Dwa dni później,
siedziałem w czarnym BMW, na tylnim siedzeniu z założonymi słuchawkami, skąd
dobiegała głośna muzyka. Wystukiwałem palcami rytm w przyciemnianą szybę i
lekko poruszałem głową. Obok mnie siedziała Blanka, wykonująca tą samą
czynność, a z przodu Kamil z Michaelem. Poruszaliśmy się za srebrną bryką
Gregora, w którym znajdował się on sam wraz z Thomasem i pozostałymi dwoma
Polkami. Mknęliśmy za nimi szybko, szosami,
pozostawiając za sobą ocean. Zmierzaliśmy w głąb lądu, gdzie mieliśmy spędzić
kilka dni pod namiotami.
Jednak dałem się przekonać, po kłótniach z przyjaciółmi, stwierdziłem, że nie chce ich zawieść, a poza tym nie miałbym czym zająć się sam podczas ich wycieczki.
Chyba umarłbym z nudów pijąc piwo bez towarzystwa Morgiego i Gregora.
W jeden wieczór spakowałem przydatne rzeczy i już dzisiaj o świcie, wszyscy wpakowaliśmy się do aut, by zmienić trochę otoczenie.
Zamknąłem na chwilę oczy, by się odstresować i nie myśleć tak intensywnie o wszystkich rzeczach, które mnie otaczają, jak to ostatnio miałem w zwyczaju.
Nagle poczułem, że ktoś trąca mnie w kolano. Leniwie ściągnąłem słuchawki z uszu i otworzyłem jedno oko.
- Co jest? – skierowałem wzrok na Kamila, który siedział za kierownicą i spoglądał na mnie przez przednie lusterko.
- Pytam się co masz zamiar zrobić z Leną. – odparł
Zerknąłem kątem oka na Blankę, która na szczęście słuchała muzyki i miała zamknięte oczy.
- Zapytaj się Michiego. – odrzekłem lekko poirytowany. Do dzisiaj nie opowiedziałem przyjacielowi historii sprzed kilku dni, ale teraz już nie było sensu niczego ukrywać.
Kamil zrobił dziwną minę i pytająco spojrzał na Austriaka, co on skomentował głośnym parsknięciem.
- Andi, Andi, ale ty jesteś niedomyślny. – cały czas się śmiał, a Kamil zdezorientowany patrzył się przed siebie.
- Może się mylę? – odburknąłem zdenerwowany, próbując nie zwracać uwagi na jego śmiech.
- Może mi ktoś wyjaśnić o co chodzi? – Polak, poprawił swoje okulary przeciwsłoneczne na nosie.
- Michi poprosił Lenę do tańca, cały wieczór spędzili razem, klejąc się do siebie, po czym się pocałowali. Koniec historii. – opowiedziałem Kamilowi, niechętnie przypominając sobie tamten wieczór.
- Przecież to ty jej się podobasz idioto! – wykrzyknął Michi, odwracając się w moją stronę. – Poprosiłem ją do tańca fakt, chciałem ją trochę bliżej poznać, a wtedy… no cóż, wyglądała nieziemsko. – tłumaczył mi wszystko tak wolno, jakbym był w niespełna rozumu. – Kiedy tylko zauważyła, że poprosiłeś do tańca inną, zdenerwowała się i wyszła z pomieszczenia. A pocałowała mnie tylko dlatego, że sam to zrobiłeś. Była zazdrosna i to wszystko!
Nie odezwałem się ani słowem, powoli trawiąc słowa Michaela.
- Swoją drogą straszny z Ciebie dupek. Nie wiem dlaczego pocałowałeś tą dziewczynę i nie wiem po co w ogóle się nią zająłeś. Przeleciała Ci przed nosem dobra okazja do przekonania do siebie Leny. Wystarczy tylko traktować ją normalnie, jak przyjaciółkę, a nie narzucać się jej i cały czas odwalać jakieś dziwne akcje.
- Skąd wiesz jakie akcje odwalam? – zapytałem, zaciskając pięści ze złości.
- Polubiliśmy się i dużo mi opowiedziała. – odparł – Tobie też mogłaby, gdybyś tylko zechciał z nią normalnie porozmawiać.
Głęboko wypuściłem powietrze, które nagromadziło się w moich płucach.
Byłem zły tym bardziej, gdyż wiedziałem, że Michi ma rację.
Mogłem normalnie z nią porozmawiać i próbować się z nią zaprzyjaźnić, podczas gdy na siłę starałem się ją do siebie przekonać. Chciałem, żeby tak jak inne zachwycała się moją osobą. To było bez sensu, ona się różniła od tych wszystkich dziewczyn. Szkoda, że dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
- Zrób coś, zanim da się to jeszcze uratować. – poradził mi Austriak, wkładając sobie do buzi miętowego cukierka.
- Dziękuję. – szepnąłem do niego, a moja cała złość wyparowała.
Widział, że ona mi się podoba, nie chciał jej podrywać, chciał po prostu się z nią zaprzyjaźnić, tak jak każdy normalny chłopak na tej planecie.
Odwróciłem się na chwilę w stronę Blanki i zauważyłem, że ta siedzi wyprostowana na fotelu, ma ściągnięte słuchawki i uśmiecha się promiennie.
- Jakby co, to ja nic nie słyszałam. – dodaje i powraca do słuchania muzyki, podążam w jej ślady.
Kto wie, może jednak ta wycieczka nie była takim złym pomysłem?
Jednak dałem się przekonać, po kłótniach z przyjaciółmi, stwierdziłem, że nie chce ich zawieść, a poza tym nie miałbym czym zająć się sam podczas ich wycieczki.
Chyba umarłbym z nudów pijąc piwo bez towarzystwa Morgiego i Gregora.
W jeden wieczór spakowałem przydatne rzeczy i już dzisiaj o świcie, wszyscy wpakowaliśmy się do aut, by zmienić trochę otoczenie.
Zamknąłem na chwilę oczy, by się odstresować i nie myśleć tak intensywnie o wszystkich rzeczach, które mnie otaczają, jak to ostatnio miałem w zwyczaju.
Nagle poczułem, że ktoś trąca mnie w kolano. Leniwie ściągnąłem słuchawki z uszu i otworzyłem jedno oko.
- Co jest? – skierowałem wzrok na Kamila, który siedział za kierownicą i spoglądał na mnie przez przednie lusterko.
- Pytam się co masz zamiar zrobić z Leną. – odparł
Zerknąłem kątem oka na Blankę, która na szczęście słuchała muzyki i miała zamknięte oczy.
- Zapytaj się Michiego. – odrzekłem lekko poirytowany. Do dzisiaj nie opowiedziałem przyjacielowi historii sprzed kilku dni, ale teraz już nie było sensu niczego ukrywać.
Kamil zrobił dziwną minę i pytająco spojrzał na Austriaka, co on skomentował głośnym parsknięciem.
- Andi, Andi, ale ty jesteś niedomyślny. – cały czas się śmiał, a Kamil zdezorientowany patrzył się przed siebie.
- Może się mylę? – odburknąłem zdenerwowany, próbując nie zwracać uwagi na jego śmiech.
- Może mi ktoś wyjaśnić o co chodzi? – Polak, poprawił swoje okulary przeciwsłoneczne na nosie.
- Michi poprosił Lenę do tańca, cały wieczór spędzili razem, klejąc się do siebie, po czym się pocałowali. Koniec historii. – opowiedziałem Kamilowi, niechętnie przypominając sobie tamten wieczór.
- Przecież to ty jej się podobasz idioto! – wykrzyknął Michi, odwracając się w moją stronę. – Poprosiłem ją do tańca fakt, chciałem ją trochę bliżej poznać, a wtedy… no cóż, wyglądała nieziemsko. – tłumaczył mi wszystko tak wolno, jakbym był w niespełna rozumu. – Kiedy tylko zauważyła, że poprosiłeś do tańca inną, zdenerwowała się i wyszła z pomieszczenia. A pocałowała mnie tylko dlatego, że sam to zrobiłeś. Była zazdrosna i to wszystko!
Nie odezwałem się ani słowem, powoli trawiąc słowa Michaela.
- Swoją drogą straszny z Ciebie dupek. Nie wiem dlaczego pocałowałeś tą dziewczynę i nie wiem po co w ogóle się nią zająłeś. Przeleciała Ci przed nosem dobra okazja do przekonania do siebie Leny. Wystarczy tylko traktować ją normalnie, jak przyjaciółkę, a nie narzucać się jej i cały czas odwalać jakieś dziwne akcje.
- Skąd wiesz jakie akcje odwalam? – zapytałem, zaciskając pięści ze złości.
- Polubiliśmy się i dużo mi opowiedziała. – odparł – Tobie też mogłaby, gdybyś tylko zechciał z nią normalnie porozmawiać.
Głęboko wypuściłem powietrze, które nagromadziło się w moich płucach.
Byłem zły tym bardziej, gdyż wiedziałem, że Michi ma rację.
Mogłem normalnie z nią porozmawiać i próbować się z nią zaprzyjaźnić, podczas gdy na siłę starałem się ją do siebie przekonać. Chciałem, żeby tak jak inne zachwycała się moją osobą. To było bez sensu, ona się różniła od tych wszystkich dziewczyn. Szkoda, że dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę.
- Zrób coś, zanim da się to jeszcze uratować. – poradził mi Austriak, wkładając sobie do buzi miętowego cukierka.
- Dziękuję. – szepnąłem do niego, a moja cała złość wyparowała.
Widział, że ona mi się podoba, nie chciał jej podrywać, chciał po prostu się z nią zaprzyjaźnić, tak jak każdy normalny chłopak na tej planecie.
Odwróciłem się na chwilę w stronę Blanki i zauważyłem, że ta siedzi wyprostowana na fotelu, ma ściągnięte słuchawki i uśmiecha się promiennie.
- Jakby co, to ja nic nie słyszałam. – dodaje i powraca do słuchania muzyki, podążam w jej ślady.
Kto wie, może jednak ta wycieczka nie była takim złym pomysłem?
Po kilku
godzinach dotarliśmy na miejsce.
Znaleźliśmy sobie idealną miejscówkę na biwak. Na obrzeżach wysokiego lasu, zaraz przy niewielkim jeziorze. Przez chwilę poczułem się jakbym był znowu małym dzieckiem.
Zawsze z rodziną wyjeżdżaliśmy na kilkudniowe biwaki, podczas których lubiłem kąpać się z tatą w morzu. Często urządzaliśmy wyścigi, zawsze pozwalał mi wygrać. W nocy zakradałem się do namiotu sióstr i okropnie je straszyłem puszczając z telefonu groźne sapnięcia niedźwiedzia. Wtedy wydawało mi się to szalenie zabawne.
- Ziemia do Andiego! – Thomas klasnął dłońmi milimetr od mojej twarzy.
- Tak? – zapytałem nieprzytomnie, nie wiedząc o co chodzi.
- Ja z chłopakami postawimy trzy namioty, żebyśmy mieli gdzie spać. – wskazał na słońce powoli chowające się za horyzontem – Dziewczyny będą rozpakowywać nasze rzeczy, a ty idź po drewno. Zrobimy sobie małe ognisko. – zatarł ręce z ekscytacji i wręczył mi mały koszyk na drzewo.
- Sam? – oburzyłem się. Wy w czwórkę stawiacie namioty, a ja mam samotnie chodzić po lesie, tachając wielki, ciężki koszyk? – rzuciłem w stronę Kamila porozumiewawcze spojrzenie. Miałem nadzieję, że zrozumie moją aluzję.
Chłopak szybko załapał o co chodzi.
- Andi ma rację. Lena pomożesz mu? – zwrócił się do pięknej Polki, która w tym czasie wiązała czarne trampki.
Wzruszyła ramionami i bez słowa skierowała się w stronę lasu, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem.
- Rozumiem, że się zgadza. – poinformowałem wszystkich i ruszyłem za nią, ciesząc się z idealnej sposobności porozmawiania z dziewczyną.
Przez kilka minut szedłem za Leną w milczeniu, zastanawiając się od czego najlepiej zacząć.
W głowie układałem sobie ósmą wersję naszej rozmowy i nie za bardzo wiedziałem jak ją przeprowadzić. Musiałem być ostrożny, nie chciałem, żeby jeszcze bardziej mnie znienawidziła.
Schyliła się po grube gałęzie, porozrzucane na ziemi i w milczeniu włożyła mi je do koszyka.
Poszedłem w jej ślady i zacząłem napełniać koszyk grubszymi gałęziami.
Wykonywaliśmy tą czynność przez dobrą godzinę, coraz bardziej zagłębiając się w las.
Kiedy mieliśmy już pełny koszyk, a Lena wrzucała do niego już ostatnie sztuki drewna, postanowiłem zadziałać.
- Słuchaj… – zacząłem niepewnie.
- Jeżeli masz zamiar na mnie krzyczeć, to lepiej w ogóle się nie odzywaj. – powiedziała opryskliwym tonem.
- Chciałbym Cię bardzo przeprosić. Zachowywałem się jak dupek, zwłaszcza ostatnim razem. – podkreśliłem, ciężko przy tym wzdychając – Nie powinienem Ci tego mówić. Chciałem, żebyś mnie polubiła i tyle. To dość niespotykane, że… - urwałem i jeszcze raz przeanalizowałem to co mam zamiar powiedzieć. – Nie ważne. W każdym razie, chciałbym żebyśmy zaczęli od nowa.
- Okej… - odpowiedziała niepewnie i wzruszyła ramionami, kopiąc przy tym mały kamyk, leżący nieopodal jej stóp.
- Jako przyjaciele. – sprostowałem, patrząc na nią wyczekująco, a kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, spytałem: Zapomnimy o tym wszystkim?
- Ale o czym? – przez chwilę udawała zdziwioną, po czym szeroko się uśmiechnęła i dodała:
My się chyba jeszcze nie znamy prawda? Lena jestem. – wyciągnęła w moją stronę swoją opaloną dłoń, a ja lekko ją ścisnąłem.
- Andreas. – odpowiedziałem, po czym wybuchnąłem śmiechem.
- Nie powinieneś parskać mi prosto w twarz, za pierwszym wypowiedzianym słowem. To robi złe wrażenie. – pouczyła mnie, jednak nie przestała się uśmiechać.
Szybko przyznałem jej rację po czym stwierdziliśmy, że musimy wracać. Zrobiło się już ciemno, a pozostali pewnie na nas czekają i się niecierpliwią.
Ruszyłem w lewą stronę skąd przybyliśmy, jednak Lena zatrzymała mnie, chwytając delikatnie za ramię.
Starałem się nie dać po sobie poznać jak wielkie wrażenie zrobił na mnie jej dotyk. Wciągnąłem powietrze i zatrzymałem się.
- Nie w tą stronę. – poinformowała mnie, wskazując przeciwny kierunek.
- Jestem pewien, że szliśmy tędy. – zaprzeczyłem, chcąc kontynuować drogę.
- Nie. – pokręciła głową – Przyszliśmy stąd, stuprocentowo. – dodała twardo.
Nie chcąc się kłócić, wzruszyłem ramionami i skierowałem się w przeciwną stronę.
Szliśmy w milczeniu, nie za bardzo pewni swojego położenia. Widziałem, że nawet dziewczyna nie była do końca przekonana co do naszego wyboru.
- Może miałeś rację… - stwierdziła, nerwowo rozglądając się wokoło.
- Chodźmy jeszcze trochę. – zarządziłem i wznowiliśmy marsz.
Przewijały się koło nas kolejne drzewa, a każde z nich wyglądało tak samo. Nie miałem pojęcia z której strony przyszliśmy i zacząłem się obawiać. Musimy jakoś wrócić do miejsca nad jeziorem, jednak żadne z nas nie wiedziało jak to uczynić.
Nagle usłyszałem dziwne mruczenie.
- Przepraszam, to mój brzuch. – wyszeptała zawstydzona Lena, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Nawet ciemność nie zdołała ukryć czerwieni, która pokryła jej twarz.
Uśmiechnąłem się pod nosem, nawet w takich momentach była szalenie urocza.
- Też jestem głodny. – rzekłem, a w myślach beształem się za to, że nie wziąłem ze sobą latarki, którą miałem zapakowaną do plecaka. Szłoby się nam o wiele łatwiej.
- Idziemy dalej? – zwróciła się do mnie
- Tak. – odparłem – Gdzieś musimy wyjść. Nie ma sensu się wracać. – przerzuciłem koszyk do drugiej ręki, bo na tej zaczął mi już ciążyć.
Pokonywaliśmy w milczeniu kolejne długości, mając nadzieję, że zaraz dotrzemy to celu, jednak jedyne co rozciągało się przed nami, do ciemny las, w którym nie było ani jednej żywej duszy. Modliłem się w duchu, aby przyjaciele zaczęli nas szukać, bo nie wiem czy sami zdołamy dojść do namiotów.
Nagle znowu usłyszałem mruczenie, ale tym razem już znacznie głośniejsze.
- Musisz być porządnie głodna. – zaśmiałem się cicho.
- To nie ja. – zaprzeczyła dziewczyna, patrząc na mnie ze strachem w oczach.
Uśmiech natychmiastowo zszedł mi z twarzy. Nerwowo okręciłem się wokół własnej osi, próbując dostrzec coś, co mogło być źródłem tego dźwięku, ale było za ciemno, nie zdołałem nic zobaczyć.
Lena wyciągnęła z koszyka grubą gałąź i mocno zacisnęła na niej ręce.
- Myślisz, że niedźwiedzie boją się latającego drewna? – próbowałem zażartować, ale nie specjalnie mi to wyszło, bo Polka spięła się jeszcze bardziej.
- Nie bój się to na pewno nic takiego. – próbowałem dodać jej otuchy i położyłem prawą dłoń na jej ramieniu.
- Aaaarghhh! – zza drzew wyskoczył Thomas, i z potężnym rykiem naskoczył na Lenę.
Głośno krzyknęła i wpadła mi w ramiona, a ja z tego wszystkiego upuściłem koszyk na ziemię.
Zaraz za nim wybiegł Gregor, który trząsł się ze śmiechu i trzymał w ręku komórkę, a z jej głośników płynęły przerażające odgłosy.
- Jak dzieci. – przewróciłem oczami – Robiłem tak mając osiem lat. – zauważyłem, nie wypuszczając Leny z objęć.
Chciałem trwać z nią tak wiecznie. Czuć jej dłonie na swoich plecach, lecz wiedziałem, że to niemożliwe. Szybko oderwała się ode mnie i z wyrzutem w oczach spojrzała na płaczących ze śmiechu Austriaków.
- Cholernie zabawne! – krzyknęła, ale już po chwili nie wytrzymała i sama zaczęła głośno się śmiać.
Rozbawiony, zebrałem rozsypane drewno z powrotem do koszyka i spojrzałem na towarzystwo, które już zdążyło się nieco uspokoić.
- Zaczęliśmy się trochę martwić. – zaczął snuć opowieść Gregor – Postanowiliśmy wyjść wam naprzeciw, w razie gdybyście się zgubili. Potem zobaczyliśmy was zmierzających w naszą stronę i stwierdziliśmy, że to idealna okazja na jeden z naszych perfekcyjnych żartów. – Schował komórkę do kieszeni spodni.
Lena w dalszym ciągu cicho chichotała, a ja przyglądałem jej się z zafascynowaniem.
- Wracajmy już, kolacja czeka. – zarządził Thomas, włączając latarkę, a my ruszyliśmy za nim.
Przepraszam za to tygodniowe opóźnienie, ale w zeszłym tygodniu miałam w szkole taką masakrę, że nie wiedziałam w co ręce włożyć.
Postanowiłam też, na wasze prośby przyspieszyć nieco akcję. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Komentujcie to karmi moją wenę <3
Znaleźliśmy sobie idealną miejscówkę na biwak. Na obrzeżach wysokiego lasu, zaraz przy niewielkim jeziorze. Przez chwilę poczułem się jakbym był znowu małym dzieckiem.
Zawsze z rodziną wyjeżdżaliśmy na kilkudniowe biwaki, podczas których lubiłem kąpać się z tatą w morzu. Często urządzaliśmy wyścigi, zawsze pozwalał mi wygrać. W nocy zakradałem się do namiotu sióstr i okropnie je straszyłem puszczając z telefonu groźne sapnięcia niedźwiedzia. Wtedy wydawało mi się to szalenie zabawne.
- Ziemia do Andiego! – Thomas klasnął dłońmi milimetr od mojej twarzy.
- Tak? – zapytałem nieprzytomnie, nie wiedząc o co chodzi.
- Ja z chłopakami postawimy trzy namioty, żebyśmy mieli gdzie spać. – wskazał na słońce powoli chowające się za horyzontem – Dziewczyny będą rozpakowywać nasze rzeczy, a ty idź po drewno. Zrobimy sobie małe ognisko. – zatarł ręce z ekscytacji i wręczył mi mały koszyk na drzewo.
- Sam? – oburzyłem się. Wy w czwórkę stawiacie namioty, a ja mam samotnie chodzić po lesie, tachając wielki, ciężki koszyk? – rzuciłem w stronę Kamila porozumiewawcze spojrzenie. Miałem nadzieję, że zrozumie moją aluzję.
Chłopak szybko załapał o co chodzi.
- Andi ma rację. Lena pomożesz mu? – zwrócił się do pięknej Polki, która w tym czasie wiązała czarne trampki.
Wzruszyła ramionami i bez słowa skierowała się w stronę lasu, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem.
- Rozumiem, że się zgadza. – poinformowałem wszystkich i ruszyłem za nią, ciesząc się z idealnej sposobności porozmawiania z dziewczyną.
Przez kilka minut szedłem za Leną w milczeniu, zastanawiając się od czego najlepiej zacząć.
W głowie układałem sobie ósmą wersję naszej rozmowy i nie za bardzo wiedziałem jak ją przeprowadzić. Musiałem być ostrożny, nie chciałem, żeby jeszcze bardziej mnie znienawidziła.
Schyliła się po grube gałęzie, porozrzucane na ziemi i w milczeniu włożyła mi je do koszyka.
Poszedłem w jej ślady i zacząłem napełniać koszyk grubszymi gałęziami.
Wykonywaliśmy tą czynność przez dobrą godzinę, coraz bardziej zagłębiając się w las.
Kiedy mieliśmy już pełny koszyk, a Lena wrzucała do niego już ostatnie sztuki drewna, postanowiłem zadziałać.
- Słuchaj… – zacząłem niepewnie.
- Jeżeli masz zamiar na mnie krzyczeć, to lepiej w ogóle się nie odzywaj. – powiedziała opryskliwym tonem.
- Chciałbym Cię bardzo przeprosić. Zachowywałem się jak dupek, zwłaszcza ostatnim razem. – podkreśliłem, ciężko przy tym wzdychając – Nie powinienem Ci tego mówić. Chciałem, żebyś mnie polubiła i tyle. To dość niespotykane, że… - urwałem i jeszcze raz przeanalizowałem to co mam zamiar powiedzieć. – Nie ważne. W każdym razie, chciałbym żebyśmy zaczęli od nowa.
- Okej… - odpowiedziała niepewnie i wzruszyła ramionami, kopiąc przy tym mały kamyk, leżący nieopodal jej stóp.
- Jako przyjaciele. – sprostowałem, patrząc na nią wyczekująco, a kiedy nie otrzymałem odpowiedzi, spytałem: Zapomnimy o tym wszystkim?
- Ale o czym? – przez chwilę udawała zdziwioną, po czym szeroko się uśmiechnęła i dodała:
My się chyba jeszcze nie znamy prawda? Lena jestem. – wyciągnęła w moją stronę swoją opaloną dłoń, a ja lekko ją ścisnąłem.
- Andreas. – odpowiedziałem, po czym wybuchnąłem śmiechem.
- Nie powinieneś parskać mi prosto w twarz, za pierwszym wypowiedzianym słowem. To robi złe wrażenie. – pouczyła mnie, jednak nie przestała się uśmiechać.
Szybko przyznałem jej rację po czym stwierdziliśmy, że musimy wracać. Zrobiło się już ciemno, a pozostali pewnie na nas czekają i się niecierpliwią.
Ruszyłem w lewą stronę skąd przybyliśmy, jednak Lena zatrzymała mnie, chwytając delikatnie za ramię.
Starałem się nie dać po sobie poznać jak wielkie wrażenie zrobił na mnie jej dotyk. Wciągnąłem powietrze i zatrzymałem się.
- Nie w tą stronę. – poinformowała mnie, wskazując przeciwny kierunek.
- Jestem pewien, że szliśmy tędy. – zaprzeczyłem, chcąc kontynuować drogę.
- Nie. – pokręciła głową – Przyszliśmy stąd, stuprocentowo. – dodała twardo.
Nie chcąc się kłócić, wzruszyłem ramionami i skierowałem się w przeciwną stronę.
Szliśmy w milczeniu, nie za bardzo pewni swojego położenia. Widziałem, że nawet dziewczyna nie była do końca przekonana co do naszego wyboru.
- Może miałeś rację… - stwierdziła, nerwowo rozglądając się wokoło.
- Chodźmy jeszcze trochę. – zarządziłem i wznowiliśmy marsz.
Przewijały się koło nas kolejne drzewa, a każde z nich wyglądało tak samo. Nie miałem pojęcia z której strony przyszliśmy i zacząłem się obawiać. Musimy jakoś wrócić do miejsca nad jeziorem, jednak żadne z nas nie wiedziało jak to uczynić.
Nagle usłyszałem dziwne mruczenie.
- Przepraszam, to mój brzuch. – wyszeptała zawstydzona Lena, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Nawet ciemność nie zdołała ukryć czerwieni, która pokryła jej twarz.
Uśmiechnąłem się pod nosem, nawet w takich momentach była szalenie urocza.
- Też jestem głodny. – rzekłem, a w myślach beształem się za to, że nie wziąłem ze sobą latarki, którą miałem zapakowaną do plecaka. Szłoby się nam o wiele łatwiej.
- Idziemy dalej? – zwróciła się do mnie
- Tak. – odparłem – Gdzieś musimy wyjść. Nie ma sensu się wracać. – przerzuciłem koszyk do drugiej ręki, bo na tej zaczął mi już ciążyć.
Pokonywaliśmy w milczeniu kolejne długości, mając nadzieję, że zaraz dotrzemy to celu, jednak jedyne co rozciągało się przed nami, do ciemny las, w którym nie było ani jednej żywej duszy. Modliłem się w duchu, aby przyjaciele zaczęli nas szukać, bo nie wiem czy sami zdołamy dojść do namiotów.
Nagle znowu usłyszałem mruczenie, ale tym razem już znacznie głośniejsze.
- Musisz być porządnie głodna. – zaśmiałem się cicho.
- To nie ja. – zaprzeczyła dziewczyna, patrząc na mnie ze strachem w oczach.
Uśmiech natychmiastowo zszedł mi z twarzy. Nerwowo okręciłem się wokół własnej osi, próbując dostrzec coś, co mogło być źródłem tego dźwięku, ale było za ciemno, nie zdołałem nic zobaczyć.
Lena wyciągnęła z koszyka grubą gałąź i mocno zacisnęła na niej ręce.
- Myślisz, że niedźwiedzie boją się latającego drewna? – próbowałem zażartować, ale nie specjalnie mi to wyszło, bo Polka spięła się jeszcze bardziej.
- Nie bój się to na pewno nic takiego. – próbowałem dodać jej otuchy i położyłem prawą dłoń na jej ramieniu.
- Aaaarghhh! – zza drzew wyskoczył Thomas, i z potężnym rykiem naskoczył na Lenę.
Głośno krzyknęła i wpadła mi w ramiona, a ja z tego wszystkiego upuściłem koszyk na ziemię.
Zaraz za nim wybiegł Gregor, który trząsł się ze śmiechu i trzymał w ręku komórkę, a z jej głośników płynęły przerażające odgłosy.
- Jak dzieci. – przewróciłem oczami – Robiłem tak mając osiem lat. – zauważyłem, nie wypuszczając Leny z objęć.
Chciałem trwać z nią tak wiecznie. Czuć jej dłonie na swoich plecach, lecz wiedziałem, że to niemożliwe. Szybko oderwała się ode mnie i z wyrzutem w oczach spojrzała na płaczących ze śmiechu Austriaków.
- Cholernie zabawne! – krzyknęła, ale już po chwili nie wytrzymała i sama zaczęła głośno się śmiać.
Rozbawiony, zebrałem rozsypane drewno z powrotem do koszyka i spojrzałem na towarzystwo, które już zdążyło się nieco uspokoić.
- Zaczęliśmy się trochę martwić. – zaczął snuć opowieść Gregor – Postanowiliśmy wyjść wam naprzeciw, w razie gdybyście się zgubili. Potem zobaczyliśmy was zmierzających w naszą stronę i stwierdziliśmy, że to idealna okazja na jeden z naszych perfekcyjnych żartów. – Schował komórkę do kieszeni spodni.
Lena w dalszym ciągu cicho chichotała, a ja przyglądałem jej się z zafascynowaniem.
- Wracajmy już, kolacja czeka. – zarządził Thomas, włączając latarkę, a my ruszyliśmy za nim.
Przepraszam za to tygodniowe opóźnienie, ale w zeszłym tygodniu miałam w szkole taką masakrę, że nie wiedziałam w co ręce włożyć.
Postanowiłam też, na wasze prośby przyspieszyć nieco akcję. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Komentujcie to karmi moją wenę <3
No i na całe szczęście Michi wszystko wyjaśnił Andiemu przez co sytuacja się poprawiła. I co najważniejsze Wellinger przeprosił Lenę! Rozpoczęcie znajomości od nowa to chyba była najlepsza decyzja owej dwójki :) A ich przyjaciele na pewno już coś wymyślą, aby spędzili więcej czasu we dwoje. Tyle żeby Gregor z Thomasem zaprzestali bawienia się w dzikie zwierzęta haha xD
OdpowiedzUsuńBoooooskie ; 3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać :3
No i wreszcie sie pogodzili :D a Gregor z thomasem... to poprostu przygłupy :D boże jak mnie to rozwaliło :D super rozdział :* pisz szybko następny :D
OdpowiedzUsuńAaaaa!!
OdpowiedzUsuńCzyli wszystko nareszcie się wyjaśniło. Jak to dobrze.
Andi jest przecież taki kochany ;) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Lenka dala mu jednak szansę.
Mają to szczęście, że Michael się wział i wszystko wytłumaczył komu trzeba.
A Schlieri z Morgim jak dzieci, no naprawdę... ale jakie kochane łobuziaki ;**
Pozdrawiam, zapraszam na nowe u mnie ;))
Jak widać nie taki zły Michi, jak go Andi malował :D
OdpowiedzUsuńByło się tak wkurzać i wyzywać na kolegę? A on tylko chciał dobrze i chciał mu coś udowodnić. Czasami lepiej się dwa razy zastanowić ;)
I jak widać Andi poszedł po rozum do główki i chwała mu za to. Widać, że Lena nie jest mu obojętna, co zresztą działa także i w drugą stronę ^^ Ich wyprawa po lesie nieziemska, a panów Gregora i Thomasa chyba bym zatłukła za takie żarciki :D
Ale najważniejsze, że wszyscy wyszli cało i zdrowo :P
Pozdrawiam ;*
No, Michi miał rację, miał :)
OdpowiedzUsuńA Andreas jest niewiarygodnie słodki z tą jego chęcia do przekonania do siebie Leny.
Żart się chłopakom udał, nie ma co :D
A z nich to są w ogóle dobre gagatki - jakby nie Kamil, to Leny nie byłoby w tym lesie. Jakby nie Thomas i Gregor to nie wpadłaby mu w ramiona. Cwane bestie wiedzą, jak dziewczynę urobić.
Bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że nowe rozdziały prędko się pojawią :)
Pozdrawiam :*
Kochana rozdział jak zwykle wspaniały, genialny, cudowny. Wybacz ze koma dodaję tak późno ale miałam szlaban niestety. Za co przepraszam.
OdpowiedzUsuńKOCHAM <3
KOCHAM <3
Michi jak zwykle, jedyny i nie powtarzalny. <3
Niech Lena da mu w końcu szansę bo nie wytrzymam. :3
CUDOWNY I CZEKAM NA NASTĘPNY <3
Nominowałam cię do Liebster Award :)
Wszystkie informacje u mnie :)
Serdecznie zapraszam <3 http://borussssssia.blogspot.com/