Kiedy następnego
dnia obudziłam się i zeszłam na śniadanie Andreas już był w hotelu i wesoło
gawędził z moimi przyjaciółmi. Nie sądziłam, że przyjedzie tak wcześnie, miałam
nadzieję, że będę miała trochę więcej czasu na przemyślenie jego wczorajszych
słów, które bardzo mnie zaskoczyły. Mimo wszystko, czułam się dziwnie
zadowolona i nawet podobało mi się to co usłyszałam. Jedyną przeszkodą, która
wyraźnie blokowała mi wszystkie możliwości rozegrania w ciekawy sposób naszej
znajomości, był Daniel, ale postanowiłam o nim nie myśleć.
- Już jesteś. – uśmiechnęłam się ciepło do Niemca, na co on odpowiedział tym samym.
Czułam, jak mój żołądek zaczyna tańczyć jakiś taniec, a serce osiąga rozmiar arbuza.
O co chodzi? – pytałam samą siebie, ale nie chciałam odpowiadać sobie na to pytanie, za bardzo bałam się odpowiedzi, którą bym sobie udzieliła.
Podczas wspólnego śniadania, który stał się naszą tradycją niewiele mówiłam, byłam pogrążona w swoim własnym świecie, zamieniłam się miejscami z Blanką, która dzisiaj była wyjątkowo rozgadana. Wymieniłam tylko kilka uwag z Kamilem i Michim, którzy siedzieli obok mnie i z rozbawianiem słuchałam żartów Gregora i Thomasa.
Kiedy odkładałam talerz, na stos innych brudnych naczyń, poczułam, że ktoś kładzie dłonie na moich ramionach. Obróciłam się, był to Andreas. Jego oczy błyszczały z podekscytowania, a siniak który kiedyś widniał pod lewym okiem był już prawie niewidoczny.
- Mam propozycję na dzisiejszy wieczór i nie ma opcji żebyś jej nie przyjęła. – ściągnął ręce z moich ramion i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Akurat dzisiaj, wyjątkowo, nie mam nic do roboty i jestem wolna. – odparłam z przekąsem.
- Świetnie, więc dzisiaj o 20, przed głównym wejściem w hotelu. – poinformował mnie, a następnie obrócił się i zniknął za drzwiami jadalni.
Zmarszczyłam czoło w zamyśleniu. Dlaczego tak szybko zniknął? Nie mógł powiedzieć mi czegoś więcej? Jeżeli liczy na to, że będę wyczekiwać cały dzień godziny 20 i nie będę o niczym innym myślała, to jest w błędzie. Aż tak bardzo nie zależy mi na tym spotkaniu.
- Już jesteś. – uśmiechnęłam się ciepło do Niemca, na co on odpowiedział tym samym.
Czułam, jak mój żołądek zaczyna tańczyć jakiś taniec, a serce osiąga rozmiar arbuza.
O co chodzi? – pytałam samą siebie, ale nie chciałam odpowiadać sobie na to pytanie, za bardzo bałam się odpowiedzi, którą bym sobie udzieliła.
Podczas wspólnego śniadania, który stał się naszą tradycją niewiele mówiłam, byłam pogrążona w swoim własnym świecie, zamieniłam się miejscami z Blanką, która dzisiaj była wyjątkowo rozgadana. Wymieniłam tylko kilka uwag z Kamilem i Michim, którzy siedzieli obok mnie i z rozbawianiem słuchałam żartów Gregora i Thomasa.
Kiedy odkładałam talerz, na stos innych brudnych naczyń, poczułam, że ktoś kładzie dłonie na moich ramionach. Obróciłam się, był to Andreas. Jego oczy błyszczały z podekscytowania, a siniak który kiedyś widniał pod lewym okiem był już prawie niewidoczny.
- Mam propozycję na dzisiejszy wieczór i nie ma opcji żebyś jej nie przyjęła. – ściągnął ręce z moich ramion i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Akurat dzisiaj, wyjątkowo, nie mam nic do roboty i jestem wolna. – odparłam z przekąsem.
- Świetnie, więc dzisiaj o 20, przed głównym wejściem w hotelu. – poinformował mnie, a następnie obrócił się i zniknął za drzwiami jadalni.
Zmarszczyłam czoło w zamyśleniu. Dlaczego tak szybko zniknął? Nie mógł powiedzieć mi czegoś więcej? Jeżeli liczy na to, że będę wyczekiwać cały dzień godziny 20 i nie będę o niczym innym myślała, to jest w błędzie. Aż tak bardzo nie zależy mi na tym spotkaniu.
Jednak już po 2
godzinach przekonałam się, że jeżeli tak myślał, to miał rację. Od śniadania,
myślałam tylko o tym co szykuje Andreas i dlaczego robi z tego taką tajemnice.
Inni skoczkowie, na pytanie, czy wiedzą co knuje Andi odpowiadali mi lekkim uśmieszkiem, bądź też zbywali mnie wzruszeniem ramion.
- Nie mów, że nie możesz się doczekać. – zaśmiał się Kamil, mrużąc śmiesznie oczy.
- Wcale tak nie jest. – siliłam się na obojętny ton – Czyta ciekawość i tyle…
- I tyle…- powtórzył po mnie, cały czas bacznie mi się przypatrując.
- No co? – zniecierpliwiłam się i włożyłam dłonie do przednich kieszeni krótkich spodenek.
- Wpadłaś! – krzyknął, po czym z szerokim uśmiechem opuścił pokój i zostawił mnie samą.
Z westchnieniem rzuciłam się na swoje miękkie łóżko. Mylił się. Wcale nie wpadłam. Nie zakochałam się w Andreasie, prawda? Przecież jest Daniel… był… w zasadzie to już sama nie wiem.
Inni skoczkowie, na pytanie, czy wiedzą co knuje Andi odpowiadali mi lekkim uśmieszkiem, bądź też zbywali mnie wzruszeniem ramion.
- Nie mów, że nie możesz się doczekać. – zaśmiał się Kamil, mrużąc śmiesznie oczy.
- Wcale tak nie jest. – siliłam się na obojętny ton – Czyta ciekawość i tyle…
- I tyle…- powtórzył po mnie, cały czas bacznie mi się przypatrując.
- No co? – zniecierpliwiłam się i włożyłam dłonie do przednich kieszeni krótkich spodenek.
- Wpadłaś! – krzyknął, po czym z szerokim uśmiechem opuścił pokój i zostawił mnie samą.
Z westchnieniem rzuciłam się na swoje miękkie łóżko. Mylił się. Wcale nie wpadłam. Nie zakochałam się w Andreasie, prawda? Przecież jest Daniel… był… w zasadzie to już sama nie wiem.
Około godziny 19
rozpoczęłam przygotowania. Po długim zastanowieniu, w końcu wyciągnęłam z
szafy, krótką sukienkę w kwiatowe wzory, z odsłoniętymi plecami. Była to jedna
z najładniejszych sukienek jakie miałam. Przeglądnęłam się w lustrze i
wykonałam kilka obrotów. Prezentowałam się całkiem nieźle. Potem przeszłam do
dalszej części zadania.
Pomalowałam rzęsy czarnym tuszem, a na powieki nałożyłam jasnobrązowy cień. Następnie pociągnęłam usta jasnym błyszczykiem. Postanowiłam, że włosy pozostaną rozpuszczone i pozwolę moim falom swobodnie spływać na gołe plecy.
Wystarczy. – pomyślałam – Nie chcę, żeby pomyślał, że stroję się tak dla niego. Żeby zachować równowagę, włożyłam na bose stopy japonki i już pół godziny przed czasem byłam gotowa do wyjścia.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – zawołałam, chowając do kosmetyczki tusz, którym się przed chwilą malowałam.
Drzwi otworzyły się i wyglądnął zza nich Michael, który gwizdnął na mój widok.
- Cudownie wyglądasz. – powiedział, wywołując tym stwierdzeniem wypieki na moich policzkach. – To dla niego?
- Dla kogo? – zapytałam, udając dziewczynę mającą niespełna rozumu.
- Czyli tak. – stwierdził i usiadł na łóżku obok mnie.
Nie odpowiedziałam na to, tylko uśmiechnęłam się lekko, gładząc kwiatową sukienkę.
- Jeżeli to cię pocieszy, to Andi stoi już pół godziny przed lustrem i przymierza wszystkie koszule, które wziął ze sobą. Jest gorszy niż baba. – dodał – W końcu ty już się z tym uporałaś.
Dałam mu kuksańca w żebro i roześmiałam się. Uwielbiałam Michiego, tak samo jak Kamil zawsze świetnie się z nim gadało i potrafił mnie rozbawić.
- Szczęściarz z tego Andreasa… - powiedział zamyślonym tonem, wpatrując się w ścianę przed nami, pokrytą jasnozieloną farbą.
- A ty nie masz nikogo? – spojrzałam na niego zaskoczona. Byłam pewna, że ma kogoś w Austrii. Był naprawdę przystojny, a dodatkowo świetnie skakał.
- Miałem. – odpowiedział cicho – Zerwała ze mną zaraz przed naszym przyjazdem tutaj. Dlatego na początku byłem taki dziwny. Przepraszam.
- Nie ma problemu. – odparłam spokojnie i położyłam mu głowę na ramieniu.
To dlatego wtedy zachowywał się jak gbur i nie chciał z nikim rozmawiać. Zawsze mnie to zastanawiało. Niesprawiedliwie go wtedy oceniłam, zresztą robię to z połową ludzi na tym świecie. Wyrabiam sobie o nich opinię, jeszcze zanim zdążę ich dobrze poznać.
- Nie zatrzymuje Cię. – Michi spojrzał na zegarek, który miał założony na lewej ręce. Jest już za pięć 20, lepiej żebyś się nie spóźniła. Życzę udanego wieczoru. – pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł z pokoju.
Ja jeszcze narzuciłam na plecy czarną chustkę, a chwilę później zrobiłam to samo, cicho zamykając za sobą drzwi do hotelowego pokoju.
Kiedy zeszłam do holu, Andreas już tam był i siedział w kremowym, skórzanym fotelu.
Był ubrany w czarne, krótkie spodnie sięgające mu do kolan i błękitną koszulę, która podkreślała kolor jego cudownych oczu, a jego włosy prezentowały artystyczny nieład. Wyglądał nieziemsko. Powinno się zabronić posiadania takich oczu, albo wprowadzić ustawę, która mówiłaby, że chłopcy z takimi cudownymi oczami muszą chodzić codziennie w ciemnych okularach. Chyba, że dla równowagi mieliby wielki nos, lub ogromne uszy. Wtedy można by im było na to zezwolić.
Kiedy tylko mnie zauważył, wstał i zlustrował mnie spojrzeniem od stóp do głowy.
- Wow. – wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Wyglądasz…. Wyglądasz prze…pięknie. – wydukał i wyjął zza pleców czerwoną różę, której wcześniej nie zauważyłam.
- Dziękuję. – odparłam, trochę zawstydzona – I za komplement i za różę. – wskazałam na kwiat, który teraz ja trzymałam w ręce. – No i ty też wyglądasz całkiem nieźle.
Andreas zaśmiał się cicho, a następnie chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy? – zapytałam zdezorientowana.
- Niespodzianka! – wykrzyknął i przyspieszył kroku.
- Nie mów, że zaraz zawiążesz mi oczy i będziesz prowadził jak niewidomą. – westchnęłam, dziękując w duchu za to, że ubrałam japonki, a nie eksperymentowałam z butami na obcasie.
Niemiec zatrzymał się i spojrzał na mnie rozbawiony.
- W zasadzie nie pomyślałem o tym… ale skoro nalegasz.
Ściągnął mi z pleców czarną chustę, którą nałożyłam przed wyjściem i zawiązał mi ją na oczach.
- To już jakieś przegięcie. – jęknęłam, próbując rozwiązać sobie supeł z tyłu głowy, jednak nic z tego, był za mocny.
- Nie marudź. – poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi, a następnie położył mi dłonie na talii i kazał iść prosto.
Wstrzymałam oddech i starałam się nie zwracać uwagi na to, że moje ciało zalała fala gorąca i miałam wrażenie, że zaraz runę jak długa na piasek. Mam nadzieję, że w razie potrzeby Andi orientuje się w pierwszej pomocy.
- Rozluźnij się. – szepnął mi prosto do ucha, a ja poczułam gęsią skórkę, rozchodzącą się na moich rękach.
- Przestań! – zatrzymałam się i krzyknęłam, niezbyt głośno, gdyż moje ściśnięte gardło na to nie pozwlało.
- Co mam przestać? – zapytał i chociaż go nie widziałam, byłam pewna, że teraz na jego twarzy gościł łobuzerski uśmieszek, wyrażający satysfakcje.
- Po prostu nie rób… tego. – odetchnęłam głęboko, każąc w myślach mojemu ciału się uspokoić.
- Zapytałbym czego, ale nie chcę Cię złościć. – stwierdził, a w tonie jego głosu było słychać, że powstrzymuje się od śmiechu. – Idziemy dalej. – zarządził i ponownie położył mi dłonie w talii.
- Nie. – zaprotestowałam. Po prostu mów w którą stronę mam iść, dam sobie radę. – wyrwałam się z jego uścisku i czekałam na instrukcje.
- Cały czas prosto. – poinformował mnie i usłyszałam jak cicho parska śmiechem.
Chciałam dać mu kuksańca między żebra, ale nie wycelowałam i mój łokieć trafił w powietrze.
Z westchnieniem obróciłam się w przeciwną stronę i zaczęłam iść.
- Nie tutaj. – Niemiec delikatnie złapał mnie za łokieć i wskazał dobry kierunek.
Po kilku minutach wolnego marszu, powiedział, że mogę się zatrzymać, co przyjęłam z wielką ulgą.
- Możesz mi już to zdjąć? – wskazałam na czarną chustę, obwiązaną dookoła mojej głowy.
Po chwili odwiązał mi chustkę, która przysłaniała mi widok na cały świat, a moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków jakie widziałam.
W oddali, w świetle gwiazd, znajdujących się nad nami, połyskiwał spokojny ocean. Na pisaku, tuż przed nami był rozłożony duży, brązowy koc, na którym leżała gitara, otoczona małymi świeczkami. Paliły się one jasnoniebieskim płomieniem.
Otwarłam usta ze zdziwienia i zakryłam sobie usta ręką.
- Podoba Ci się? – zapytał Andreas.
Nie mogłam wydobyć z siebie słowa, jedyne co byłam w stanie zrobić to pokiwać głową i stać tam dalej, wpatrując się w to co zorganizował dla mnie Andi. Dla mnie i tylko dla mnie. To było niesamowite.
- Jednak jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś. – poinformował mnie i podniósł, leżącą na kocu gitarę. – Pewnie już nie pamiętasz… - zaczął, przeczesując sobie dłonią burzę jasnych włosów - …jak spacerowaliśmy promenadą i zobaczyłaś młodego muzyka, grającego na gitarze. Bardzo Ci się to spodobało… a ja nie chciałem być gorszy, więc nauczyłem się jednej piosenki… dla Ciebie. Nie będę ukrywał, że jest to jedna z najprostszych jaką znalazłem, ale naprawdę przy trochę trudniejszych wymiękałem i łamały mi się palce na gryfie. – zaśmiał się cicho, a ja nadal wpatrywałam się w niego ze zdumieniem.
- Usiądziesz? – spytał prawie szeptem i poklepał puste miejsce na kocu, obok niego.
Bez słowa zrobiłam to o co mnie poprosił, a Niemiec zaczął grać na gitarze.
A właściwie to brzdękolić, ale to było bez znaczenia. Nie robiło mi też różnicy to, że zagrał ,,Wlazł kotek na płotek”. To w dalszym ciągu była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek chłopak dla mnie zrobił. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, jak marszczy nos kiedy siedzi skupiony i stara się nie popełnić żadnego błędu.
Kiedy skończył grać wybuchnę łam głośnym śmiechem.
- Świetnie to zagrałeś, naprawdę. – mówiłam to między przerwami mojego śmiechu, ale byłam pod wielkim wrażeniem. Nauczył się grać na gitarze, tylko po to by sprawić mi przyjemność.
Andreas nie wytrzymał długo i także zaczął się śmiać, tak że już po chwili leżeliśmy na kocu i śmialiśmy się w niebogłosy. Gdyby ktoś teraz nas zauważył, pomyślałby, że uciekliśmy z zakładu psychiatrycznego.
Kiedy już się trochę uspokoiliśmy, odłożył gitarę na bok i usiadł, a ja podążyłam w jego ślady.
Milczeliśmy. Ja nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, dalej oczarowana jego postawą, a Andiego chyba bardzo zmęczyła gra na gitarze.
W pewnym momencie odwrócił się w moją stronę i położył mi dłoń na ramieniu. Myślałam, że ma mi coś do powiedzenia, jednak nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego przyciągnął mnie do siebie, ujął kosmyk moich włosów i owinął go sobie wokół palca. Drugą dłonią zaczął gładzić mnie po policzku i pochylił się w moją stronę. Nie minęło kilka sekund jak nasze wargi się złączyły. Intensywność tego uczucia całkowicie mnie sparaliżowała.
Na początku całował mnie bardzo delikatnie, ledwie muskał moje wargi swoimi, jakby bał się, że może mnie wystraszyć. Na moment odsunął swoją twarz od mojej i wyszeptał:
- Wciąż tutaj jesteś.
Nasze przyspieszone oddechy się zmieszały a ja uśmiechnęłam się, wspominając nasz ostatni niedoszły pocałunek, kiedy uciekłam zanim zdążył cokolwiek zrobić.
Po chwili delikatnie uniósł wskazującym palcem moją brodę i ponownie odnalazł moje usta.
Tym razem pocałował mnie już mocniej, a mój mózg nie był w stanie wydedukować niczego innego poza parę: „mmmm” które odbijały się echem w mojej głowie. Czułam się cudownie, a zarazem miałam wrażenie, że właśnie kopnął mnie prąd i nie miałam żadnego poczucia świadomości. Oparłam dłonie na jego piersi, a on włożył mi rękę we włosy i przeczesał je palcami. Potem przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. Nawet nie zauważyłam kiedy ten nieśmiały pocałunek, przemienił się w dużo bardziej odważny. Andreas był coraz bliżej i w pewnym momencie delikatnie mnie popchnął i przewrócił na plecy. Nasze usta chwilowo się od siebie oderwały, co doprowadziło do cichego jęku, który wyrwał się z moich ust. Byłam kompletnie pozbawiona tchu.
Andreas widząc to, uśmiechnął się szeroko i odparł rozbawiony:
- Lena, spokojnie. Oddychaj, wdech i wydech, wdech i wydech…
- To nie do wiary, że jesteś taki zarozumiały. – westchnęłam, przewracając oczami.
- Przepraszam. – szepnął z twarzą przy mojej szyi, a jego miętowy oddech połaskotał mnie po policzku. – To jest takie cudowne uczucie, że z mojego powodu, zapominasz jak się oddycha. – położył swoje dłonie na mojej tali, co spowodowało kolejny znik powietrza w moich ustach.
- Chłopcy to najbardziej męczące stworzenia na świecie. – wysapałam, patrząc jak napawa się moim bezbronnym widokiem – Zaraz po emerytowanych urzędnikach, sprzedawcach w sklepie z bielizną i starszymi paniami w autobusie.
Andi zaśmiał się cicho, patrząc mi głęboko w oczy, czym doprowadził mnie do szaleństwa. Miałam wrażenie, że pływam w oceanie radości. Jasne iskierki wręcz pryskały z jego oczu.
Jeszcze raz pogłaskał mnie kciukiem po zarumienionym policzku i podarował mi krótki, lecz intensywny pocałunek, a następnie wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- Nadal jesteś mi winna taniec. – przypomniał, a ja zwlekłam się z koca i podałam mu dłoń.
Andreas wyciągnął z kieszeni telefon, wybrał jakąś piosenkę, po czym odgarnął mi włosy z czoła i zaczesał je za ucho, do którego wsadził mi słuchawkę.
W moim uchu rozbrzmiała dobrze znana mi piosenka, którą bardzo lubiłam.
https://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00 <------- oto ona
Wsadził telefon do kieszeni spodni, po czym objął mnie mocno w pasie, a ja przytuliłam się do niego i oparłam głowę na jego silnym ramieniu. Czułam się bezpiecznie jak nigdy i miałam wrażenie, że już nic nie jest w stanie zburzyć tego cudownego momentu.
Kołysaliśmy się tak w swoich objęciach, do muzyki i fal oceanu uderzającego o brzeg, a ja modliłam się aby ta chwila trwała wiecznie, ponieważ nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz.
Pomalowałam rzęsy czarnym tuszem, a na powieki nałożyłam jasnobrązowy cień. Następnie pociągnęłam usta jasnym błyszczykiem. Postanowiłam, że włosy pozostaną rozpuszczone i pozwolę moim falom swobodnie spływać na gołe plecy.
Wystarczy. – pomyślałam – Nie chcę, żeby pomyślał, że stroję się tak dla niego. Żeby zachować równowagę, włożyłam na bose stopy japonki i już pół godziny przed czasem byłam gotowa do wyjścia.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – zawołałam, chowając do kosmetyczki tusz, którym się przed chwilą malowałam.
Drzwi otworzyły się i wyglądnął zza nich Michael, który gwizdnął na mój widok.
- Cudownie wyglądasz. – powiedział, wywołując tym stwierdzeniem wypieki na moich policzkach. – To dla niego?
- Dla kogo? – zapytałam, udając dziewczynę mającą niespełna rozumu.
- Czyli tak. – stwierdził i usiadł na łóżku obok mnie.
Nie odpowiedziałam na to, tylko uśmiechnęłam się lekko, gładząc kwiatową sukienkę.
- Jeżeli to cię pocieszy, to Andi stoi już pół godziny przed lustrem i przymierza wszystkie koszule, które wziął ze sobą. Jest gorszy niż baba. – dodał – W końcu ty już się z tym uporałaś.
Dałam mu kuksańca w żebro i roześmiałam się. Uwielbiałam Michiego, tak samo jak Kamil zawsze świetnie się z nim gadało i potrafił mnie rozbawić.
- Szczęściarz z tego Andreasa… - powiedział zamyślonym tonem, wpatrując się w ścianę przed nami, pokrytą jasnozieloną farbą.
- A ty nie masz nikogo? – spojrzałam na niego zaskoczona. Byłam pewna, że ma kogoś w Austrii. Był naprawdę przystojny, a dodatkowo świetnie skakał.
- Miałem. – odpowiedział cicho – Zerwała ze mną zaraz przed naszym przyjazdem tutaj. Dlatego na początku byłem taki dziwny. Przepraszam.
- Nie ma problemu. – odparłam spokojnie i położyłam mu głowę na ramieniu.
To dlatego wtedy zachowywał się jak gbur i nie chciał z nikim rozmawiać. Zawsze mnie to zastanawiało. Niesprawiedliwie go wtedy oceniłam, zresztą robię to z połową ludzi na tym świecie. Wyrabiam sobie o nich opinię, jeszcze zanim zdążę ich dobrze poznać.
- Nie zatrzymuje Cię. – Michi spojrzał na zegarek, który miał założony na lewej ręce. Jest już za pięć 20, lepiej żebyś się nie spóźniła. Życzę udanego wieczoru. – pocałował mnie w policzek, po czym wyszedł z pokoju.
Ja jeszcze narzuciłam na plecy czarną chustkę, a chwilę później zrobiłam to samo, cicho zamykając za sobą drzwi do hotelowego pokoju.
Kiedy zeszłam do holu, Andreas już tam był i siedział w kremowym, skórzanym fotelu.
Był ubrany w czarne, krótkie spodnie sięgające mu do kolan i błękitną koszulę, która podkreślała kolor jego cudownych oczu, a jego włosy prezentowały artystyczny nieład. Wyglądał nieziemsko. Powinno się zabronić posiadania takich oczu, albo wprowadzić ustawę, która mówiłaby, że chłopcy z takimi cudownymi oczami muszą chodzić codziennie w ciemnych okularach. Chyba, że dla równowagi mieliby wielki nos, lub ogromne uszy. Wtedy można by im było na to zezwolić.
Kiedy tylko mnie zauważył, wstał i zlustrował mnie spojrzeniem od stóp do głowy.
- Wow. – wyszeptał, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Wyglądasz…. Wyglądasz prze…pięknie. – wydukał i wyjął zza pleców czerwoną różę, której wcześniej nie zauważyłam.
- Dziękuję. – odparłam, trochę zawstydzona – I za komplement i za różę. – wskazałam na kwiat, który teraz ja trzymałam w ręce. – No i ty też wyglądasz całkiem nieźle.
Andreas zaśmiał się cicho, a następnie chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy? – zapytałam zdezorientowana.
- Niespodzianka! – wykrzyknął i przyspieszył kroku.
- Nie mów, że zaraz zawiążesz mi oczy i będziesz prowadził jak niewidomą. – westchnęłam, dziękując w duchu za to, że ubrałam japonki, a nie eksperymentowałam z butami na obcasie.
Niemiec zatrzymał się i spojrzał na mnie rozbawiony.
- W zasadzie nie pomyślałem o tym… ale skoro nalegasz.
Ściągnął mi z pleców czarną chustę, którą nałożyłam przed wyjściem i zawiązał mi ją na oczach.
- To już jakieś przegięcie. – jęknęłam, próbując rozwiązać sobie supeł z tyłu głowy, jednak nic z tego, był za mocny.
- Nie marudź. – poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi, a następnie położył mi dłonie na talii i kazał iść prosto.
Wstrzymałam oddech i starałam się nie zwracać uwagi na to, że moje ciało zalała fala gorąca i miałam wrażenie, że zaraz runę jak długa na piasek. Mam nadzieję, że w razie potrzeby Andi orientuje się w pierwszej pomocy.
- Rozluźnij się. – szepnął mi prosto do ucha, a ja poczułam gęsią skórkę, rozchodzącą się na moich rękach.
- Przestań! – zatrzymałam się i krzyknęłam, niezbyt głośno, gdyż moje ściśnięte gardło na to nie pozwlało.
- Co mam przestać? – zapytał i chociaż go nie widziałam, byłam pewna, że teraz na jego twarzy gościł łobuzerski uśmieszek, wyrażający satysfakcje.
- Po prostu nie rób… tego. – odetchnęłam głęboko, każąc w myślach mojemu ciału się uspokoić.
- Zapytałbym czego, ale nie chcę Cię złościć. – stwierdził, a w tonie jego głosu było słychać, że powstrzymuje się od śmiechu. – Idziemy dalej. – zarządził i ponownie położył mi dłonie w talii.
- Nie. – zaprotestowałam. Po prostu mów w którą stronę mam iść, dam sobie radę. – wyrwałam się z jego uścisku i czekałam na instrukcje.
- Cały czas prosto. – poinformował mnie i usłyszałam jak cicho parska śmiechem.
Chciałam dać mu kuksańca między żebra, ale nie wycelowałam i mój łokieć trafił w powietrze.
Z westchnieniem obróciłam się w przeciwną stronę i zaczęłam iść.
- Nie tutaj. – Niemiec delikatnie złapał mnie za łokieć i wskazał dobry kierunek.
Po kilku minutach wolnego marszu, powiedział, że mogę się zatrzymać, co przyjęłam z wielką ulgą.
- Możesz mi już to zdjąć? – wskazałam na czarną chustę, obwiązaną dookoła mojej głowy.
Po chwili odwiązał mi chustkę, która przysłaniała mi widok na cały świat, a moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków jakie widziałam.
W oddali, w świetle gwiazd, znajdujących się nad nami, połyskiwał spokojny ocean. Na pisaku, tuż przed nami był rozłożony duży, brązowy koc, na którym leżała gitara, otoczona małymi świeczkami. Paliły się one jasnoniebieskim płomieniem.
Otwarłam usta ze zdziwienia i zakryłam sobie usta ręką.
- Podoba Ci się? – zapytał Andreas.
Nie mogłam wydobyć z siebie słowa, jedyne co byłam w stanie zrobić to pokiwać głową i stać tam dalej, wpatrując się w to co zorganizował dla mnie Andi. Dla mnie i tylko dla mnie. To było niesamowite.
- Jednak jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś. – poinformował mnie i podniósł, leżącą na kocu gitarę. – Pewnie już nie pamiętasz… - zaczął, przeczesując sobie dłonią burzę jasnych włosów - …jak spacerowaliśmy promenadą i zobaczyłaś młodego muzyka, grającego na gitarze. Bardzo Ci się to spodobało… a ja nie chciałem być gorszy, więc nauczyłem się jednej piosenki… dla Ciebie. Nie będę ukrywał, że jest to jedna z najprostszych jaką znalazłem, ale naprawdę przy trochę trudniejszych wymiękałem i łamały mi się palce na gryfie. – zaśmiał się cicho, a ja nadal wpatrywałam się w niego ze zdumieniem.
- Usiądziesz? – spytał prawie szeptem i poklepał puste miejsce na kocu, obok niego.
Bez słowa zrobiłam to o co mnie poprosił, a Niemiec zaczął grać na gitarze.
A właściwie to brzdękolić, ale to było bez znaczenia. Nie robiło mi też różnicy to, że zagrał ,,Wlazł kotek na płotek”. To w dalszym ciągu była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek chłopak dla mnie zrobił. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana, jak marszczy nos kiedy siedzi skupiony i stara się nie popełnić żadnego błędu.
Kiedy skończył grać wybuchnę łam głośnym śmiechem.
- Świetnie to zagrałeś, naprawdę. – mówiłam to między przerwami mojego śmiechu, ale byłam pod wielkim wrażeniem. Nauczył się grać na gitarze, tylko po to by sprawić mi przyjemność.
Andreas nie wytrzymał długo i także zaczął się śmiać, tak że już po chwili leżeliśmy na kocu i śmialiśmy się w niebogłosy. Gdyby ktoś teraz nas zauważył, pomyślałby, że uciekliśmy z zakładu psychiatrycznego.
Kiedy już się trochę uspokoiliśmy, odłożył gitarę na bok i usiadł, a ja podążyłam w jego ślady.
Milczeliśmy. Ja nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, dalej oczarowana jego postawą, a Andiego chyba bardzo zmęczyła gra na gitarze.
W pewnym momencie odwrócił się w moją stronę i położył mi dłoń na ramieniu. Myślałam, że ma mi coś do powiedzenia, jednak nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego przyciągnął mnie do siebie, ujął kosmyk moich włosów i owinął go sobie wokół palca. Drugą dłonią zaczął gładzić mnie po policzku i pochylił się w moją stronę. Nie minęło kilka sekund jak nasze wargi się złączyły. Intensywność tego uczucia całkowicie mnie sparaliżowała.
Na początku całował mnie bardzo delikatnie, ledwie muskał moje wargi swoimi, jakby bał się, że może mnie wystraszyć. Na moment odsunął swoją twarz od mojej i wyszeptał:
- Wciąż tutaj jesteś.
Nasze przyspieszone oddechy się zmieszały a ja uśmiechnęłam się, wspominając nasz ostatni niedoszły pocałunek, kiedy uciekłam zanim zdążył cokolwiek zrobić.
Po chwili delikatnie uniósł wskazującym palcem moją brodę i ponownie odnalazł moje usta.
Tym razem pocałował mnie już mocniej, a mój mózg nie był w stanie wydedukować niczego innego poza parę: „mmmm” które odbijały się echem w mojej głowie. Czułam się cudownie, a zarazem miałam wrażenie, że właśnie kopnął mnie prąd i nie miałam żadnego poczucia świadomości. Oparłam dłonie na jego piersi, a on włożył mi rękę we włosy i przeczesał je palcami. Potem przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. Nawet nie zauważyłam kiedy ten nieśmiały pocałunek, przemienił się w dużo bardziej odważny. Andreas był coraz bliżej i w pewnym momencie delikatnie mnie popchnął i przewrócił na plecy. Nasze usta chwilowo się od siebie oderwały, co doprowadziło do cichego jęku, który wyrwał się z moich ust. Byłam kompletnie pozbawiona tchu.
Andreas widząc to, uśmiechnął się szeroko i odparł rozbawiony:
- Lena, spokojnie. Oddychaj, wdech i wydech, wdech i wydech…
- To nie do wiary, że jesteś taki zarozumiały. – westchnęłam, przewracając oczami.
- Przepraszam. – szepnął z twarzą przy mojej szyi, a jego miętowy oddech połaskotał mnie po policzku. – To jest takie cudowne uczucie, że z mojego powodu, zapominasz jak się oddycha. – położył swoje dłonie na mojej tali, co spowodowało kolejny znik powietrza w moich ustach.
- Chłopcy to najbardziej męczące stworzenia na świecie. – wysapałam, patrząc jak napawa się moim bezbronnym widokiem – Zaraz po emerytowanych urzędnikach, sprzedawcach w sklepie z bielizną i starszymi paniami w autobusie.
Andi zaśmiał się cicho, patrząc mi głęboko w oczy, czym doprowadził mnie do szaleństwa. Miałam wrażenie, że pływam w oceanie radości. Jasne iskierki wręcz pryskały z jego oczu.
Jeszcze raz pogłaskał mnie kciukiem po zarumienionym policzku i podarował mi krótki, lecz intensywny pocałunek, a następnie wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- Nadal jesteś mi winna taniec. – przypomniał, a ja zwlekłam się z koca i podałam mu dłoń.
Andreas wyciągnął z kieszeni telefon, wybrał jakąś piosenkę, po czym odgarnął mi włosy z czoła i zaczesał je za ucho, do którego wsadził mi słuchawkę.
W moim uchu rozbrzmiała dobrze znana mi piosenka, którą bardzo lubiłam.
https://www.youtube.com/watch?v=rtOvBOTyX00 <------- oto ona
Wsadził telefon do kieszeni spodni, po czym objął mnie mocno w pasie, a ja przytuliłam się do niego i oparłam głowę na jego silnym ramieniu. Czułam się bezpiecznie jak nigdy i miałam wrażenie, że już nic nie jest w stanie zburzyć tego cudownego momentu.
Kołysaliśmy się tak w swoich objęciach, do muzyki i fal oceanu uderzającego o brzeg, a ja modliłam się aby ta chwila trwała wiecznie, ponieważ nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz.
Przepraszam, że tak długo kazałam czekać na ten rozdział. Na ten rozdział, który myślę, że wam się bardzo spodoba. :)
Jak widzicie jestem niepoprawną romantyczką, najpierw zachód słońca, potem spadająca gwiazda, teraz romantyczny taniec na plaży, Andreas grający na gitarze, świece na kocu, w tle spokojny ocean... zwariować można haha, mam nadzieję, że wam się to podoba :D
+ Mam do was prośbę, niech każdy kto to przeczyta zostawi po sobie komentarz, jakaś wypowiedź, minka, obojętnie co, żebym wiedziała ilu was jest :)
Z dedykacją dla Kasi, wszystko będzie dobrze <3
Jak widzicie jestem niepoprawną romantyczką, najpierw zachód słońca, potem spadająca gwiazda, teraz romantyczny taniec na plaży, Andreas grający na gitarze, świece na kocu, w tle spokojny ocean... zwariować można haha, mam nadzieję, że wam się to podoba :D
+ Mam do was prośbę, niech każdy kto to przeczyta zostawi po sobie komentarz, jakaś wypowiedź, minka, obojętnie co, żebym wiedziała ilu was jest :)
Z dedykacją dla Kasi, wszystko będzie dobrze <3