem, po czym zanurzyłem usta w napoju.
Ran w życiu zdarzyło mi się zatańczyć w miejscu publicznym i przysięgam, że była to najbardziej ośmieszająca chwila w moim życiu.
- Ja jeszcze nigdy nie zakochałem się bez wzajemności. – powiedział Michael, gdy przyszła jego kolej.
Rzuciliśmy mu zdziwione spojrzenia. To było wręcz niemożliwe, jak widać nasz Michi był cholernym szczęściarzem. Wszyscy poza nim po raz kolejny sięgnęli po piwo.
Ja jestem zakochany bez wzajemności nawet teraz. Rzuciłem Lenie ukradkowe spojrzenie, lecz ona uparcie unikała mojego wzroku. Mimo wszystko chyba wyczuła to, że się na nią patrzę, bo lekko się zarumieniła.
- Lena! – zawołałem ją.
- Tak? – podniosła na mnie wzrok. W jej oczach wyczułem niepewność. Być może bała się moich słów i tego co w tej chwili mogłem powiedzieć. Ja jednak tylko wskazałem na nią i powiedziałem:
- Twoja kolej.
- Ja jeszcze nigdy nie widziałam spadającej gwiazdy. – oznajmiła szybko dziewczyna, oplatając kolana rękami i kładąc na nich brodę.
- Ja widziałem! – ucieszył się Gregor i wykonał zadanie, polegające na napiciu się napoju.
- Zostałeś jeszcze tylko ty Andi. – zauważył Thomas, a ja westchnąłem.
Nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć. Nie przychodziły mi do głowy, żadne ciekawe pomysły. Zastanawiałem się przez chwilę, lecz moją głowę wypełniła pustka.
- Jeszcze nigdy nie zjadłem niczego słodkiego na oczach Schustera. – powiedziałem obojętnie.
Wlepili we mnie oczy, w których dostrzegłem zawiedzenie. Wiedziałem, że mieli nadzieję na coś ciekawszego, jednak nie mogłem się skupić na myśleniu. Cały czas ukradkiem wpatrywałem się w Lenę, modląc się w duchu by tego nie dostrzegła. Teraz tylko ona siedziała mi w głowie.
- Widzę, że nie macie pomysłów. – powiedział Kamil – Proponuje przerwanie gry, bo przez was ona mi zbrzydnie, spróbujemy innym razem. – wypił końcówkę swojego piwa, po czym zgniótł metalową puszkę i wrzucił ją do reklamówki z różnymi śmieciami.
- Kto ma ochotę na nocną wyprawę po lesie? – zaproponował Thomas, zacierając ręce.
- Żebyś znowu wcielił się niedźwiedzia? Nie ma mowy! – Lena kategorycznie odrzuciła jego pomysł.
- Ja się chętnie przejdę. – powiedzieli w tym samym czasie Gregor i Aurelia, po czym wybuchnęli głośnym śmiechem, przybijając sobie piątki.
- W zasadzie czemu nie? – zastanowił się Kamil i postanowił do nich dołączyć.
- Ja idę spać. – oznajmiła Blanka – Dobranoc wszystkim. Dzisiejsza wędrówka mnie wykończyła. – powiedziała i ruszyła w kierunku dziewczyńskiego namiotu.
Zaraz w jej ślady poszedł Michael i już po chwili zniknął we wnętrzu, drugiego, należącego do nas.
- Jak chcecie. – wzruszył ramionami Morgi i rzucił w moją stronę pytające spojrzenie.
- Nie, ja też już nie mam siły. – pokręciłem głową i wstałem by całkowicie zgasić ognisko, po którym właściwie nie było już śladu.
Czteroosobowa ekipa zniknęła w głębi lasu, a ja zostałem sam z Leną, która z zamyśleniem wpatrywała się w niebo. Znów mogłem z nią być sam, nareszcie.
Powoli podszedłem w jej stronę i usiadłem obok niej, zachowując niewielką przestrzeń.
- Co robisz? – zapytałem głupio.
- Obserwuję gwiazdy. Lubię to robić. Mam wrażenie, że one wszystkie należą do mnie i mogę z nimi zrobić wszystko co mi się podoba. Jak byłam mała nadawałam im imiona, ale już po jednym wieczorze się zgubiłam, więc zaprzestałam. – uśmiechnęła się lekko i przeniosła na mnie wzrok.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Być tak blisko niej, samemu. Niesamowite uczucie. Wiedziałem jednak, że muszę trzymać swoje wyobrażenia na wodzy, więc minimalnie się odsunąłem i podniosłem wzrok do góry.
- Faktycznie, są piękne. – zauważyłem. Chciałem dodać coś w stylu: tak jak ty, lecz przypomniało mi się, że stosuję taktykę: tylko przyjaciele, więc sądzę, że Lena byłaby zaskoczona takim porównaniem. Stwierdziłem, że najlepiej będzie już nic nie mówić, więc tylko położyłem się na plecach, bo od uniesionej głowy, zaczęła mnie boleć szyja.
Dziewczyna poszła w moje ślady i już po chwili leżeliśmy tak obok siebie, nic nie mówiąc, ale to wystarczyło bym poczuł się szczęśliwy. Trwaliśmy tak w bezruchu przez kilkanaście minut, kiedy nagle Lena uniosła rękę i wskazała na gwieździste niebo.
- Patrz… spadająca gwiazda. – wydała ciche westchnienie zachwytu. Po czym zamknęła oczy i bezgłośnie poruszyła wargami.
Podążyłem wzrokiem za jej palcem, faktycznie, przez niebo, wprost nad nami przepływała piękna, duża gwiazda, zachwycając nas swoim blaskiem. Jakby chciała nam przekazać, że należy tylko do nas i jest do naszej dyspozycji.
- Chyba przynoszę Ci szczęście. – zaśmiałem się – Jeszcze 20 minut temu przyznałaś, że nigdy nie widziałaś spadającej gwiazdy.
Dziewczyna lekko uśmiechnęła się, ale nie potwierdziła moich słów, tylko zgrabnie zmieniając temat, zapytała:
- Czego sobie zażyczyłeś?
- To tajemnica. – zaczerwieniłem się. Nie mogłem powiedzieć jej o tym, że w tamtej chwili pomyślałem o tym, żeby mnie pocałowała. Dopiero co poprawiliśmy swoje relacje, nie zamierzałem tego psuć jednym, bezmyślnym zdaniem. Poza tym i tak by tego nie zrobiła, jestem pewien. – A ty? – spytałem, cały czas patrząc ku górze.
- Sam nie powiesz, a oczekujesz, żebym ja to zrobiła? – zdziwiła się, unosząc do góry brwi – Ale i tak bym Ci nie powiedziała, bo się nie spełni.
W tej chwili jeszcze bardziej ucieszyłem się, że trzymałem język za zębami, a równocześnie bardzo chciałem się dowiedzieć o czym pomyślała ona. Czy ma jakieś szczególne marzenie, czy raczej było to zwykłe życzenie, pomyślane w tamtej chwili? Tak mało o niej wiem… nie wiem czego pragnie, do czego dąży, a przecież na tym opiera się życie człowieka, prawda?
Na osiąganiu postawionych sobie celów, na spełnianiu marzeń. Bez tego nasze istnienie nie ma sensu.
- Wyglądasz tak śmiesznie, kiedy nad czymś tak głęboko rozmyślasz. – obróciła głowę w moją stronę, uważnie mi się przypatrując.
- Śmiesznie? – nie za bardzo spodobało mi się to określenie.
- Uroczo. – stwierdziła, co doprowadziło do kolejnych rumieńców na moich policzkach.
Wellinger, co cholery co się z Tobą dzieje? – pomyślałem - Jeszcze żadna dziewczyna nigdy tak na Ciebie nie działała. To zazwyczaj ja byłem łowcą, który doprowadzał dziewczyny do szaleństwa, a potem je zostawiał, nie zważając na ich uczucia. Teraz los się odmienił i spotkało to mnie, to ja byłem zakochany bez pamięci, a jeden mały gest z jej strony, potrafił doprowadzić mnie do szaleństwa. Najgorsze jest to, że działa to tylko w jedną stronę… Jakby nikt we wszechświecie nie chciał naszego szczęścia.
- Ech, idę spać. Jestem wykończona. – podniosła się z ziemi i rękami otrzepała krótkie spodenki, sięgające do połowy ud.
Poszedłem w jej ślady i już chwilę później staliśmy naprzeciwko siebie nie wiedząc co robić.
- No… to pa. – powiedziała i pomachała mi ręką na pożegnanie, równocześnie kierując się w stronę swojego namiotu.
Patrzyłem jak odchodzi, a kiedy już miała wejść do środka, zawołałem za nią. Obróciła się w moją stronę, a ja podszedłem do niej i zapytałem nieśmiało:
- Mogę Cię chociaż niezdarnie przytulić?
Dziewczyna roześmiała się serdecznie, podeszła do mnie i objęła mocno w pasie.
Zanurzyłem nos w jej brązowych włosach, o zapachu truskawek i chwyciłem w swoje ramiona.
Była przy mnie taka drobna. Nie chciałem jej wypuszczać z objęć w obawie, że gdy ją puszczę może zniknąć i już nigdy jej nie zobaczę. Nie ukrywam, takie obawy nie towarzyszyły mi jeszcze nigdy. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie obchodziła mnie tak jak ona.
- Dość tego dobrego panie Wellinger. – uśmiechnęła się szeroko i wyswobodziła się z mojego uścisku. – Dobranoc. – powiedziała jeszcze, kiedy znikała we wnętrzu namiotu.
- Dobranoc. – szepnąłem, ale tak cicho, że nie była w stanie tego usłyszeć.
W ramach rekompensaty za opóźniony, poprzedni rozdział, dodaje jeszcze jeden w środku tygodnia. Postaram się coś jeszcze dodać w ten weekend, więc wyczekujcie :)
Jak wam się podoba zakochany Andi? :3 Jak dla mnie jest cholernie uroczy <3
Macie jakiś ulubieńców w tym opowiadaniu?
Muszę też przyznać, że moja koncepcja na to opowiadanie kompletnie się zmieniła. Wszystko miało potoczyć się zupełnie inaczej. Do obecnej sytuacji nie pasuje prolog, który zamieściłam na początku, ale postaram się coś wykombinować :) Jak wam leci już prawie 3 tydzień bez skoków? Bo moje życie nie odzyskało jeszcze sensu :C
Jak wam się podoba zakochany Andi? :3 Jak dla mnie jest cholernie uroczy <3
Macie jakiś ulubieńców w tym opowiadaniu?
Muszę też przyznać, że moja koncepcja na to opowiadanie kompletnie się zmieniła. Wszystko miało potoczyć się zupełnie inaczej. Do obecnej sytuacji nie pasuje prolog, który zamieściłam na początku, ale postaram się coś wykombinować :) Jak wam leci już prawie 3 tydzień bez skoków? Bo moje życie nie odzyskało jeszcze sensu :C
Andi po prostu cierpi nie mogąc pocałować się czy poflirtować z Leną. Biedaczek, wszystko obróciło się o 180 stopni i to ona "dyktuje warunki."
OdpowiedzUsuńNie tylko twoje zycie stracilo sens odkad skonczyly sie konkursy!
OdpowiedzUsuńNadrobilam poprzednie rozdzialy, bo nie mialam o nich informacji ;)
Ja tu osobiscie uwielbiam Wellingera. Zawsze i wszedzie ;D
Czekam na nowosc ;*
Inszaaa(spelnione--marzenie)
Zakochany Andi jest super <3 I widać, że Lena chyba jest skłonna, żeby dać mu szansę ;)
OdpowiedzUsuńBez skoków jest jakoś tak... Pusto. Ale rekompensuję to sobie czytaniem i pisaniem - byle do LGP :D
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :*
Awwww jak ja dawno nie byłam na żadnym ognisku. Aż im zazdroszczę! Chociaż powiem szczerze, że nie lubię taki zabaw haha. Zawsze mam pustą głowę i nie mogę czegoś ciekawego wymyślić dlatego nie dziwię się Andiemu, chociaż jego głowa była pełna czegoś innego xD Zrobiło się romantycznie w drugiej części. Aż dziwnie czyta się o Lenie i Andim którzy się nie kłócą i nie dogryzają sobie. Ale to fajne bo widać że się lubią. Wystarczyło zacząć od nowa i proszę jakie efekty :)
OdpowiedzUsuńZakochany andi jest taki słodki <3 a kto jest moim ulubieńcem ? głupie pytanie :D thomas i gregor!!! oczywiście :D oni są świetni :D
OdpowiedzUsuńAch, zakochany Andi jest taki uroczy, że po prostu brak mi słów ;) Naprawdę było bardzo romantycznie, zwłaszcza w drugiej części. Rozpłynęłam się przy fragmencie jak leżeli, a Lena zobaczyła spadającą gwiazdę ;) A przecież chwilę wcześniej mówiła, że jeszcze nigdy jej nie widziała. Jak widać- marzenia się spełniają! :D
OdpowiedzUsuńCiekawe o czym oboje pomyśleli, chociaż Andi to chyba wiem, co ^^
Ich uścisk był aww :D
I zabawa, którą wymyślił Kamil też, choć ja bym pewnie nie wzięła w niej udziału, bo nie przepadam za tego typu atrakcjami :D
Andi nie mógł wymyślić niczego innego, ale może to dobrze ^^
Pozdrawiam ;*
Hej! Czytam to opowiadanie od paru dni, ale dopiero teraz postanowiłam napisać. Ono jest cudowne! I jeszcze obsada Gregor, Morgi, Andi, Kamil i Michi:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na niemieckich skoczków http://mirisblogus.blogspot.com/
Bardzo przepraszam Cię za spam
OdpowiedzUsuńZapraszam na początek projektu, zaczynam tworzyć listę opowiadań ze skoczkami narciarskimi w rolach głównych. Zachęcam do zapisania się:) http://skijumpinglover.blogspot.com/
Zakochany Andi mnie rozkłada na łopatki.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham tego wariackiego Niemca, to słów nie ma. No i Lena... czyżby miało coś jednak być? Andi ją tak "niezdarnie" przytulił. Aż słodko i milutko na serduszku.
Welli to taki... nie wiem jak określić o co mi chodzi, ale... spełnia nawet najmniej realne marzenia. Lena nigdy nie widziała spadającej gwiazdy, leży sobie obok niego i bach! Genialne!
Nic się nie martw, że prolog na razie nie pasuje. W swoim czasie przyjdzie ci do głowy rozwiązanie i wszystko wejdzie na swoje miejsce, na pewno.
Pozdrawiam ;)