Rano, kiedy
przyjechaliśmy do szpitala okazało się, że Andreas musi poleżeć jeszcze tutaj
kilka dni, gdyż podczas prześwietlenia wykryto jakiś uraz w okolicach kręgosłupa
i Niemiec powinien zostać przez pewien czas pod opieką lekarzy. Nie muszę chyba
dodawać, że nie był tym faktem zachwycony. Musieliśmy przez kilkanaście minut
słuchać jego marudzenia, że przyjechał tutaj na wakacje a nie do szpitala.
- Trzeba było się nie popisywać… Chociaż może się okazać, że pobyt tutaj wyjdzie Ci na dobre. – stwierdził Thomas, rzucając mi badawcze spojrzenie.
- No co? – rzuciłam lekko poirytowana.
- Nic. – uniósł dłonie w geście kapitulacji, po czym włożył je do kieszeni spodni.
- Dobra, dajcie spokój. Przecież widzę, że nie chcecie tu siedzieć. Możecie jechać do hotelu. Kilka dni posiedzę sam, nic mi się nie stanie. – odezwał się Andi, wykonując rękoma gest, wyganiania nas z sali.
- Możemy się zamieniać. – wpadł na pomysł Michael – Nie ma sensu siedzieć tu całą grupą.
Ja posiedzę z Tobą do obiadu, a potem ktoś mnie wymieni. – obrzucił nas pytającym spojrzeniem, a kiedy się zgodziliśmy, zostawiliśmy go samego i ruszyliśmy do hotelu.
- Trzeba było się nie popisywać… Chociaż może się okazać, że pobyt tutaj wyjdzie Ci na dobre. – stwierdził Thomas, rzucając mi badawcze spojrzenie.
- No co? – rzuciłam lekko poirytowana.
- Nic. – uniósł dłonie w geście kapitulacji, po czym włożył je do kieszeni spodni.
- Dobra, dajcie spokój. Przecież widzę, że nie chcecie tu siedzieć. Możecie jechać do hotelu. Kilka dni posiedzę sam, nic mi się nie stanie. – odezwał się Andi, wykonując rękoma gest, wyganiania nas z sali.
- Możemy się zamieniać. – wpadł na pomysł Michael – Nie ma sensu siedzieć tu całą grupą.
Ja posiedzę z Tobą do obiadu, a potem ktoś mnie wymieni. – obrzucił nas pytającym spojrzeniem, a kiedy się zgodziliśmy, zostawiliśmy go samego i ruszyliśmy do hotelu.
Spędziliśmy cały
dzień na plaży, grając w siatkówkę, pływając w morzu i opalając się. Było
okropnie gorąco, ale chwilę ulgi znaleźliśmy w zimnych koktajlach, które
kupiliśmy w pobliskim barze. Po obiedzie do szpitala pojechał Kamil, natomiast
na wieczór rola towarzysza Andreasa została przydzielona mi. Dziewczyny bardzo
cieszyły się, że spędzę z nim trochę czasu sam na sam… i ja właściwie też.
O godzinie 18 pojawiłam się w drzwiach Sali 206, gdzie aktualnie przebywał.
- Niespodzianka! – zawołałam od progu, podając mu zimną Coca- colę, którą kupiłam w automacie na parterze.
- Bardzo miła niespodzianka. – uśmiechnął się promiennie i usiadł na łóżku, robiąc mi przy tym trochę miejsca. Mimo wszystko wolałam jednak usiąść na wygodnym krześle.
Wyjęłam z torebki jakiś niemiecki kryminał, który wcisnął mi Michi i położyłam na stoliku, znajdującym się obok łóżka. Sama natomiast wzięłam do ręki książkę, którą przywiozłam z Polski i otworzyłam na stronie gdzie ostatnio skończyłam.
- Będziemy czytać? – zrobił zawiedzioną minę, niechętnie obracając w rękach swój kryminał.
- A co innego proponujesz? – oderwałam wzrok od książki i zamknęłam ją zapamiętując na jakiej stronie skończyłam.
- Możemy iść na spacer. – odezwał się po chwili namysłu – Tylko mam się nie przemęczać.
- Tak jest. – zasalutowałam mu, na co wybuchł śmiechem.
Po chwili szliśmy już obok siebie, przemierzając kolejne długości szpitalnego deptaku.
Na początku żadne z nas nic nie mówiło, lecz po kilku minutach rozmowa sama się rozkręciła.
Andreas był inny niż wszyscy chłopcy, których dotąd poznałam. Miał bardzo ciekawe zdanie o świecie i specyficzne poczucie humoru, które bardzo polubiłam. Nie należał do takich, którzy gadają tylko o meczach piłki nożnej i najnowszych grach komputerowych. Był o wiele dojrzalszy od moich rówieśników, a starszy ode mnie zaledwie o rok.
Obeszliśmy dookoła cały szpital kilka razy, aż w końcu uznał, że jest już zmęczony i możemy wracać do środka. Kiedy weszliśmy do budynku zalała nas fala przyjemnego chłodu, upał w Stanach, był czasami naprawdę nie do zniesienia.
O godzinie 18 pojawiłam się w drzwiach Sali 206, gdzie aktualnie przebywał.
- Niespodzianka! – zawołałam od progu, podając mu zimną Coca- colę, którą kupiłam w automacie na parterze.
- Bardzo miła niespodzianka. – uśmiechnął się promiennie i usiadł na łóżku, robiąc mi przy tym trochę miejsca. Mimo wszystko wolałam jednak usiąść na wygodnym krześle.
Wyjęłam z torebki jakiś niemiecki kryminał, który wcisnął mi Michi i położyłam na stoliku, znajdującym się obok łóżka. Sama natomiast wzięłam do ręki książkę, którą przywiozłam z Polski i otworzyłam na stronie gdzie ostatnio skończyłam.
- Będziemy czytać? – zrobił zawiedzioną minę, niechętnie obracając w rękach swój kryminał.
- A co innego proponujesz? – oderwałam wzrok od książki i zamknęłam ją zapamiętując na jakiej stronie skończyłam.
- Możemy iść na spacer. – odezwał się po chwili namysłu – Tylko mam się nie przemęczać.
- Tak jest. – zasalutowałam mu, na co wybuchł śmiechem.
Po chwili szliśmy już obok siebie, przemierzając kolejne długości szpitalnego deptaku.
Na początku żadne z nas nic nie mówiło, lecz po kilku minutach rozmowa sama się rozkręciła.
Andreas był inny niż wszyscy chłopcy, których dotąd poznałam. Miał bardzo ciekawe zdanie o świecie i specyficzne poczucie humoru, które bardzo polubiłam. Nie należał do takich, którzy gadają tylko o meczach piłki nożnej i najnowszych grach komputerowych. Był o wiele dojrzalszy od moich rówieśników, a starszy ode mnie zaledwie o rok.
Obeszliśmy dookoła cały szpital kilka razy, aż w końcu uznał, że jest już zmęczony i możemy wracać do środka. Kiedy weszliśmy do budynku zalała nas fala przyjemnego chłodu, upał w Stanach, był czasami naprawdę nie do zniesienia.
- Chodźmy
jeszcze na dół, do magazynu. – poprosił mnie Andi, kiedy chciałam wejść na
schody – Michi zostawił mi tam dwa litry zimnej wody.
- W porządku. – pokiwałam głową i ruszyłam za nim.
Zeszliśmy po stromych schodach i przeszliśmy długi korytarz, żeby w końcu dostać się do magazynu.
- Nie mógł ci zostawić tego w sali? – zapytałam.
- Tutaj jest lodówka. – odparł i przyłożył do jakiegoś czujnika bloczek, który dostał wczoraj od lekarzy. Coś piknęło, Andi otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia, a ja za nim.
Podszedł do dużej lodówki, otworzył ją i wyciągnął stamtąd dużą butelkę wody. Kiedy się obrócił, spojrzał przerażony ponad moje ramię i krzyknął:
- Lena, trzymaj drzwi!
Zanim dotarło do mnie, czego on ode mnie chce, drzwi zamknęły się z trzaskiem. Podeszłam do nich i gwałtownie pociągnęłam je w moją stronę. Nic. Zaczęłam napierać na nie całym ciałem i je popychać. Też bez efektu.
- To na nic się nie zda. – poinformował mnie Andreas – Można je otworzyć tylko od zewnątrz, tym bloczkiem. – otworzył dłoń, w której trzymał małą kostkę.
- To idiotyczne. – westchnęłam – Kto tak strzeże, miejsca z jedzeniem, że nie da się go otworzyć od zewnątrz. – jeszcze raz pociągnęłam za klamkę, jednak tak jak mówił Niemiec, cały czas były zamknięte i nie chciały dać się otworzyć.
- Mogłeś mi powiedzieć. – zauważyłam – Teraz będziemy tu czekać, aż ktoś zgłodnieje lub zechce się napić. – zrezygnowana usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę.
Chłopak podążył w moje ślady i już po chwili siedzieliśmy obok siebie, nic nie mówiąc.
- Zawsze lądujemy gdzieś razem, w sytuacji bez wyjścia, na zepsutym samochodzie, w pokoju bez klamek… - stwierdziłam nieco rozbawiona.
- Jesteś pewien, że nie da się stąd inaczej wyjść? Czy będzie tak jak z tym autem? – przypomniałam mu, patrząc na niego z powątpieniem.
- Nie, tym razem na serio utknęliśmy. – powiedział poważnie, lecz miałam wrażenie, że przez jego buzię przebiegł blask uśmiechu na wspomnienie tego wydarzenia.
Schowałam twarz w dłoniach, nie miałam ochoty spędzać tutaj całego wieczoru, zamknięta w czterech ścianach, czekając aż ktoś w końcu nas wypuści. Dodatkowo nie wiem jak długo będziemy zmuszeni tu siedzieć, a spędzanie dużej ilości czasu w małych pomieszczeniach mnie przeraża.
- Mam klaustrofobię. – wyznałam po cichu.
- To nic, jestem tutaj z tobą. – uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, ale nie poprawiło to mojego samopoczucia. – Może porozmawiajmy o czymś, żebyś zapomniała o swoim lęku? – zaproponował.
Zrezygnowana wzruszyłam ramionami, czekając aż sam podejmie jakiś temat. Przez chwilę milczał, lecz w końcu przejechał swoją dłonią po jasnych włosach, co robił zawsze kiedy się denerwował i zapytał:
- Kim jest Daniel?
Zaskoczona podniosłam na niego wzrok, otwierając ze zdumienia buzię.
- Co… co ty… skąd… ty… - wydukałam, nie wierząc w to jakie pytanie mi zadał.
- Aurelia coś o nim wspomniała. – przyznał – Jednak nie chciała mi zdradzać niczego więcej, twierdząc, że jak będziesz chciała to sama mi o tym powiesz… a więc, chcesz mi powiedzieć? – utkwił we mnie uważne spojrzenie, swoich błękitnych oczu, a ja cieszyłam się, że siedzę, bo w innym wypadku prawdopodobnie przewróciłabym się z wrażenia, jakie wywarł na mnie jego wzrok.
- Ja myślę… ja nie jestem jeszcze na to gotowa. – odparłam, przenosząc wzrok na lodówkę, stojącą po drugiej stronie pokoju. – Zresztą nie ma tutaj nic ciekawego do opowiadania. – starałam się, żeby mój głos brzmiał beztrosko, jednak po jego minie zorientowałam się, że mi to nie wyszło.
- Dobrze. – rzekł spokojnie, zataczając kciukiem małe kółka na swoim kolanie.
- Może to ty powiesz mi o swoich miłosnych przygodach? – zaproponowałam, nerwowo rozglądając się wokoło, miałam wrażenie, że to pomieszczenie robi się coraz mniejsze. Zamknęłam oczy i uspokoiłam oddech. Dam radę, w końcu ktoś musi tutaj przyjść.
- Też nie ma co opowiadać… wykorzystałem wiele dziewczyn. – przyznał, tym razem unikając mojego wzorku.
- Chciałeś zrobić to samo ze mną, prawda? – postawiłam wszystko na jedną kartę. Chciałabym móc się dowiedzieć, w co ten chłopak naprawdę gra. Może to był dobry moment.
- Tak chciałem… - zawiesił na moment głos – Tylko, że w twoim przypadku, wydarzyło się coś niespodziewanego, co nie miało miejsca z żadną inną.
- Tak? Co to takiego? – wstrzymałam oddech, wyczekując na odpowiedź, która za chwilę miała paść z jego ust.
- W Tobie się zakochałem.
Tym razem powstrzymałam swój odruch otwarcia buzi na całą szerokość. Nie sadzę, żeby ktokolwiek mógł wyglądać korzystnie z taką miną. Siedziałam tylko w ciszy i wpatrywałam się w białą ścianę. Co miałam odpowiedzieć? Podziękować? Nie to byłoby głupie.
Co w ogóle powinnam o tym myśleć? Cieszyć się? W gruncie rzeczy naprawdę go polubiłam, ale mimo to, że zaczęliśmy od nowa, nie zapomniałam o naszym wcześniejszym konflikcie.
Czekać czy jeszcze coś powie? Aurelia na pewno wiedziałaby co robić na moim miejscu.
- Nie musisz nic mówić. – dodał szybko, jakby zauważając moje zmieszanie.
Rozglądnęłam się wkoło. Starałam się nie myśleć, o tym co mi powiedział, teraz miałam jeszcze jeden problem, pokój skurczył się do minimalnych rozmiarów, a ja zaczynałam mieć trudności ze złapaniem powietrza. Skuliłam się w sobie i objęłam rękami kolana.
- Spokojnie, zaraz ktoś po nas przyjdzie. – próbował uspokoić mnie Andreas, ale ja czułam się jeszcze gorzej, miałam wrażenie, że zostanę tutaj na zawsze, ściśnięta przez ciemne ściany i już nigdy nie będę wstanie ujrzeć świata.
Wydałam z siebie dziwny, piskliwy jęk. Andreas delikatnie mnie objął, a ja położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
Niech to się skończy. – błagałam w myślach – Wyjdźmy już stąd.
Przez kolejne dwadzieścia minut siedziałam skulona w jego ramionach, czując jego ciepły oddech na swoim policzku. Cały czas miałam zamknięte oczy i wyobrażałam sobie, że jestem na dużej plaży. Mam do dyspozycji wielką przestrzeń i razem z przyjaciółkami kąpiemy się w morzu.
Nagle usłyszałam charakterystyczne piknięcie przy drzwiach. Gwałtownie otworzyłam oczy i szybko rzuciłam się ku nim. Kiedy wypadłam na korytarz, odetchnęłam z ulgą i oparłam się o ścianę, biorąc głębokie wdechy.
Andreas uśmiechnął się do mnie ciepło, chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy po schodach, kierując się do sali, w której leżał.
- Nigdy więcej. – odparłam, ciężko siadając na krześle, obok jego łóżka.
Spojrzałam na zegar, wiszący nad drzwiami. Wskazówki ustawione były na godzinie 20.
Spędziłam tutaj sporo czasu, powinnam już wracać do hotelu, chociażby po to, aby uniknąć złośliwych komentarzy ze strony Thomasa i Gregora.
- Będę się zbierać. – wstałam i zarzuciłam na ramię torebkę, leżącą na podłodze. – Zobaczymy się jutro.
- Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski… Słowik to, a nie skowronek się zrywa! – Andreas zmodulował swój głos na bardzo wysoki i przyłożył sobie prawą dłoń do piersi.
- Och, cicho bądź Julio. – zaśmiałam się głośno. Nigdy nie podejrzewałabym go o znajomość cytatów z Romea i Julii. Pozytywnie mnie tym zaskoczył.
- Nie spodziewałaś się. – zgadł, a na jego twarzy pojawił się triumfujący uśmieszek.
Zgodnie pokiwałam głową, po czym pochyliłam się nad nim i dałam mu szybkiego całusa w policzek, a następnie szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć, że go zaskoczyłam. Nie spodziewał się czegoś takiego. Szczerze mówiąc ja też nie. Mimo to, wychodząc ze szpitala, czułam, że na buzię wpełza mi uśmiech podobny do tego, który widziałam przed chwilą na jego twarzy.
- W porządku. – pokiwałam głową i ruszyłam za nim.
Zeszliśmy po stromych schodach i przeszliśmy długi korytarz, żeby w końcu dostać się do magazynu.
- Nie mógł ci zostawić tego w sali? – zapytałam.
- Tutaj jest lodówka. – odparł i przyłożył do jakiegoś czujnika bloczek, który dostał wczoraj od lekarzy. Coś piknęło, Andi otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia, a ja za nim.
Podszedł do dużej lodówki, otworzył ją i wyciągnął stamtąd dużą butelkę wody. Kiedy się obrócił, spojrzał przerażony ponad moje ramię i krzyknął:
- Lena, trzymaj drzwi!
Zanim dotarło do mnie, czego on ode mnie chce, drzwi zamknęły się z trzaskiem. Podeszłam do nich i gwałtownie pociągnęłam je w moją stronę. Nic. Zaczęłam napierać na nie całym ciałem i je popychać. Też bez efektu.
- To na nic się nie zda. – poinformował mnie Andreas – Można je otworzyć tylko od zewnątrz, tym bloczkiem. – otworzył dłoń, w której trzymał małą kostkę.
- To idiotyczne. – westchnęłam – Kto tak strzeże, miejsca z jedzeniem, że nie da się go otworzyć od zewnątrz. – jeszcze raz pociągnęłam za klamkę, jednak tak jak mówił Niemiec, cały czas były zamknięte i nie chciały dać się otworzyć.
- Mogłeś mi powiedzieć. – zauważyłam – Teraz będziemy tu czekać, aż ktoś zgłodnieje lub zechce się napić. – zrezygnowana usiadłam na podłodze i oparłam się o ścianę.
Chłopak podążył w moje ślady i już po chwili siedzieliśmy obok siebie, nic nie mówiąc.
- Zawsze lądujemy gdzieś razem, w sytuacji bez wyjścia, na zepsutym samochodzie, w pokoju bez klamek… - stwierdziłam nieco rozbawiona.
- Jesteś pewien, że nie da się stąd inaczej wyjść? Czy będzie tak jak z tym autem? – przypomniałam mu, patrząc na niego z powątpieniem.
- Nie, tym razem na serio utknęliśmy. – powiedział poważnie, lecz miałam wrażenie, że przez jego buzię przebiegł blask uśmiechu na wspomnienie tego wydarzenia.
Schowałam twarz w dłoniach, nie miałam ochoty spędzać tutaj całego wieczoru, zamknięta w czterech ścianach, czekając aż ktoś w końcu nas wypuści. Dodatkowo nie wiem jak długo będziemy zmuszeni tu siedzieć, a spędzanie dużej ilości czasu w małych pomieszczeniach mnie przeraża.
- Mam klaustrofobię. – wyznałam po cichu.
- To nic, jestem tutaj z tobą. – uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, ale nie poprawiło to mojego samopoczucia. – Może porozmawiajmy o czymś, żebyś zapomniała o swoim lęku? – zaproponował.
Zrezygnowana wzruszyłam ramionami, czekając aż sam podejmie jakiś temat. Przez chwilę milczał, lecz w końcu przejechał swoją dłonią po jasnych włosach, co robił zawsze kiedy się denerwował i zapytał:
- Kim jest Daniel?
Zaskoczona podniosłam na niego wzrok, otwierając ze zdumienia buzię.
- Co… co ty… skąd… ty… - wydukałam, nie wierząc w to jakie pytanie mi zadał.
- Aurelia coś o nim wspomniała. – przyznał – Jednak nie chciała mi zdradzać niczego więcej, twierdząc, że jak będziesz chciała to sama mi o tym powiesz… a więc, chcesz mi powiedzieć? – utkwił we mnie uważne spojrzenie, swoich błękitnych oczu, a ja cieszyłam się, że siedzę, bo w innym wypadku prawdopodobnie przewróciłabym się z wrażenia, jakie wywarł na mnie jego wzrok.
- Ja myślę… ja nie jestem jeszcze na to gotowa. – odparłam, przenosząc wzrok na lodówkę, stojącą po drugiej stronie pokoju. – Zresztą nie ma tutaj nic ciekawego do opowiadania. – starałam się, żeby mój głos brzmiał beztrosko, jednak po jego minie zorientowałam się, że mi to nie wyszło.
- Dobrze. – rzekł spokojnie, zataczając kciukiem małe kółka na swoim kolanie.
- Może to ty powiesz mi o swoich miłosnych przygodach? – zaproponowałam, nerwowo rozglądając się wokoło, miałam wrażenie, że to pomieszczenie robi się coraz mniejsze. Zamknęłam oczy i uspokoiłam oddech. Dam radę, w końcu ktoś musi tutaj przyjść.
- Też nie ma co opowiadać… wykorzystałem wiele dziewczyn. – przyznał, tym razem unikając mojego wzorku.
- Chciałeś zrobić to samo ze mną, prawda? – postawiłam wszystko na jedną kartę. Chciałabym móc się dowiedzieć, w co ten chłopak naprawdę gra. Może to był dobry moment.
- Tak chciałem… - zawiesił na moment głos – Tylko, że w twoim przypadku, wydarzyło się coś niespodziewanego, co nie miało miejsca z żadną inną.
- Tak? Co to takiego? – wstrzymałam oddech, wyczekując na odpowiedź, która za chwilę miała paść z jego ust.
- W Tobie się zakochałem.
Tym razem powstrzymałam swój odruch otwarcia buzi na całą szerokość. Nie sadzę, żeby ktokolwiek mógł wyglądać korzystnie z taką miną. Siedziałam tylko w ciszy i wpatrywałam się w białą ścianę. Co miałam odpowiedzieć? Podziękować? Nie to byłoby głupie.
Co w ogóle powinnam o tym myśleć? Cieszyć się? W gruncie rzeczy naprawdę go polubiłam, ale mimo to, że zaczęliśmy od nowa, nie zapomniałam o naszym wcześniejszym konflikcie.
Czekać czy jeszcze coś powie? Aurelia na pewno wiedziałaby co robić na moim miejscu.
- Nie musisz nic mówić. – dodał szybko, jakby zauważając moje zmieszanie.
Rozglądnęłam się wkoło. Starałam się nie myśleć, o tym co mi powiedział, teraz miałam jeszcze jeden problem, pokój skurczył się do minimalnych rozmiarów, a ja zaczynałam mieć trudności ze złapaniem powietrza. Skuliłam się w sobie i objęłam rękami kolana.
- Spokojnie, zaraz ktoś po nas przyjdzie. – próbował uspokoić mnie Andreas, ale ja czułam się jeszcze gorzej, miałam wrażenie, że zostanę tutaj na zawsze, ściśnięta przez ciemne ściany i już nigdy nie będę wstanie ujrzeć świata.
Wydałam z siebie dziwny, piskliwy jęk. Andreas delikatnie mnie objął, a ja położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy.
Niech to się skończy. – błagałam w myślach – Wyjdźmy już stąd.
Przez kolejne dwadzieścia minut siedziałam skulona w jego ramionach, czując jego ciepły oddech na swoim policzku. Cały czas miałam zamknięte oczy i wyobrażałam sobie, że jestem na dużej plaży. Mam do dyspozycji wielką przestrzeń i razem z przyjaciółkami kąpiemy się w morzu.
Nagle usłyszałam charakterystyczne piknięcie przy drzwiach. Gwałtownie otworzyłam oczy i szybko rzuciłam się ku nim. Kiedy wypadłam na korytarz, odetchnęłam z ulgą i oparłam się o ścianę, biorąc głębokie wdechy.
Andreas uśmiechnął się do mnie ciepło, chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy po schodach, kierując się do sali, w której leżał.
- Nigdy więcej. – odparłam, ciężko siadając na krześle, obok jego łóżka.
Spojrzałam na zegar, wiszący nad drzwiami. Wskazówki ustawione były na godzinie 20.
Spędziłam tutaj sporo czasu, powinnam już wracać do hotelu, chociażby po to, aby uniknąć złośliwych komentarzy ze strony Thomasa i Gregora.
- Będę się zbierać. – wstałam i zarzuciłam na ramię torebkę, leżącą na podłodze. – Zobaczymy się jutro.
- Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski… Słowik to, a nie skowronek się zrywa! – Andreas zmodulował swój głos na bardzo wysoki i przyłożył sobie prawą dłoń do piersi.
- Och, cicho bądź Julio. – zaśmiałam się głośno. Nigdy nie podejrzewałabym go o znajomość cytatów z Romea i Julii. Pozytywnie mnie tym zaskoczył.
- Nie spodziewałaś się. – zgadł, a na jego twarzy pojawił się triumfujący uśmieszek.
Zgodnie pokiwałam głową, po czym pochyliłam się nad nim i dałam mu szybkiego całusa w policzek, a następnie szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć, że go zaskoczyłam. Nie spodziewał się czegoś takiego. Szczerze mówiąc ja też nie. Mimo to, wychodząc ze szpitala, czułam, że na buzię wpełza mi uśmiech podobny do tego, który widziałam przed chwilą na jego twarzy.
Dobra, to jednak jeszcze nie ten rozdział, który miał się tak wam spodobać, został on odłożony na nieco później, ale obiecuję, że to już niedługo. :D
Przepraszam za to opóźnienie, ale najpierw egzaminy, potem remont w domu i nie miałam kiedy pisać. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, bo jadę z klasą na zieloną szkołę, ale postaram się go zamieścić jak najszybciej.
Jak wam się podoba fragment z Romeem i Julią? :P
Od razu mówię, że nie mam klaustrofobii, więc nie mam pojęcia jak takie coś się objawia, czy się krzyczy czy nie może złapać oddechu, ale mam nadzieję, że jakoś poradziłam sobie z tym opisem. :)
+ oglądacie Eurowizję? Jak wam się podobał wysęp Polski? Za kim jesteście? (oczywiście nie licząc naszego kraju) :)
Do następnego! :*
Przepraszam za to opóźnienie, ale najpierw egzaminy, potem remont w domu i nie miałam kiedy pisać. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, bo jadę z klasą na zieloną szkołę, ale postaram się go zamieścić jak najszybciej.
Jak wam się podoba fragment z Romeem i Julią? :P
Od razu mówię, że nie mam klaustrofobii, więc nie mam pojęcia jak takie coś się objawia, czy się krzyczy czy nie może złapać oddechu, ale mam nadzieję, że jakoś poradziłam sobie z tym opisem. :)
+ oglądacie Eurowizję? Jak wam się podobał wysęp Polski? Za kim jesteście? (oczywiście nie licząc naszego kraju) :)
Do następnego! :*
No proszę, czekam czekam czekam i tu nagle jest.
OdpowiedzUsuńNie powinniśmy narzekać, że to jeszcze nie TO, bo i tak jest dobrze.
Miejmy nadzieję, że z tym kręgosłupem nie wyjdzie nic poważnego.
Zamknięci w takim pomieszczeniu + klaustrofobia Lenki. Uuu ^^ przynajmniej się poprzytulali xD
Daniel to może być niezła historia. Tylko, żeby nie zamieszał za bardzo. Albo najlepiej niech się nie pojawia. Tylko w opowieści.
A Welli nareszcie jej to powiedział. Chociaż fajnie, że przyznał się jak to było z innymi. Pozatym jaki romantyk *_* takimi cytatami ją podrywa. No ładnie.
Oj i ten buziak na sam koniec. Uhh nie mogę się doczekać. Jak najszybciej. Pozdrawiam :*
P.S. matury jednak wielka porażka ;)
Boski rozdział ! :3
OdpowiedzUsuńHolandia najlepsza ! :3
genialny! naprawdę świetny, zresztą jak wszystkie twoje rozdziały :D czekam na kolejny i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł ci świetny! Strasznie mi się podoba:) Czekam z niecierpliwością na następny.
OdpowiedzUsuńps. Zapraszam do mnie na Wellingera http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/